Pielęgniarki chcą rozmów z rządem w kancelarii premiera
Na poniedziałkowe rozmowy z premierem
przyjechała do Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" tylko
"Solidarność". Pielęgniarki protestujące w kancelarii premiera i
przed budynkiem mówią, że chcą rozmów, ale w siedzibie szefa
rządu. Trzy z sióstr przebywających w kancelarii podjęły wieczorem
głodówkę.
25.06.2007 | aktual.: 25.06.2007 20:49
To, że na rozmowach nie było pielęgniarek ani lekarzy, według szefa rządu świadczy o tym, komu naprawdę zależy na "załatwianiu spraw społecznych, a komu na polityce". Forum Związków Zawodowych zdecydowało zawiadomić o strajku pielęgniarek organizacje międzynarodowe.
Przed kancelarią premiera już siódmy dzień trwał protest pielęgniarek; jedną z sal gmachu okupują cztery kobiety. Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych zgłosił w poniedziałek w stołecznym urzędzie miasta, że zamierza protestować aż do 15 sierpnia.
Po spotkaniu z "S" premier zapewnił, że obie strony są przeciwko prywatyzacji szpitali i że rząd będzie zastanawiał się jeszcze nad utrzymaniem dwóch "strumieni finansowania" w ochronie zdrowia (chodzi o wydzielenie środków na świadczenia medyczne i na podwyżki). Premier zapewnił, że chce by podwyżki były dzielone bez pomijania żadnej z grup pracowników ochrony zdrowia. Za dobrego partnera do rozmów Jarosław Kaczyński uznał "Solidarność".
Szefowa sekretariatu ochrony zdrowia "Solidarności" Maria Ochman powiedziała, że jej związek będzie rozmawiać z rządem tak długo, jak będzie o czym i obie strony wyrażą tego wolę.
Pielęgniarki odmawiając spotkania w Centrum "Dialog" powiedziały, że nadal liczą na to, iż szef rządu przybędzie do nich, aby negocjować w swojej kancelarii.
Wieczorem trzy pielęgniarki przebywające w kancelarii premiera rozpoczęły głodówkę, przyjmują tylko płyny. Czwarta z kobiet - szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorota Gardias - nie przystąpiła do głodówki ze względów zdrowotnych. Na znak solidarności głodówkę prawdopodobnie rozpocznie też kilka spośród pielęgniarek, protestujących przed budynkiem kancelarii premiera.
Premier odnosząc się wcześniej do sprawy pielęgniarek okupujących jego siedzibę powiedział, że trzeba będzie zawiadomić o przestępstwie prokuraturę, bo jest to obowiązek pracowników urzędów publicznych. Nie odpowiedział na pytanie, czy siostry można wyprowadzić z kancelarii siłą.
Takiego scenariusza "nie wyobraża sobie" wicepremier Andrzej Lepper. Jego zdaniem, w koalicji nie ma konfliktu w związku z sytuacją w ochronie zdrowia. Lepper uważa jednak, że np. referendum w sprawie podwyższenia podatków nie jest dobrym pomysłem. W poniedziałkowym komunikacie prezydium tej partii podkreślono, że w celu osiągnięcia kompromisu i zakończenia protestu niezbędne jest "jak najszybsze rozpoczęcie mediacji, a po jej zakończeniu doprowadzenie do rzeczowych i konkretnych rozmów pomiędzy stronami konfliktu w najbliższych dniach". Prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa, że przebywające w kancelarii premiera cztery pielęgniarki nie popełniają żadnego przestępstwa. W niedzielę także Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) uznał, że pielęgniarki wcale nie przebywają w kancelarii premiera bezprawnie, bo zostały tam zaproszone przez premiera, wpuszczone do jednej z sal i miały szefowi rządu przekazać swoje postulaty.
Z okupującymi spotkał się wysłannik Rzecznika Praw Obywatelskich. Pielęgniarki przekazały im paczki z żywnością i rzeczami osobistymi.
Przed kancelarię przybywa coraz więcej pielęgniarek i lekarzy z całego kraju. Zarząd OZZPiP poinformował po południu, że w polowym biurze związku zarejestrowanych jest już ponad 2 tysiące osób. Ponad 130 namiotów zajmuje prawie cały trawnik wzdłuż Alei Ujazdowskich na wysokości siedziby premiera.
Do sióstr dołączyło 100 nauczycieli ze Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Wejście w spór zbiorowy z rządem rozważa Forum Związków Zawodowych. Związek zawiadomi o sytuacji organizacje międzynarodowe.
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych apeluje do rządu o podjęcie rozmów i nieprzekazywanie opinii publicznej "błędnych informacji o braku dobrej woli ze strony pielęgniarek".
Unia Pracy żąda, by szef rządu "niezwłocznie i bez stawiania warunków" podjął rozmowy z coraz bardziej zdesperowanymi reprezentantkami pielęgniarek. Partia podpowiada, że środki na podwyżki dla pracowników służby zdrowia można uzyskać m.in. przez likwidację rozbudowanych "koalicyjnych" stanowisk ministerialnych, obcięcie środków na IPN oraz CBA oraz weryfikację środków "wydawanych przez instytucje różnych szczebli administracji państwowej na finansowanie działalności Kościoła katolickiego".
W centrum Warszawy, na szczycie remontowanej palmy na rondzie de Gaulle'a, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, w geście poparcia protestu służby zdrowia, umieściła pielęgniarski czepek.