"Pełen uroku" nauczyciel gwałcił i zabijał przez lata
38-letni nauczyciel rysunku technicznego z północno-wschodniej Belgii, zatrzymany początkowo za podwójne zabójstwo, został okrzyknięty przez prasę "seryjnym zabójcą", po tym gdy w miarę śledztwa przyznaje się do kolejnych mordów sprzed lat.
12.01.2010 | aktual.: 12.01.2010 18:09
Media belgijskie podają, że Ronald Janssen wyznał zbrodnie sięgające roku 1990, których ofiary miały od 15 do 28 lat. Jego zeznania są chaotyczne, ale śledczy traktują je poważnie - pisze agencja Belga.
5 stycznia Janssenowi postawiono zarzut podwójnego zabójstwa - młodej, mieszkającej po sąsiedzku pary. Przyznał się, że przed rokiem zastrzelił chłopaka i dziewczynę, a potem podpalił samochód, do którego wrzucił ciała. Następnie nauczyciel przyznał się do zamordowania 18-letniej Annick Van Uytsel, która zaginęła w kwietniu 2007 roku, a po tygodniu została odnaleziona martwa w kanale. Blisko trzyletnie śledztwo nie naprowadziło na ślad zabójcy, aż niespodziewanie prokuratura postawiła Janssenowi zarzuty. Miał swoją ofiarę wybrać "przypadkiem", w nocy, gdy wracała rowerem z dyskoteki do domu. Zabił ją w swoim domu, przetrzymawszy wcześniej wiele godzin w piwnicy.
Media ujawniły kolejne rewelacje ze śledztwa: Janssen wziął na siebie inne zabójstwa, a także gwałty i napaści na tle seksualnym. Konkretne przestępstwa nie są mu jeszcze udowodnione, ale prokuratura w Brugii (północna Belgia) bierze pod uwagę nauczyciela jako zabójcę 26-letniej Belgijki i 16-letniej Niemki na belgijskim wybrzeżu, w 1991 i 1996 r. Prokuratura bada także jego ewentualny udział w zaginięciu w marcu 2006 r. 27-letniej mieszkanki Flandrii.
- Sprawy niewyjaśnionych morderstw nigdy nie są raz na zawsze zamknięte - powiedział królewski prokurator Jean-Marie Berkvens. W sumie trzy prokuratury sprawdzają ewentualne powiązania nauczyciela z przypadkami morderstw i zaginięć, gdzie nie wykryto sprawców.
W areszcie Janssen jest co siedem minut kontrolowany przez strażników, by zapobiec ewentualnej próbie samobójczej. Tymczasem gazety zastanawiają się, jak 38-latek zdołał tak długo ukryć zbrodnicze skłonności. Dziennik "De Standaard" opisuje go jako człowieka "dyskretnego" i stroniącego od konfliktów. Z kolei zdaniem dziennika "La Libre Belgique", jest to na pozór człowiek "pełen uroku, towarzyski i miły w obejściu", który z wielkim talentem manipulował otoczeniem, chowając swoją prawdziwą twarz seryjnego mordercy.
Wiadomości o domniemanych albo rzeczywistych seryjnych mordercach elektryzują belgijską opinię publiczną, która wciąż nie otrząsnęła się w pełni z traumy po zbrodniach Marca Dutroux, który w latach 90. porwał, torturował i wykorzystał seksualnie sześć dziewcząt w wieku od 8 do 19 lat, zabijając cztery z nich.