PolskaPaweł Graś: uczestnicy wtorkowych zadym nie mogą spać spokojnie

Paweł Graś: uczestnicy wtorkowych zadym nie mogą spać spokojnie

Rzecznik rządu Paweł Graś zapewnił w środę, że uczestnicy wtorkowych "zadym" w Warszawie nie mogą spać spokojnie, ponieważ będą dalsze zatrzymania. Jak poinformował, do tej pory zatrzymano 184 osoby, które brały udział w zamieszkach w związku z meczem Polska-Rosja.

Paweł Graś: uczestnicy wtorkowych zadym nie mogą spać spokojnie
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Hrechorowicz

Graś, który był w środę rano gościem radia RMF FM, powiedział, że w zadymach brało udział kilkaset osób. - W tej chwili mamy 184 zatrzymanych, te zatrzymania będą nadal trwały, bo trwa identyfikacja (na podstawie) różnego rodzaju materiału, monitoringu zgromadzonego przez policję - powiedział.

Dlatego, jak przekonywał rzecznik rządu, "ci, którzy brali udział we wczorajszych zadymach, raczej spać spokojnie nie mogą". Według niego byli to pseudokibice, który nie interesował mecz, a zadymy.

Graś przekonywał, że te zadymy "były to sytuacje nieuniknione". Zwrócił jednak uwagę, że policja nie dopuściła do ich eskalacji, co było jej celem.

Rzecznik rządu wyraził nadzieję, że wtorkowe wydarzenia w stolicy nie spowodują politycznej zawieruchy. Dopytywany, czy z polskiej strony padną jakieś przeprosiny, Graś odparł: "doszło do sytuacji, do jakiej dochodzi przy tego typu imprezach wszędzie na całym świecie, skala na szczęście była stosunkowo niewielka".

Rzecznik rządu dopytywał dziennikarza "kto ma przepraszać i kogo". Przypomniał też, że wśród zatrzymanych jest ponad 150 Polaków i kilkudziesięciu Rosjan. - Nie dajmy się zwariować - apelował. Jak dodał, najważniejsze jest to, że polscy kibice zdali egzamin i w znacznej większości przyjechali do Warszawy, by kibicować.

Odnosząc się do wyniku meczu Polska-Rosja, czyli remisu 1:1, Graś ocenił, że "było to zwycięstwo", ponieważ "uciekliśmy spod miecza i z tego się należy cieszyć". Remis z Rosją wciąż nie zamyka przed polską drużyną drogi do dalszej fazy rozgrywek na Euro 2012.

Wtorkowe zamieszki rozpoczęły się podczas marszu rosyjskich kibiców, którzy spod dworca kolejowego Warszawa-Powiśle przechodzili na Stadion Narodowy. Grupa ok. 100 pseudokibiców obu drużyn próbowała doprowadzić do konfrontacji. Nie dopuściła do tego policja. Zakończyło się na bójkach, rzucaniu kamieniami, butelkami, odpalaniu petard i rac. Kilkanaście osób odniosło obrażenia.

W czasie samego meczu grupy pseudokibiców przeniosły się w okolice Strefy Kibica, którą odgrodziły od nich kordony policji. Funkcjonariuszy obrzucali kamieniami, butelkami, odpalali race. Kilkudziesięciu chuliganów wdarło się też przez wejście techniczne do strefy. Wejście zostało zamknięte i zabezpieczone przez ochronę oraz policję.

Po zakończeniu spotkania grupy "kiboli" zaczęły przemieszczać się w okolice Starego Miasta i Ronda de Gaulle'a. Właśnie przy rondzie planowali "ustawkę" z pseudokibicami rosyjskimi, której zapobiegła policja.

Ze względu na sytuację, po meczu poproszono kibiców rosyjskich - którzy byli na stadionie - by opuścili obiekt 20 minut później. Zdecydowano także o wyłączeniu z ruchu drugiego z mostów - Świętokrzyskiego - by nie dopuścić do chuligańskich ataków. Policja do powstrzymania "kiboli" użyła m.in. armatek wodnych, gazu pieprzowego i w kilku przypadkach broni gładkolufowej.

Źródło artykułu:PAP
paweł graśeuro 2012warszawa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (709)