PublicystykaPaweł Demirski pobity w Warszawie. Sławomir Sierakowski: Polska kibolska, czyli do przodu biało-biali

Paweł Demirski pobity w Warszawie. Sławomir Sierakowski: Polska kibolska, czyli do przodu biało-biali

Tego, czego nie można już robić w Londynie, można we Wrocławiu i Krakowie, który przy okazji polska modernizacja i węgierskie tanie linie lotnicze zamieniły w tani sklep monopolowy i burdel. W tej sprawie zdecydowanie popieram hasło Jarosława Kaczyńskiego, żeby Polska wstała z kolan - pisze Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski.

Paweł Demirski pobity w Warszawie. Sławomir Sierakowski: Polska kibolska, czyli do przodu biało-biali
Źródło zdjęć: © Eastnews | Maciej Gillert/MEDIA PICTURES
Sławomir Sierakowski

Wiadomość, że Paweł Demirski został pobity przez kiboli wracających z Pucharu Polski, dostałem SMS-em. W internecie szybko znalazłem opis zdarzenia na portalu dziennik.pl w dziale "Rozrywka", gdzie przeczytałem, że Demirski w sklepie na Ochocie stanął w obronie Pakistańczyka i zobaczyłem zdjęcie twarzy w szwach.

Paweł Demirski to polski pisarz i członek zespołu "Krytyki Politycznej" (więc mogę być nieobiektywny, krytykując pobicie człowieka). Niedawno był gościem "Wirtualnej Polski" w programie #Dziejesienazywo. Rozmawialiśmy o przemocy w Polsce. Demirski powiedział: "Polska zbrunatniała w sposób bardzo poważny". To było tego dnia, gdy "Gazeta Wyborcza" wydrukowała "Polską mapę nienawiści", która pokazywała, że od września pobito co najmniej 22 osoby z powodu ich koloru skóry, narodowości czy wyznania. Wielu innym grożono, wybijano szyby w mieszkaniach, obrażano. We wtorek kibole do mapy dopisali Pakistańczyka. Napadani są Turcy, Chilijczycy, Hindusi, a nawet Ukraińcy z polskim obywatelstwem i bez, doskonale mówiący po polsku i nie. Napadanych łączy chyba tylko nienawiść ze strony troglodytów nawiedzających stadiony.

Demirski dziwił się w programie, jak mogą na marszach Ruchu Narodowego pojawiać się jednocześnie symbole Polski Walczącej i krzyże celtyckie, zakazane w Niemczech jako symbol neofaszyzmu. Nigdy nie słyszałem o akcji jakiejkolwiek instytucji, która przedstawia się jako patriotyczna, żeby przeciwko temu zaprotestowała. Dlaczego znaku Walczącej Polski nie broni przed takim towarzystwem Muzeum Powstania Warszawskiego? Nie słyszałem też o reakcji polskiego rządu, żeby protestował przeciwko spaleniu kukły Żyda we Wrocławiu, ani przeciwko neonazistowskiemu koncertowi w Białymstoku. Doszliśmy do sytuacji, w której ostrzega się studentów, żeby nie przychodzili na kampus, a nie neonazistów, że grozi im więzienie za mowę nienawiści. A wszystko to w Polsce rządzonej przez polskich patriotów.

Polska duma narodowa polega na biciu słabszego albo na niereagowaniu na to bicie. No bo ilu Pakistańczyków kibole mogą spotkać na Ochocie? Ciekawe jak odważni byliby polscy chojracy na przykład w Karaczi? Dopóki prezes nie zdecyduje się wypowiedzieć komuś wojny, polskie losy raczej ich nie przegonią tak daleko. Choć przecież zdarzyło się, że i przez Iran szli nasi bohaterowie, i to z symbolicznej dla polskich patriotów Armii Andersa, przyjmowani byli przyjaźnie.

Dlaczego rośnie ilość przemocy na tle rasistowskim? My przecież nie jesteśmy Niemcami, żeby przyjmować uchodźców. Tym bardziej, że prezes, szybciej nawet niż rosyjski sanepid, wykrył "pasożyty i pierwotniaki w organizmach uchodźców groźne dla Polaków". Ale tak jak Polacy potrafią rozwijać antysemityzm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów. tak kwitnie dziś antyuchodźcza polityka bez uchodźców. Niestety, nawet partie opozycji dają się zastraszyć i gdy ostatnio Komisja Europejska zapowiedziała możliwość wprowadzenia finansowych rekompensat od krajów, które odmawiają solidarnościowej polityki z Włochami i Grecją, wszystkie partie parlamentarne odpowiedziały jednym głosem, że tak nie wolno. I żadna, oczywiście, nie dodaje, jak należy postąpić. Powiedzenie dziś, że trzeba przyjąć uchodźców, staje się coraz bardziej ryzykowne w dumnej ojczyźnie "Solidarności".

Zaraz znowu zobaczymy dostojną twarz superministra i mianowanego przez wszystkie media na przyszłego premiera Mateusza Morawieckiego. Co pobicie Demirskiego ma wspólnego z "bilionerem" Morawieckim? Otóż ma. Bo to jest pytanie o model modernizacji, której stadion stał się symbolem. Nota bene, ten sam, z którego wracali kibice. Co klasę polityczną bardziej interesuje? Rury, schody i to, czy się świeci z daleka czy nie, czy też emocje, postawy i relacje międzyludzkie? Pierwsze to modernizacja techniczna, którą symbolizuje dziś "bilion" Morawskiego, a druga to modernizacja społeczna, czyli ludzie, a nie rury i krzesła. Tej nie symbolizuje w Polsce jeszcze nic, mimo że więzi ludzkie akurat też przynoszą zysk (gdyby przynosiły straty także należałoby je wspierać, jeśli mamy się czymś różnic od zwierząt).

Od pewnego poziomu, rozwój gospodarczy jest bez modernizacji społecznej niemożliwy. A zatem bez programów antyprzemocowych w szkołach (prowadzonych na Zachodzie także w ramach edukacji seksualnej), rzeczywistego ścigania mowy nienawiści, piętnowania faszystowskich demonstracji, krzewienia patriotyzmu przyjaznego innym, a nie nacjonalistycznego, w Polsce się nie poprawi. Komplet 80.000 ludzi na meczach Borussi Dortmund, niezależnie od tego, czy jest pierwsza czy ostatnia w tabeli, to co innego niż mizerne parę, średnio kilkanaście tysięcy u nas. Dodajmy, że jest to też komplet ras, kolorów i wszystkich możliwych różnic. W Niemczech oczywiście, nie w biało-białej Polsce. W każdym kraju zdarza się przemoc i w każdym kraju znajdą się chorzy z nienawiści kibole, ale polski poziom przyzwolenia policji, mentalność władz czy aprobaty społecznej dla kiboli jest wciąż nieporównywalny z państwami prawdziwego Zachodu.

Mieszkałem kilka lat w różnych miejscach na Zachodzie, nigdzie nie widziałem takich hord rozproszonych po ulicach i narzucających prawo pięści. Owszem, w zachodnich stolicach, nawet częściej niż u nas, słychać pieśni kibicowskie i wykrzykiwane hasła klubów, tylko że inaczej niż tu nas. W Polsce są one zapowiedzią potencjalnej bójki i zwierzęcego zachowania. Tego, czego nie można już robić w Londynie, można we Wrocławiu i Krakowie, który przy okazji polska modernizacja i węgierskie tanie linie lotnicze zamieniły w tani sklep monopolowy i burdel. W tej sprawie zdecydowanie popieram hasło Jarosława Kaczyńskiego, żeby Polska wstała z kolan.

Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (526)