Pedofil chciał uprawiać seks z trzynastolatką. W samochodzie miał sztylet i maczetę
- Nie chcę sobie nawet wyobrażać, do jakich celów mógł tego użyć - mówi Krzysztof Dymkowski. To tzw. łowca pedofilów, który zaaranżował spotkanie z 34-letnim mężczyzną chętnym na seks z 13-latką. Podczas zatrzymania w jego samochodzie odnaleziono sztylet, maczetę, noże i gadżety erotyczne. Pedofil został aresztowany.
04.08.2017 | aktual.: 30.03.2022 10:49
Mężczyzna odezwał się do dziewczynki w czerwcu na jednym z portali internetowych. 13-latka odpowiedziała i nawiązał się między nimi intensywny kontakt. Zaniepokojeni długimi, internetowymi rozmowami swojej siostry dwaj chłopcy zasugerowali rodzicom, że coś jest nie w porządku.
Dorośli skontaktowali się w Krzysztofem Dymkowskim, tzw. łowcą pedofilów. - Zadzwonił do mnie ojciec tej dziewczynki, bo jego synowie zauważyli na jej profilu, że koresponduje z jakimś mężczyzną. Korespondencja wyraźnie miała podłoże seksualne, były też filmy porno - opowiada portalowi nowiny24.pl Dymkowski.
- Dał mi login do konta córki, także mogłem przejąć korespondencję. O wszystkim powiadomiliśmy policję. Zacząłem z nim pisać w jej imieniu i oniemiałem. To, co on wypisywał, co proponował, jeżyło włos na głowie - dodaje.
"Gdybym go miał pod ręką..."
Pedofil wyznał dziewczynce miłość i dopytywał, czy jest odwzajemniona. - To mi podsunęło myśl i napisałem, że nie mogę mu napisać, czy go kocham, bo go nie znam. On natychmiast zaproponował spotkanie. Pisał też, że już się tego spotkania doczekać nie może. Proponował seks analny, prosił, żeby się nie bała, że nie będzie bolało, bo weźmie ze sobą wazelinę i dużo prezerwatyw. Byłem tak wkurzony, że gdybym go miał pod ręką, to chyba bym mu solidnie przyłożył - mówi portalowi Dymkowski.
"Łowca pedofilów" zaproponował spotkanie w Debicy przy jednym z pomników. Pedofil, chociaż mieszkał w Warszawie, zgodził się. Gdy przyjechał na miejsce, schwytała go policja. - W momencie zatrzymania miał przy sobie maczetę, sztylet, noże, gadżety erotyczne - relacjonuje Dymkowski - Nie chcę sobie nawet wyobrażać, do jakich celów mógł tego użyć - mówi.
Mężczyzna nie ma stałego miejsca zamieszkania, zadecydowano więc o aresztowaniu go. 34-latkowi postawiono zarzuty, do których się przyznał.
Źródło: nowiny24.pl, Podkarpacka Policja