Pawlak: musimy skutecznie "wyciskać brukselkę"
Dwa lata w Unii pokazały, że w Polsce jest biurokratyczny bałagan. Musimy w dalszym ciągu myśleć o tym, jak skutecznie "wyciskać brukselkę" i korzystać z dobrodziejstw wspólnoty. Jeśli chodzi o wejście do strefy euro, to w tej kwestii nie może być pośpiechu. Jest zaskakujące, że Samoobrona zwraca rządowi uwagę na konieczność ustalenia terminów, związanych z przejściem Polski na wspólną walutę. To pokazuje, że elastyczność tej partii jest zdumiewająca. Jej liderzy są gotowi na wszystkie fikołki polityczne.
Sygnały Dnia: Panie prezesie, bilans dwóch lat w Unii Europejskiej był tematem sejmowej debaty. Ubywa zdaje się (przynajmniej z tego, co mówili posłowie wczoraj na sali) przeciwników integracji. Zresztą również gwałtownie ubyło posłów, kiedy rozpoczęła się debata posłów na sali sejmowej. Jak pan sądzi, te dwa lata to duży sukces, sukces umiarkowany czy ujawnienie pewnych problemów, jakie nas czekają?
Waldemar Pawlak: Mówienie o przeciwnikach, kiedy jesteśmy już w Unii Europejskiej, jest prawie że nie na miejscu, bo w tej chwili trzeba myśleć o tym, jak skutecznie „wyciskać brukselkę” i w jaki sposób korzystać z tych możliwości, które daje członkostwo w Unii Europejskiej. I w tym zakresie na pewno potrzebne jest uproszczenie procedur, bo ze strony PSL takie wnioski składaliśmy na początku kadencji i niestety po tych ponad siedmiu miesiącach funkcjonowania rządu nie widać tutaj za dużej poprawy. Wczoraj dopiero na Komisji Samorządu Terytorialnego zakończyliśmy prace nad zmianą ustawy o Narodowym Planie Rozwoju, który nieco uprości te procedury. Ale też w moim przekonaniu jest to za mało, bo powinniśmy już mieć dobre projekty na gospodarowanie środkami europejskimi w latach 2007-13, a na razie poza zmianami nazw, bo zamiast Narodowego Planu Rozwoju mamy takie nowe, ciekawe i tajemnicze zaklęcie, jak Narodowe Ramy Odniesienia czy Narodowa Strategia Rozwoju, poza tą zmianą nazw nie widać zmiany
mechanizmów. A niewątpliwie potrzebne są takie możliwości, abyśmy skutecznie wykorzystali te środki, które są w budżecie Unii Europejskiej. I jak oceniają specjaliści, w głównej mierze problemy są związane nie tyle z przeszkodami po stronie Unii, co z nadmiarem biurokracji po stronie polskiej.
Dyskusja wczorajsza może była nieco senna, ale na pewno uwagę zwróciła wypowiedź przedstawiciela Samoobrony, partii, która uchodzi za partię sceptyczną, jeśli chodzi o naszą integrację z Unią Europejską. Mianowicie powiedział on, że rząd powinien podjąć prace nad kalendarzem wejścia Polski do strefy euro.
- Myślę, że tutaj to jest duże zaskoczenie i to chyba pokazuje, że elastyczność Samoobrony jest zdumiewająca i praktycznie Samoobrona, jak widać, gotowa jest na wszystkie zwroty i na wszystkie fikołki polityczne. W moim przekonaniu akurat jeżeli chodzi o wejście do strefy euro, jest to bardzo poważna decyzja i przy obecnych realiach wydaje się, że zupełnie niepotrzebny jest pośpiech, bo możemy stracić jeden z atutów, to znaczy samodzielność, suwerenność w zakresie polityki pieniężnej, polityki monetarnej. Może to być też problem, jeżeli będzie wejście do strefy euro przy zbyt mocnym złotym, bo to osłabia konkurencyjność naszej gospodarki. Chcę podkreślić, że Wielka Brytania, która nie jest w strefie euro, rozwija się szybciej niż kraje, które są w strefie euro i jest tam niższe bezrobocie. Irlandia po wejściu do strefy euro straciła tempo rozwoju gospodarczego. I to są takie praktyczne sygnały, które by nakazywały ostrożność. Brytyjczycy zresztą do tej sprawy podchodzą w sposób bardzo praktyczny, to znaczy
mówią, że wejdą do strefy euro w odpowiednim czasie. A więc nie ma tutaj pośpiechu.
No tak, ale czy podjęcie prac nad kalendarzem oznacza pośpiech?
- Myślę, że na obecnym etapie należałoby raczej pomyśleć o naszej krajowej polityce i to dotyczy polityki banku centralnego, Rady Polityki Pieniężnej. Jeżeli Samoobrona robi taki zwrot i taką przewrotkę, to widać, że na te deklaracje Samoobrony w żadnej mierze nie należy liczyć i nie należy patrzeć poważnie, bo w zależności od okoliczności to będą taką... Można posłużyć się taką fraszką Sztaudyngera: „Modlą się pod figurą, wszystko im jedną, pod którą”, byleby tylko to było dobre w aktualnej koniunkturze.
Przy okazji sejmowej dyskusji nad wprowadzeniem w życie stosowania przez Polskę europejskiego nakazu aresztowania, czyli konieczności odpowiednich zmian w ustawie zasadniczej, partie polityczne prezentują swoje pomysły na zmiany w Konstytucji – a to Platforma, żeby przestępcy nie zasiadali w ławach poselskich, a to Prawo i Sprawiedliwość o ułatwieniach w dostępie do niektórych zawodów, w tym przypadku prawniczych, SLD mówi o Radzie Konstytucyjnej pod kierownictwem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zresztą prezydent taką możliwość odrzuca. A PSL ma jakieś propozycje co do Konstytucji i konieczności zmiany jakichś zapisów?
- Ta zmiana ma charakter incydentalny i jest związana z dostosowaniem do naszych realiów funkcjonowania w Unii Europejskiej, choć też nie jest pozbawiona kontrowersji, bo chociażby dzisiejsze publikacje wskazują, że mogą być obawy co do na przykład naszych żołnierzy, którzy wykonują misje zagraniczne, że mogą być po prostu na podstawie tych przepisów ścigani. I jeżeli brać pod uwagę takie wyczucie Amerykanów, którzy do tego typu projektu nie przystępują właśnie z obawy o los swoich żołnierzy, to warto by się nad tą sytuacją też jeszcze zastanowić. PSL zwraca uwagę, że jeżeli mówimy o potrzebie zmian Konstytucji, to wtedy warto podyskutować o takim całościowym podejściu do oceny funkcjonowania tej Konstytucji, która była uchwalona prawie dziesięć lat temu. Myśmy na przykład proponowali, żeby formułę Senatu zastąpić Izbą Samorządową, żeby środowiska samorządowe miały realny wpływ na kształtowanie prawa i nie były spychane przez aktualny układ rządowy do takiej funkcji, że muszą wykonać różne trudne zadania
często bez środków i bez kompetencji.