Paweł Lisicki: Biskup Pieronek miota gromy na PiS. Emerytowany hierarcha na wojennej ścieżce
Kto by przewidział, że biskup tak niechętny upolitycznieniu Kościoła, stanie się współczesną polską wersją Dolores Ibarruri, gromicielem partii rządzącej, prawdziwym młotem na Jarosława Kaczyńskiego? To ci dopiero komedia omyłek, chciałoby się powiedzieć, kiedy patrzy się, jak największy przeciwnik politycznego zaangażowania Kościoła codziennie niemal z coraz większą stanowczością w wir życia politycznego się rzuca, na czele ruchu sprzeciwu staje i w swym radykalizmie nawet co bardziej ospałych przedstawicieli opozycji wyprzedza. Kuriozalne, nieprawdaż?
06.10.2017 | aktual.: 06.10.2017 16:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najpierw krótkie wspomnienie. Kilka lat temu, w czasie jednej z debat w Świnoujściu, debatowałem z biskupem Tadeuszem Pieronkiem na temat relacji Kościoła i państwa. Twierdziłem, że zasadniczym błędem była rezygnacja, wskutek reform Soboru Watykańskiego II, księży i biskupów z aktywnego udziału w polityce. Ksiądz biskup zaś, jak łatwo się domyślić, dowodził, że politykę należy pozostawić świeckim, a ludzie Kościoła bezpośrednio na życie partyjne wpływać nie powinni. Przypomniałem sobie tę wymianę zdań i uśmiechnąłem się w duchu – kto by pomyślał, że ledwo kilka lat później ksiądz biskup z taką mocą głoszący zasadę niewtrącania się Kościoła do polityki stanie się głównym trybunem antypisowskiej kampanii propagandowej.
Podobnie osobliwe musi być to zjawisko z jeszcze jednego punktu widzenia: mimo powszechnej opinii, że Kościół wspiera PiS, nigdy wcześniej żaden hierarcha, nawet emerytowany, nie pozwolił sobie na tak wyraziste zaangażowanie po stronie prawicowej opcji politycznej, jak właśnie biskup Pieronek po liberalno-lewicowej.
Postawić zarzuty Kaczyńskiemu
Jeszcze w lipcu, oceniając sejmowe wystąpienie prezesa PiS, biskup wzywał prokuraturę do postawienia zarzutów Jarosławowi Kaczyńskiemu: "To one [organy śledcze] powinny działać, bo tego typu oskarżenia o zabójstwo jest przestępstwem, które powinno być ścigane z urzędu. Jeśli tego nie będzie, to mamy obraz partii, którą nazwałbym Bezprawiem i Niesprawiedliwością, a nie Prawem i Sprawiedliwością".
W tym samym wywiadzie z radiem TOK FM biskup Pieronek w czambuł potępił wszystkie praktycznie działania rządzących. Ustawę o zgromadzeniach nazwał "atrapą", badania komisji smoleńskiej i śledztwo w tej sprawie okazało się "mistyfikacją". Najmocniej jednak zabrzmiały jego słowa o tym, że w Polsce panuje już dyktatura. "Dyktaturę już mamy. [Kaczyński] mówi, że bez żadnego trybu wchodzi na mównicę, będąc zwykłym posłem i nikt nie wyciąga żadnych konsekwencji. A innych posłów wyklucza się z obrad. Gdzie tu jest równość? A dyktatura polega na tym, że niszczy równość".
Doprawdy, aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy opowiada wprawdzie były, ale jednak prawdziwy, sekretarz Episkopatu Polski! Dla niego wejście na mównicę sejmową przez Kaczyńskiego było dowodem dyktatury.
Zobacz także: Biskup Pieronek o ekshumacji ofiar smoleńskich
Jak zwykle w tego typu opowieściach, musi pojawić się prawdziwe monstrum i bestia, czyli sam najstraszliwszy ze wszystkich złych ludzi na świecie, Adolf z wąsikiem, jako właściwy punkt odniesienia dla Jarosława Kaczyńskiego: "Mieliśmy w historii wiele takich sytuacji. Na przykład po dojściu do władzy Hitlera, byli tacy, którzy zabrali głos. Ale większość milczała. Ze strachu. Trzeba się spytać dlaczego dziś ludzie się boją. Tam groziła śmierć, a tu groziłaby marginalizacja, wyklęcie i tyle".
Polska jak hitlerowskie Niemcy?
A więc Polska to kraj porównywalny do hitlerowskich Niemiec, w którym to straszliwy dyktator, całkiem przypadkowo lider rządzącej większości, wchodzi na trybunę sejmową i mówi prawie dwie minuty i nikt go za to nie ściga. Gdyby tak biskup Pieronek miał odpowiednie po temu narzędzia, dawno już widzielibyśmy prezesa PiS za więziennymi kratkami…
Tezę o panującej w Polsce dyktaturze biskup Pieronek powtórzył kilka dni temu. "Jak inaczej można nazwać rządy sprawowane przez jednostkę, która od początku i systematycznie orze wszystkie problemy, które są do załatwienia?". Hmm, nie bardzo wprawdzie pojmuję co to znaczy "orać problemy", ale najwyraźniej zwolennikom tez biskupa Pieronka owa niejasność nie przeszkadza. Tu nie rozum i argument się liczy, ale intensywność potępienia.
Podobnie z radością łykają oni inne oceny wygłaszane przez hierarchę: "Te odwołania do wartości chrześcijańskich [u Jarosława Kaczyńskiego] od dawna już nie są szczere. To wszystko jest tylko pozór, taka gra" – to kolejny przykład etyki biskupa. Skąd biskup Pieronek to wie? Żeby tak mocno piętnować czyjeś zachowanie, musiałby mieć inną, jakąś, głębszą, tajemną wiedzę o sercu prezesa. A tak? Tak to pozostają inwektywy. I to w odniesieniu do każdej praktycznie rządowej inicjatywy – np. hierarcha akcję billboardową Polskiej Fundacji Narodowej uznał za działanie "metodą gangsterską".
Co powoduje biskupem Pieronkiem?
Z miesiąca na miesiąc zacietrzewienie biskupa Pieronka rośnie. Zastanawiam się, co nim powoduje. Może to, że wreszcie na starość zdobył sobie uznanie liberalnych mediów, które cytują go ile wlezie? Wiadomo dlaczego – wreszcie jest biskup, który z pasją agitatora atakuje PiS i mówi wszystko to, co odbiorcy tych mediów chcieliby usłyszeć. Oczywiście, lepszy byłby biskup nie emeryt, ale na bezrybiu i rak ryba, a księdzu biskupowi wystarczy tylko przystawić do ust sitko mikrofonu i będzie nadawał na władze tak, że im w kości pójdzie.
Doprawdy, szkoda, że wokół biskupa nie znalazł się nikt, kto pokazałby mu niestosowność takiego zachowania. Nikt, kto powiedziałby mu, że tak nie wypada, że wielu innych mogłoby występować w roli antypisowskiej szczekaczki i nie ma sensu w takim wyścigu, przy jego wieku i pozycji, występować. Ale takich doradców nie ma. Przeciwnie, raz po raz widzę, jak kolejni zagończycy co bardziej próbują biskupa podbechtywać i do ataku na PiS zachęcać.
Może to chętne wykorzystywanie biskupiego "ciągu na szkło" najlepiej pokazuje marną kondycję opozycji, której cała energia skupia się na tym, żeby jak najgłośniej i najbardziej brutalnie wykrzyczeć swój sprzeciw? Wówczas kariera medialna biskupa stałaby się swoistym symbolem niemocy i jałowości całej formacji, w której inwektywy zastąpiły myślenie.
Paweł Lisicki dla WP Opinie