Trwa ładowanie...
08-07-2013 14:30

Patowa sytuacja Edwarda Snowdena. Na dobre "zamieszka" na moskiewskim lotnisku?

Historia Edwarda Snowdena już od miesiąca przyciąga uwagę świata. Czasem przypomina szpiegowską powieść - tak jak wtedy, gdy z tymczasowymi dokumentami podróżnymi od ekwadorskiego konsula uciekał z Hongkongu do Moskwy.

Patowa sytuacja Edwarda Snowdena. Na dobre "zamieszka" na moskiewskim lotnisku?Źródło: AFP, fot: Kenzo Tribouillard
d2l3q0v
d2l3q0v

Innym razem wygląda raczej na komedię - na przykład wtedy, gdy rosyjska szpieg-celebrytka Anna Chapman oświadczyła mu się przez Facebooka.

Ale dla 30-letniego whistlebloweranawet w tych najweselszych momentach sprawa jest bardzo poważna. Wyjawił tajemnice największego mocarstwa, i jeśli wpadnie w jego ręce, spędzi 30 lat w więzieniu. Z całych sił szuka więc kogoś, kto zaoferowałby mu azyl polityczny. Problem w tym, że nie łatwo będzie mu z niego skorzystać. Zacznijmy jednak od początku - a przynajmniej momentu, gdy rozpętała się burza

Sieć

6 czerwca 2013 roku "Guardian" i "Washington Post" zaczęły publikować informacje na temat tajnego programu inwigilacji prowadzonego przez amerykańskie i brytyjskie służby bezpieczeństwa. PRISM, jak go nazwano, miał służyć do śledzenia komunikacji kilkudziesięciu milionów użytkowników internetu i telefonów komórkowych. By uwiarygodnić swoje rewelacje, dziennikarze opublikowali rządowe dokumenty, które przez kilka miesięcy otrzymywali od współpracującego z CIA i NSA specjalisty od zabezpieczeń komputerowych Edwarda Snowdena. W parę chwil niepozorny mężczyzna z Północnej Karoliny stał się symbolem. Dla jednych - heroizmu. Dla innych - zdrady.

Snowden musiał wiedzieć, że przekazując utajnione informacje mediom złamie prawo i narazi się na gniew Waszyngtonu. Nim wybrzmiało echo pierwszych artykułów, gdy w połowie czerwca na koncie młodego komputerowca wylądowały trzy zarzuty kryminalne, każdy wart 10 lat więzienia. Ale Snowden był już wtedy bardzo daleko - przewidując, co się stanie, parę tygodni wcześniej wziął symulowany urlop zdrowotny w pracy i wyleciał do Hongkongu.

d2l3q0v

Gdy tożsamość i miejsce pobytu whistleblowerawyszły na jaw, USA zażądały natychmiastowej deportacji Amerykanina - w przeciwieństwie do reszty Chin, z Hongkongiem łączyła je umowa ekstradycyjna podpisana jeszcze w czasach brytyjskiego zwierzchnictwa nad prowincją. Lokalne władze wcale jednak nie paliły się do wydawania uciekiniera. Wielu hongkońskich polityków postrzegało Snowdena jako zbiega politycznego i było za udzieleniem mu schronienia. Pekin wolał z kolei nie mieszać się do sprawy, by nie narażać na szwank swoich relacji z Białym Domem.

Hongkończycy początkowo odrzucili amerykański wniosek o ekstradycję jako niespełniający wszystkich wymogów formalnych, a potem zaczęli wskazywać na inne prawne przeszkody. Dyplomatyczna presja ze strony USA była jednak coraz większa. W końcu problem rozwiązał się sam - 23 czerwca Snowden zniknął, by wkrótce potem odnaleźć się na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo.

Interwencja

Jakim sposobem ścigany listem gończym Amerykanin bez paszportu (Waszyngton zdążył go unieważnić) wszedł na pokład samolotu rosyjskich linii Aeroflot? Początkowo przypuszczano, że w sprawę zaangażowały się miejscowe służby bezpieczeństwa. Prawda okazała się nieco mniej efektowna. Snowden opuścił Hongkong na podstawie tymczasowego dokumentu podróżnego, który - pod wpływem założyciela WikiLeaks, Juliana Assange'a - wystawił mu i przekazał do Moskwy ekwadorski konsul w Londynie (za co ma spotkać się z bliżej nieokreślonymi "sankcjami" ze strony swojego rządu). Ale dotarcie do Rosji nie oznaczało dla uciekiniera happy endu. Od blisko trzech tygodni tkwi on bowiem w próżni - i to niemal dosłownej. Kiedy Snowden wylądował w Moskwie, nie zdecydował się na przejście przez bramkę imigracyjną. Gdyby to zrobił, Stany Zjednoczone poprosiłyby Rosjan o zatrzymanie go i odesłanie do ojczyzny, czego Moskwa nie mogłaby odmówić bez wywoływania wojny dyplomatycznej. Pozostając w strefie tranzytowej, Amerykanin dostarczył
rosyjskim władzom wymówki: według Kremla, Snowden przebywa nie w Rosji, lecz na swoistej "ziemi niczyjej", więc nie może być zatrzymany przez miejscowe służby.

Nie ma wątpliwości, że gdyby historia dotyczyła na przykład czeczeńskiego dysydenta, Moskwa zupełnie inaczej interpretowałaby status strefy tranzytowej. Teraz może jednak wygodnie obserwować sytuację z boku i zareagować dopiero w najdogodniejszym dla siebie momencie.

d2l3q0v

Podaj dalej

A co robi Snowden? Szuka azylu. Do tej pory poprosił o niego blisko 30 państw. Część, tak jak Polska, odmówiła od razu. Inne wymownie milczą. Zaledwie trzy kraje - Boliwia, Wenezuela i Nikaragua - odpowiedziały pozytywnie. Ekwador, z którym Snowden zdawał się wiązać sporo nadziei, po aferze z londyńskim konsulem zmienił front i zdecydowanie zdystansował się od całej historii.

W tym, że Amerykanin może znaleźć schronienie akurat w Ameryce Łacińskiej, nie ma nic dziwnego. W Caracas, Managui i La Paz zasiadają lewicowe rządy, które chętnie wbijają USA drobne szpile (choć nie przeszkadza im to prowadzić ze Stanami intensywnej wymiany handlowej). Co ważniejsze, przyznawanie azylu jest starą latynoską praktyką, która sięga jeszcze czasów XIX-wiecznych wojen i kryzysów na kontynencie, kiedy to udzielanie schronienia "wrogom wrogów" było stałym elementem gry politycznej.

Żeby skorzystać z pomocy, Snowden musi jednak najpierw opuścić Szeremietiewo. A to nie będzie takie łatwe. Rosja raczej nie pozwoli mu na przejazd przez Moskwę i dotarcie do jednej z latynoskich placówek dyplomatycznych, gdzie mógłby zaszyć się jak Julian Assange (który od dwóch lat korzysta z protekcji ambasady Ekwadoru w Londynie) - wywołałoby to potężny kryzys w stosunkach z Białym Domem. Dla pozbycia się problemu, Rosjanie mogliby wsadzić Amerykanina na podkład jednego z samolotów lecących na Kubę, skąd droga do Caracas lub Managui jest już prosta. Ale i tu pojawiają się niewiadome. Po pierwsze, Kubańczycy nie określili jeszcze, czy chcą się w ogóle w sprawę Snowdena mieszać. Po drugie, samolot z whistlebloweremnajprawdopodobniej zostałby zmuszony do lądowania i przeszukany przez któryś z europejskich krajów. A wtedy "wielka ucieczka" znalazłaby swój mały koniec.

Michał Staniul dla Wirtualnej Polski

d2l3q0v
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2l3q0v
Więcej tematów