Partyzantów coraz mniej, ale bomby groźniejsze
Liczba partyzantów działających
w Iraku maleje, a dni Abu Musaba Zarkawiego, szefa terrorystów
związanych z Al-Kaidą, są policzone - powiedział dowódca wojsk USA
na Bliskim Wschodzie, gen. John Abizaid.
W wystąpieniu przed senacką Komisją Sił Zbrojnych generał poskarżył się zarazem, że Pentagon za mało energicznie szuka sposobów zwalczenia pułapek minowych, które w ostatnich miesiącach stały się najbardziej śmiercionośną bronią partyzantów w walce z wojskami amerykańskimi.
Abizaid uważa, że rosnące uczestnictwo Irakijczyków w przeobrażeniach politycznych, najdobitniej wyrażone w masowym udziale w styczniowych wyborach powszechnych, osłabia ruch partyzancki.
Rebelianci nie ustają w atakach na wojska USA, a zwłaszcza na irackie siły bezpieczeństwa. W poniedziałek zamachowiec samobójca zdetonował w Hilli bombę samochodową przy kolejce kandydatów do pracy w policji, zabijając około 125 osób.
Jednak Abizaid powiedział, że coraz sprawniejszy wywiad iracki i zdrada w szeregach organizacji Zarkawiego pozwoliły wyłapać wielu jego pomocników. Jego dni w Iraku są policzone - dodał.
Dowódca wojsk amerykański ocenia, że w nieudanej próbie storpedowania irackich wyborów powszechnych uczestniczyło nie więcej niż 3500 ekstremistów. Próbowali oni terrorem odstraszyć Irakijczyków od udziału w głosowaniu, ale udało się to im tylko w kilku prowincjach sunnickich. W skali całego kraju frekwencja wyborcza wyniosła prawie 60 procent.
Waszyngton rzadko ogłasza swoje oceny liczebności szeregów partyzanckich w Iraku. Liczby, które oficjalnie podawano, były bardzo różne, sięgały od kilku tysięcy aż do 20 tysięcy. Minister obrony Donald Rumsfeld odmówił 16 lutego w Kongresie USA podania, z jak silnym przeciwnikiem walczą w Iraku Amerykanie, tłumacząc, że niezbyt ufa ocenom CIA, a nawet amerykańskiego wywiadu wojskowego.
Abizaid powiedział, że nie ulega wątpliwości, iż od 1 listopada do 30 stycznia natężenie partyzantki było wyraźnie większe niż w takim samym trzymiesięcznym okresie rok wcześniej.
Jednak - dodał - eksperci amerykańscy obliczyli, że w dniu wyborów, "z punktu widzenia [rebeliantów] najważniejszym, kiedy należało rzucić do akcji wszystkie siły", ekstremiści wystawili do walki nie więcej niż 3500 ludzi.
W ostatnich tygodniach natężenie ataków spadło, ale partyzanci zaczęli stosować coraz potężniejsze bomby domowej roboty, czy też miny pułapki, w amerykańskim żargonie wojskowym zwane IED (improvised explosive devices).
W styczniu i lutym układane na poboczach dróg i zdalnie detonowane miny pułapki zabiły przeszło połowę (dokładnie 56 proc.) żołnierzy amerykańskich, którzy zginęli w tym czasie w Iraku z ręki przeciwnika. W okresie od 1 września do 31 grudnia zeszłego roku odsetek strat spowodowanych przez IED wynosił tylko 19 procent.
Aby zmniejszyć straty, wojska amerykańskie zaczęły opancerzać swe wozy terenowe i ciężarówki w konwojach z zaopatrzeniem. Wiceprzewodniczący Kolegium Szefów Sztabu Sił Zbrojnych USA gen. Peter Pace zapewnił we wtorek senatorów, że do lata zostaną zabezpieczone w ten sposób wszystkie pojazdy wojskowe USA w Iraku.
Abizaid wytknął jednak Pentagonowi opieszałość, mówiąc, że "gdybyśmy naprawdę zakasali rękawy i podeszli do sprawy jak trzeba", znaleziono by lepsze sposoby walki z IED.
Znaczną część najpotężniejszych pułapek minowych fabrykują partyzanci z 155-milimetrowych pocisków artyleryjskich. Czasem zatapiają je w betonowych płytach, które wyglądają jak nieszkodliwy fragment jezdni lub chodnika. Mniejsze bomby ukrywają w stertach śmieci lub zwierzęcej padlinie.