Patrol Rutkowskiego odpowie za najazd na szkołę
Trzej pracownicy biura doradczego Krzysztofa
Rutkowskiego złamali prawo, przeprowadzając akcję w szkole
podstawowej w Książenicach w powiecie rybnickim (Śląskie) - uznała
Prokuratura Rejonowa w Rybniku, która przedstawiła im zarzuty w
tej sprawie - poinformowała szefowa prokuratury Bernadeta
Breisa. Rutkowski stanowczo nie zgadza się z zarzutami.
15.02.2006 | aktual.: 15.02.2006 17:31
W październiku ubiegłego roku trzej pracownicy agencji Rutkowskiego przyszli z matką 7-letniego Krzysia do szkoły w Książenicach. Dziecko dotąd mieszkało z ojcem. Matka, wspomagana przez pracowników detektywa, wyprowadziła chłopca z lekcji. Doszło do szamotaniny. Pojawienie się ludzi w czarnych kamizelkach wywołało panikę w klasie, część dzieci i wychowawczyni zaczęli płakać. Krzyś schował się za wychowawczynię. Sprawą zajęła się prokuratura, dzieciom udzielono pomocy psychologicznej.
Osobom uczestniczącym w tej akcji przedstawiliśmy zarzuty z ustawy o usługach detektywistycznych oraz z kodeksu karnego: naruszenia miru domowego i zmuszenia do określonego zachowania pracowników szkoły i uczniów - powiedziała prokurator Breisa.
Podejrzani nie przyznali się do winy i uważają, że działali w granicach prawa. Prokuratura zastosowała wobec nich dozór policji. Zostanie on uchylony, jeżeli wpłacą po 10 tys. zł poręczenia majątkowego.
Jak ustaliła prokuratura, dwóch spośród podejrzanych miało licencję pracownika ochrony. Prokurator wystąpił do policji, by im je zawiesić. Trzecia osoba nie miała takiego dokumentu.
Żadna z tych osób nie miała licencji na wykonywanie usług detektywistycznych, a de facto takie czynności wykonywali. Obserwacja, ustalanie pewnych danych, prowadzenie inwigilacji i wykonywanie wyroku przez organ, który nie jest do tego uprawniony, to wszystko naruszało przepisy ustawy o usługach detektywistycznych - podkreśliła szefowa rybnickiej prokuratury. Firma Rutkowskiego - dodała Breisa - nie ma żadnych specjalnych zezwoleń, koncesji czy licencji detektywistycznych.
Rutkowski zapowiada, że złoży skargę na prowadzącego śledztwo prokuratora. Mamy tu do czynienia z osobą, która jest zupełnie nieodpowiedzialna - wykorzystując swoją funkcję przekracza swoje uprawnienia. Zostało złożone do sądu w Rybniku zaskarżenie decyzji pana prokuratora i czekamy w tej chwili na rozpoznanie tej sprawy - powiedział Rutkowski.
Prokurator, który wyjątkowo nie lubi firmy Rutkowski, zresztą nie ukrywa tego, mówiąc do jednego z moich pracowników, że takie firmy jak Biuro Rutkowski nie powinny istnieć. Mało tego, pracownice szkoły były nakłaniane do składania zeznań, które miałyby obciążać moich ludzi. To jest dramatyczne, to jest tragiczne - dodał. Rutkowski podkreślił też, że matka, którą reprezentowało jego biuro, przez kilka lat bezskutecznie starała się o wyegzekwowanie wyroku sądu, który przyznał jej prawo do opieki nad chłopcem.
Śledztwo w tej sprawie ma się zakończyć jeszcze w tym miesiącu. Postępowanie jest rozwojowe, krąg podejrzanych nie jest jeszcze zamknięty - zaznaczyła prok. Breisa. Powołując się na dobro postępowania, nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy zarzuty mogą zostać postawione Rutkowskiemu.
Do aktu oskarżenia będzie dołączony dodatkowy pozew. Rodzice uczniów oraz pracownicy szkoły domagają się bowiem zadośćuczynienia za akcję ludzi Rutkowskiego.
Breisa poinformowała też, że śledztwo w tej sprawie prowadzi już wyłącznie prokuratura, która zarzuca rybnickiej policji ignorowanie poleceń, niewykonywanie wskazanych czynności procesowych, nieprzekazywanie informacji.
Przez trzy miesiące przesłuchano siedmiu świadków. W ciągu niespełna tygodnia prokurator, który przejął sprawę zdążył przesłuchać 18 świadków, wykonać konfrontacje, sporządzić zarzuty, przesłuchać podejrzanych, zastosować wobec nich środki zapobiegawcze - podkreśliła.
Krótko po przeprowadzonej akcji Rutkowski zapewniał, że jego ludzie przy całym zdarzeniu jedynie asystowali, chroniąc matkę chłopca i umożliwiając jej zabranie dziecka, mimo sprzeciwu dyrektorki szkoły, nauczycielki i innej pracownicy. O przebieg zajścia obwiniał dyrektorkę szkoły, która - według niego - wiedząc, że matka dysponuje prawomocnym wyrokiem sądu z klauzulą natychmiastowej wykonalności, powinna sama przyprowadzić dziecko.
Dyrektorka wyjaśniała, że zna sprawę sporu rodziców Krzysia. Uważała jednak, że w przekazaniu dziecka powinni uczestniczyć policja i kurator. O akcji pracowników Rutkowskiego dyrektorka zawiadomiła policję, podobnie jak oni sami przed podjęciem akcji. Policja jednak nie przyjechała.
Wątek niedopełnienia obowiązków przez policję badała Prokuratura Rejonowa w Żorach, która zarzuciła oficerowi dyżurnemu rybnickiej komendy niedopełnienie obowiązków. Do sądu w Rybniku trafił już akt oskarżenia przeciwko niemu - powiedział szef żorskiej prokuratury Tadeusz Żymełka.