Pielęgniarki na lodzie (włoskim)
Pielęgniarki z regionu łódzkiego, które
miały dostać pracę we Włoszech, zostały na lodzie. Kilkadziesiąt
sióstr, m.in. z Łodzi, Zduńskiej Woli i
Kutna, miało wyjechać do Włoch już w sierpniu. Teraz organizatorzy
nie są w stanie określić terminu wyjazdu nawet w przybliżeniu.
Tymczasem część pielęgniarek, licząc na intratne posady we
włoskich szpitalach, zrezygnowała z pracy w Polsce - informuje
"Dziennik Łódzki".
10.12.2003 | aktual.: 10.12.2003 06:31
Wszystkie kandydatki do pracy we Włoszech musiały ukończyć przyspieszony kurs włoskiego, zakończony egzaminem. Gra wydawała im się warta świeczki. Włosi obiecywali od 3,5 do 4,5 tys. zł pensji na rękę. W naszych szpitalach zarabiają około 1,2 tys. zł netto. Gdy jedna z pielęgniarek, zniecierpliwiona opóźnianiem się wyjazdu, chciała zrezygnować, organizator, łódzka firma ABT, zagroził obciążeniem jej 5 tys. zł kosztów.
"Nam jako organizatorom najbardziej zależy, aby ten wyjazd doszedł do skutku. Zainwestowaliśmy ogromne pieniądze i jeśli nic z tego nie wyjdzie, poniesiemy straty" - mówi Iwona Scheinthauer, prezes ABT. - "Rozumiem zniecierpliwienie pielęgniarek, lecz włoska biurokracja okazała się nie do pokonania. Wciąż nie ma decyzji w sprawie nostryfikacji dyplomów, co warunkuje otrzymanie zezwoleń na pracę w tym kraju" - dodaje prezes.
"Dziennikowi" udało się wczoraj skontaktować z włoskim ministerstwem zdrowia. Według Angeli Mecozzi z biura prasowego MZ, nostryfikacja dyplomów może się przedłużać np. z powodu braków w dokumentacji. "Pielęgniarki powinny same dowiedzieć się, dlaczego do tej pory nie dostały zezwolenia na pracę" - radzi Mecozzi. - "Informacje mogą uzyskać w naszym ministerstwie pod nr tel. 0039 06 5994 2556".
Firma ABT, z którą pielęgniarki podpisały w sierpniu umowy, deklarowała, że Włosi przyjmą do pracy nawet kilkaset osób. Miała to być szansa zwłaszcza dla bezrobotnych pielęgniarek, których jest w naszym województwie blisko osiemset. Mimo że do tej pory nie wyjechała ani jedna, organizator wciąż prowadzi nabór... - podkreśla "Dziennik Łódzki". (PAP)