Ujawniają, czym prezenter TVN24 zajmował się po pracy. Nowe szczegóły
Prezenter TVN24 Mateusz W. usłyszał zarzuty w związku z udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej. - Trudno sobie wyobrazić, żeby mógł wrócić na antenę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z pracowników stacji. Medioznawca prof. Maciej Mrozowski zwraca uwagę, że całą sprawę może wykorzystać konkurencja.
W środę Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu oficjalnie poinformowała, że Mateusz W. usłyszał zarzuty w związku z udziałem zorganizowanej grupie przestępczej. Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia przychylił się do wniosku prokuratora i zgodził się na tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Jako pierwsza o sprawie w poniedziałek informowała Wirtualna Polska.
Służby zarzucają dziennikarzowi pięć czynów, popełnionych w okresie od listopada 2023 r. do października 2024 r. Na liście są m.in. przestępstwa skarbowe, gospodarcze i przeciwko wymiarowi sprawiedliwości w zakresie utrudniania prowadzenia postępowania przygotowawczego przez organy ścigania. Jak tłumaczy prokuratura, działo się to poprzez udzielenia wsparcia sprawcom przestępstw. W sprawie miało chodzić o odsunięcie prokuratora od prowadzenia sprawy.
Co warto zaznaczyć - w trackie przesłuchania dziennikarz nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ministra o TVP. Padło porównanie z telewizją "za PiS-u"
Cała sprawa dotyczy postępowania ws. zawiadomienia Naczelnika Zachodniopomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Szczecinie. Jak wyjaśnia prokuratura, początkowo dochodzenie dotyczyło posługiwania się, przez osoby reprezentujące spółkę P.P., fakturami poświadczającymi nieprawdę.
Aktualnie całe śledztwo obejmuje około 100 podmiotów gospodarczych. W tej samej sprawie został zatrzymany i aresztowany Zbigniew M. - były komendant główny policji.
"Pewnie jest już spakowany". Pracownicy w szoku po zarzutach
Dziennikarze i pracownicy TVN24 w nieoficjalnych rozmowach z WP przyznają, że opis zarzutów postawionych zawieszonemu już prezenterowi Mateuszowi W. "wygląda bardzo poważnie".
- Nie sądzę, żeby był w stanie wrócić do pracy - mówi jeden z naszych rozmówców.
- Widzieliśmy, że jego rzeczy były gdzieś zabierane i pakowane. Trudno sobie wyobrazić, żeby mógł wrócić na antenę, jeśli został aresztowany na trzy miesiące i sąd się na to zgodził. Pewnie jest już spakowany - dodają dwie kolejne osoby.
Pracownicy odnoszą się też do postawionych zarzutów. - Wciąż niewiele nam to rozjaśnia, bo chyba wszystkim wydawało się, że to jest człowiek otwarty, skupiony na swojej pracy. Był powszechnie lubiany. Mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy w szoku - mówi jedna z osób, z którymi rozmawiamy.
- Czytam i nie wciąż nie dociera do mnie, że to dotyczy Mateusza - dodaje kolejna osoba, od lat związana z Wiertniczą.
- Słyszeliśmy, że Mateusz w ostatnich latach interesował się samochodami z USA, ich sprowadzeniem i sprzedażą. Remontował też zabytkowy dworek, czym publicznie się chwalił. Myśleliśmy, że po pracy w ostatnich latach tym się zajmował. Nie mam pojęcia, czy zarzuty mają cokolwiek wspólnego z tymi działaniami, ale wygląda na to, że miał jeszcze dodatkowe zajęcia - mówi osoba, która od lat zna prezentera.
Cały TVN ucierpi na zarzutach dziennikarza?
"W TVN Warner Bros. Discovery kładziemy nacisk na przestrzeganie obowiązujących przepisów przez wszystkich pracowników. W związku z postawionymi naszemu pracownikowi zarzutami, podjęliśmy natychmiastową decyzję o zawieszeniu go w obowiązkach służbowych do czasu wyjaśnienia sprawy" - przekazała w poniedziałek stacja w krótkim oświadczeniu.
Nie odniosła się do innych wątków i nie zakomunikowała decyzji na przyszłość.
O to, jak sprawa może wpłynąć na całą stację TVN24, zapytaliśmy medioznawcę, prof. Macieja Mrozowskiego. - Zaszkodzi wizerunkowo wtedy, kiedy media będą rozpisywać, że to szkodzi wizerunkowi - stwierdza w rozmowie z WP ekspert.
Na tym etapie medioznawca nie widzi powodu, żeby uznać, że kryminalne działania - nawet znaczącego pracownika stacji - mogłyby rzutować w oczywisty sposób na całą firmę. Prof. Mrozowski zwraca uwagę, że Mateusz W. nie robił tego jako pracownik TVN.
- To zaszkodzi stacji tylko wtedy, kiedy ludzie będą wmawiać innym: "proszę, taka dobra stacja, a tam kryminaliści pracują, złodzieje i nie wykryli tego". W dzisiejszym świecie, jak mówił Witold Gombrowicz, przyprawia się gęby i pupy konkurencji, bo to po prostu ma dwa korzystne efekty, czyli nas wywyższa, a tamtych poniża - podkreśla prof. Mrozowski.
Według medioznawcy łączenie tych dwóch faktów - przestępstwa pracownika poza stacją z samą stacją - nie jest logiczne i jest nadinterpretacją.
- Dzisiaj żyjemy w świecie tzw. postprawdy. Nie liczą się fakty, tylko liczą się ludzkie opinie. Nie ulega wątpliwości, że Telewizja Republika, telewizja wPolsce24, czy inne prawicowe media, które nienawidzą mediów głównego nurtu, będą się pastwić nad TVN za tę sprawę - zauważa prof. Mrozowski.
- Trochę wilcze prawa kapitalizmu sprawiają, że wykorzystujemy też to, co jest w gruncie rzeczy nieetyczne, ale być może okaże się z jakiegoś punktu widzenia korzystne - podsumowuje ekspert.
Kamila Gurgul, dziennikarka Wirtualnej Polski