Pięć kobiet poparzonych - oskarżona lekarka niewinna?
Wciąż nie może zakończyć się trwający od siedmiu lat proces lekarki, oskarżonej o narażenie życia pacjentek poparzonych w czasie radioterapii w białostockim szpitalu.
W środę miał zapaść wyrok w sprawie oskarżonej lekarki. Białostocki Sąd Rejonowy zadecydował jednak, by biegły sądowy z zakresu onkologii uzupełnił wcześniej wydaną opinię na podstawie powtórnej analizy kart choroby poparzonych pacjentek. Decyzja sądu rejonowego zgodna jest z zaleceniami białostockiego Sądu Okręgowego.
W 2001 r. w Białostockim Ośrodku Onkologicznym pięć kobiet zostało silnie poparzonych w wyniku awarii urządzenia do naświetleń Neptun P10. Zbyt duża dawka promieniowania, którą dostały, była efektem chwilowego zaniku zasilania w wysłużonym aparacie. BR>
Przed sądem rejonowym stanęli: Jarosław B., technik-fizyk, odpowiedzialny za pracę urządzenia oraz Jolanta S., lekarka. W pierwszym procesie sąd uniewinnił lekarkę, a technika skazał na grzywnę. W drugim, po powołaniu nowych biegłych, uniewinnił oskarżonych, uznając ich zachowanie za prawidłowe. Argumentował, że nie można przypisać im nawet niedbalstwa czy lekkomyślności w działaniu. BR>
Zdaniem sądu rejonowego oskarżona o podanie zbyt silnej dawki promieniowania lekarka, nie mogła przewidzieć, iż wskutek chwilowego zaniku zasilenia, doszło do poważnej awarii aparatu do naświetleń. Problemu tego nie sygnalizowały nawet wskaźniki urządzenia. BR>
Sąd okręgowy w lutym br. rozpatrzył kolejne odwołania. Technika uznał za niewinnego, a sprawę lekarki postanowił zbadać raz jeszcze. Argumentował, że sąd pierwszej instancji popełnił błąd, nie oceniając jednego z kluczowych dowodów - dokumentacji medycznej dwóch pacjentek, które jako pierwsze skarżyły się na dotkliwe urazy, m.in. poważne poparzenia.
W 2003 r. zmarła jedna z pięciu poszkodowanych kobiet. Nie wiadomo, jaki wpływ na jej śmierć miały skutki wypadku.
Wszystkie pacjentki wygrały ze szpitalem procesy cywilne o odszkodowanie.