Pielęgniarki o Eboli: brakuje kombinezonów i szkoleń; sanepid uspokaja
W wielu szpitalach brakuje kombinezonów ochronnych, które miałyby być zastosowane na wypadek wystąpienia w Polsce wirusa Ebola, a nawet jeśli są, to nikt nie przeszkolił personelu, jak ma ich używać - alarmują pielęgniarki i położne. GIS uspokaja.
13.10.2014 | aktual.: 13.10.2014 16:36
- Na zarażenie się wirusem od chorego najbardziej narażony jest personel medyczny "pierwszej linii", czyli głównie pielęgniarki i pielęgniarze ze szpitalnych oddziałów ratunkowych i izb przyjęć oraz pielęgniarki podstawowej opieki zdrowotnej - powiedziała przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Lucyna Dargiewicz.
Dargiewicz oceniła, że personel nie jest należycie przeszkolony jak korzystać z kombinezonów i gdzie przeprowadzić dekontaminację osób opuszczających pomieszczenie, w którym izolowany jest chory, zanim zdejmą odzież ochronną. Jej zdaniem, w instrukcjach postępowania brakuje też wytycznych, w jaki sposób ochronić przed zarażeniem Ebola osoby w poczekalni.
OZZPiP powołuje się w swoim liście na wypowiedź dr. Pawła Grzesiowskiego z Centrum Medycyny Zapobiegawczej, który miał powiedzieć, że "do każdego szpitala powiatowego może zastukać pacjent, który ma biegunkę, gorączkę i wrócił właśnie z Afryki".
"Od leczenia jest ministerstwo zdrowia"
Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar proszony o odniesienie się do zastrzeżeń OZZPIP powiedział: "związki zawodowe powinny zajmować się sprawami związkowymi, od standardów leczenia jest Ministerstwo Zdrowia, krajowy konsultanci i inni eksperci".
- Najbardziej narażony jest personel "trzeciej linii", czyli personel placówek specjalistycznych. Związki zawodowe powinny włączyć się w akcję rozpowszechniania wśród personelu medycznego opracowanych już procedur - uważa Jan Bondar.
Przypomniał, że na ubiegłotygodniowej konferencji eksperci oceniali, że stopień zagrożenia wirusem Ebola w Polsce jest znikomy i podkreślali, że jesteśmy przygotowani na taką sytuację.
Szef Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny prof. Mirosław Wysocki ocenił w środę, że stopień zagrożenia Ebolą w Polsce jest bardzo niewielki. Przyznał jednak, że przypadek w Hiszpanii wpłynął na analizę procedur i decyzję o zakupie dodatkowych kombinezonów.
Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na gorączkę krwotoczną, której epidemia trwa od kilku miesięcy, zmarło na całym świecie prawie 3,5 tys. osób, w tym 678 w Sierra Leone. 7,5 tys. zostało zainfekowanych. Przeniesienie wirusa Ebola następuje przez bezpośredni kontakt z krwią, wydzielinami i wydalinami osoby zakażonej. W odróżnieniu do wirusa odry, ospy wietrznej lub grypy wirus Ebola nie szerzy się drogą powietrzną. Transmisja wirusa Ebola możliwa jest również od osoby zmarłej z powodu zakażenia oraz od zakażonych/padłych zwierząt np. małpy czy nietoperzy. Maksymalny okres wylęgania choroby to do 21 dni od chwili kontaktu ze źródłem zakażenia.