ŚwiatPE chce embarga na broń dla Arabii Saudyjskiej. Ekspert: to tylko sygnał polityczny

PE chce embarga na broń dla Arabii Saudyjskiej. Ekspert: to tylko sygnał polityczny

• PE wezwał do nałożenia embarga na broń do Arabii Saudyjskiej

• Powodem są oskarżenia, że Rijad i koalicjanci bombardują obszary cywilne w Jemenie

• Według eksperta, dr Roberta Czuldy, decyzja PE nic nie zmieni

• To nie Europa, ale USA są największym dostawcą borni dla Rijadu

PE chce embarga na broń dla Arabii Saudyjskiej. Ekspert: to tylko sygnał polityczny
Źródło zdjęć: © AFP | Mohammed Huwais
Małgorzata Gorol

29.02.2016 | aktual.: 29.02.2016 19:58

Od kiedy w marcu zeszłego roku Arabia Saudyjska rozpoczęła interwencję wojskową w sąsiednim Jemenie, Rijad i jego koalicjanci byli wielokrotnie oskarżani o bombardowanie cywilnych terenów. I choć druga strona konfliktu również ma mieć na sumieniu niewinnych ludzi, to - jak stwierdził przed kilkoma miesiącami, cytowany przez dziennik "The Independent", Zeid Ra'ad al-Hussein, oenzetowski komisarz ds. praw człowieka - siły pod wodzą Saudyjczyków stoją za "nieproporcjonalną" liczbą takich ataków.

Jemen ma być bowiem, obok Syrii, kolejną areną walki o prym na Bliskim Wschodzie między sunnicką Arabią Saudyjską a szyickim Iranem. Rijad przewodzi tam sojuszowi państw arabskich stojących po stronie obalonego prezydenta Abda ar-Rab Mansura al-Hadiego, z którym walczą z kolei szyiccy rebelianci Huti. Tych ostatnich ponoć wspiera Teheran, choć on sam zaprzecza. Nie trzeba szklanej kuli, by przewidzieć, że najgorzej na takich zastępczych starciach regionalnych mocarstw wychodzą cywile. W Jemenie zginęło ich już ok. 3 tysięcy (w tym 700 dzieci) - to połowa wszystkich ofiar trwającej od niemal roku wojny. Choć należałoby do nich doliczyć jeszcze tysiące rannych i pozbawionych dachu nad głową.

Organizacja Human Rights Watch kilkakrotnie twierdziła, że koalicja, której dowodzi Rijad, używa na cywilnych obszarach w Jemenie bomb kasetowych "made in USA". To nie tylko wyjątkowo śmiercionośna, ale i nieprecyzyjna amunicja. Pocisk kasetowy zawiera nawet kilkaset mniejszych bomb. Niektóre nie wybuchają od razu, stając się ukrytym zagrożeniem, jak miny. Właśnie dlatego wiele państw zakazało ich sprzedaży i używania. Ale nie Arabia Saudyjska, USA ani Jemen. Z kolei we wrześniu zeszłego roku w mediach głośno było o masakrze na weselu w Mokka, gdzie zginęło ok. 130 ludzi. O bombardowanie znów oskarżano saudyjskie lotnictwo, choć Rijad przekonywał, że on i jego sojusznicy nie stoją za nalotem. Miesiąc później pojawiły się podobne doniesienia o ataku sił koalicji na inne wesela - ofiar miało być niemal 60. Koalicja znów zaprzeczała odpowiedzialności. Wiadomości o rzekomych zbrodniach w Jemenie się mnożą, ale też szybko przebrzmiewają. Tymczasem krew nadal się leje.

Na początku lutego tego roku sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Mun zaapelował więc: - Jemen płonie. Naloty koalicji (pod wodzą Arabii Saudyjskiej - red.) nadal uderzają w szpitale, szkoły, meczety i cywilną infrastrukturę. (...) Państwa sygnatariusze Traktatu o handlu bronią powinny dać przykład realizacji jednego z jego głównych założeń - kontroli przepływu broni do aktorów, którzy mogą jej używać w sposób łamiący międzynarodowe prawo humanitarne.

I gdy już wydawało się, że na jego słowa odpowie jedynie echo, w Parlamencie Europejskim doszło do głosowania ws. embarga na broń dla Rijadu. Większością 359 do 212 głosów instytucja ta poparła wprowadzenie zakazów na sprzedaż broni Saudyjczykom, powołując się właśnie na coraz tragiczniejszą sytuację w Jemenie.

Kontrakty warte miliardy

Gra toczy się o naprawdę dużą stawkę. Według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI), biorąc pod uwagę dane z ostatnich pięciu lat, Arabia Saudyjska to drugi największy na świecie importer broni. Co więcej, jak zaznacza SIPRI, w latach 2011-2015 saudyjski import sprzętu wojskowego wzrósł aż o 275 proc. w porównaniu z latami 2006-2010.

Obraz
© (fot. WP)

Z kolei ostatni raport Control Arms szacował, że w 2015 r. wartość sprzedaży broni lub licencji wydanych na jej sprzedaż przez państwa, które są stronami i sygnatariuszami ATT, wynosi 25 miliardów dolarów. To właśnie część tej broni, którą dostarczają swojemu bliskowschodniemu sojusznikowi kraje Zachodu, jest wykorzystywana podczas ostrzałów w Jemenie.

Ale czy wezwanie Parlamentu Europejskiego do nałożenia embarga na jej sprzedaż przez kraje UE ma jakiekolwiek szanse na zmianę tej sytuacji? - Nie przywiązywałbym do tej decyzji większej wagi, to wyłącznie pewien sygnał polityczny - komentuje w rozmowie z WP dr Robert Czulda z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspert ds. sił zbrojnych na Bliskim Wschodzie. Według Czuldy europejskie państwa raczej nie zerwą z powodu głosowania w PE kontraktów na dostawy broni dla Rijadu. A nawet gdyby tak się stało, nie miałoby to większego znaczenia dla walk toczących się w Jemenie. Wszystko dlatego, że - jak podkreśla ekspert z UŁ - europejscy eksporterzy broni to drugorzędni partnerzy dla Saudyjczyków. Numerem jeden dla Rijadu są Stany Zjednoczone. I dopiero za Amerykanami, którzy sprzedali Saudyjczykom niemal połowę ich broni w ostatnich pięciu latach, znalazły się Wielka Brytania (30 proc.) oraz Hiszpania (5,9 proc.) - jak wynika z danych SIPRI.

-To strona amerykańska jest dominująca. Dostarcza m.in. precyzyjnej amunicji wykorzystywanej do ataków - mówi Czulda i dodaje: - gdyby np. państwa europejskie stwierdziły, że nie będą sprzedawać broni (Rijadowi - red.), to Arabia Saudyjska da sobie radę. Dostarczą jej więcej Amerykanie, ewentualnie Chiny lub Rosja.

Czy więc ostatnie głosowanie w PE było tylko zwykłą wydmuszką? - Parlament Europejski musi udawać, że ma jakiekolwiek znaczenie, ale podejmuje decyzje bez znaczenia. To tylko kolejny przykład jego działalności, który nie ma wpływu na rzeczywistość - zresztą, nie pierwszy i nie ostatni - komentuje ekspert, który dodaje, że np. Niemcy od dłuższego czasu wstrzymują sprzedaż czołgów Leopard 2A7+ do Arabii Saudyjskiej, ale nie z powodu stanowiska Unii Europejskiej, lecz wewnętrznych ograniczeń i sprzeciwu części polityków.

Tymczasem saudyjska interwencja w Jemenie będzie niedługo obchodzić swoją pierwszą rocznicę. Choć może się okazać, że nie ostatnią, bo walki nie ustają. Tymczasem największymi wygranymi przeciągającego się jemeńskiego konfliktu okazują się Al-Kaida, która zdobywa kolejne przyczółki na południu kraju, i handlarze bronią.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)