Pawlak: powinniśmy spojrzeć, jak wygląda świat realnie
Wydaje się, że dziś powinniśmy odejść od tej karuzeli politycznej i spojrzeć, jak wygląda świat realnie. Wczoraj usłyszeliśmy, że nie ma porozumienia z pielęgniarkami, w ochronie zdrowia jest kryzys. I trzeba tego typu sprawy rozwiązywać w pierwszej kolejności, a potem zajmować się salonami politycznymi - powiedział prezes PSL Waldemar Pawlak w "Salonie Politycznym Trójki".
11.07.2007 | aktual.: 11.07.2007 16:51
Krzysztof Skowroński: Pana zdaniem za tydzień, jak będzie wyglądać ta koalicja rządząca Polską? Czy będzie w niej Samoobrona, czy nie będzie w niej Samoobrony?
Waldemar Pawlak: To zależy od tego, jak te sprawy zostaną wyjaśnione, bo z tej perspektywy informacji dzisiejszej prasy, to wyglądałoby, że ta z pozoru taka kapitulancka postawa Samoobrony, że powróciła do koalicji może oznaczać tylko chwilę na to, aby zebrać dowody i ponownie Samoobrona przejdzie do bardzo ostrego kontrataku.
Do kontrataku? Wyjdzie z koalicji?
- Pewnie to doprowadzi do sytuacji takiej, że jesienią będziemy mieli wybory.
PSL jest za wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu?
- Ten wniosek, jeżeli zgodzą się na to dwa kluby, tzn. PO i PiS, wymaga tylko poparcia tylko jednego klubu. I to może być PSL, to może być SLD, to może być każdy inny klub i rozwiązanie Sejmu zostanie zrealizowane.
Musi być większość do tego, żeby się Sejm rozwiązał.
- Tak. Większość konstytucyjna.
PSL poprze taki wniosek? Poseł Szmajdziński złożył ten wniosek do laski marszałkowskiej.
- W tej chwili jest już wystarczająca liczba głosów. Jeżeli wnioski złożyło SLD, PO i uzyskają poparcie PiS-u, to rozwiązanie Sejmu będzie. I wtedy liczymy się z tym, żeby przystąpić do wyborów jesienią.
Ale z kolei ten wniosek można głosować w listopadzie.
- Tak. To się zgadza. Patrzę na to, że AWS prowadziło bardzo jednoosobowe uprawnienia dla marszałka - SLD zamiast przywrócić demokratyczne kierowanie parlamentem, podtrzymało to, bo było to dla SLD wygodne, a teraz PiS twórczo rozwija tę działalność. I marszałek Dorn - myślę, że - jest człowiekiem silnego charakteru i może to dać w listopadzie, w marcu przyszłego roku. Ale z kolei wybieg znalazł lider PO - Donald Tusk. Złożył 19 wniosków o odwołanie wszystkich ministrów, które z kolei będzie można głosować 5 września. Ten 5 września jest dniem przesilenia politycznego w Polsce?
- Nie sądzę. Tutaj też widać niestety ten problem po stronie opozycji. Wydaje się, że PO z SLD ścigały się, kto szybciej dobiegnie do mikrofonu z różnymi rewelacjami. I ten pomysł na 19 odwołań prowadzi do takiej sytuacji, że to spowodowało z powrotem napędzenie Andrzeja Leppera do koalicji. Natomiast, czy te wnioski będą głosowane w sierpniu, czy we wrześniu, to jeszcze nie wiadomo. O tym, kiedy zostanie zwołane posiedzenie Sejmu, decyduje marszałek. Jeżeli dojdzie do kryzysowych sytuacji w kraju, to rząd może być zainteresowany, żeby posiedzenie parlamentu było np. w grudniu i wtedy marszałek to spokojnie zapewni. Dlatego podchodziłbym do tej sprawy dość spokojnie i poszukiwał rozwiązań praktycznych. Wydaje się, że dziś powinniśmy odejść od tej karuzeli politycznej i spojrzeć, jak wygląda świat realnie. Wczoraj usłyszeliśmy, że nie ma porozumienia z pielęgniarkami, w ochronie zdrowia jest kryzys. I trzeba tego typu sprawy rozwiązywać w pierwszej kolejności, a potem zajmować się salonami politycznymi.
Ale salony polityczne są bardzo głośne i salonami politycznymi, właściwie teraz, po dymisji Andrzeja Leppera trzeba się zajmować. Z kolei Pan, tuż przed dymisją - może tydzień przed dymisją, był taki artykuł w "Dzienniku", w którym Pan mówił o koalicji 3xP. PO-PSL-PiS. To jest koncepcja realna, polityczna? Pan chce zrealizowania takiej koncepcji?
- Takie koncepcje są realizowane w kilku samorządach wojewódzkich i to nie jest coś niezwykłego. Podobna koalicja była przez całą poprzednią kadencję w samorządzie mazowieckim i dobrze funkcjonowała.
Ale przełóżmy to na dużą politykę.
- Gdyby politycy krajowi mieli trochę więcej zdrowego rozsądku, jak samorządowcy, to przypuszczam, że nie byłoby takich kryzysowych sytuacji, jakie mamy teraz, gdzie bardziej symbolika i to, kto komu tam nakrzyczał, czy nawybrzydzał, bardziej decyduje, niż realne interesy i potrzeby kraju, czy gospodarki.