Partia obrotowa pobiła rekord. Oto tajemnica jej sukcesu
Przez ponad 20 lat nieprzerwanej obecności na scenie politycznej, Polskie Stronnictwo Ludowe udowodniło, że w sprawach władzy może dogadać się niemal z każdym. Nie ma w parlamencie drugiej partii, której przedstawiciele tak często uczestniczyliby w rządzeniu krajem. Skąd zatem bierze się fenomen ugrupowania spod znaku czterolistnej koniczyny?
Jeżeli brać pod uwagę Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, czyli komunistyczną poprzedniczkę dzisiejszego PSL, od 1989 roku politycy ludowców zasiadali w siedmiu rządach. To rekord III RP, którego pewnie jeszcze długo nie pobije żadne inne ugrupowanie. Należy też pamiętać, że PSL to jedyna partia, której pod niezmienioną nazwą udało się wprowadzić posłów do sejmu za każdym razem od pierwszych wolnych wyborów w 1991 roku, a sam Waldemar Pawlak - obecny wicepremier - szefem rządu był dwukrotnie (choć za pierwszym razem nie udało mu się sformować gabinetu, tzw. 33 dni Pawlaka).
Partia obrotowa
Polskie Stronnictwo Ludowe niemal od zawsze uchodziło za partię obrotową, czyli taką, która może wejść w koalicję z każdym. Nie jest to nic nowego, wystarczy sięgnąć pamięcią w przeszłość. Już przed wojną PSL "Piast", do którego tradycji odwołują się współcześni ludowcy, wielokrotnie uczestniczył w koalicjach rządowych, a jego lider Wincenty Witos był trzykrotnie premierem - zresztą powstanie jego ostatniego rządu było przyczyną zamachu majowego i odsunięciem "Piasta" od władzy przez obóz piłsudczykowski. Tak się składa, że również po II wojnie światowej jedynym politykiem z rządu RP na uchodźstwie, który próbował bezskutecznie szukać porozumienia z komunistami był polityk ludowców - Stanisław Mikołajczyk ze Stronnictwa Ludowego.
Analogię do przeszłości akcentuje politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Rafał Chwedoruk wskazując, że ruch ludowy zawsze był prospołeczny i bardziej lewicowy w kwestiach gospodarczych, natomiast umiarkowanie konserwatywny w kwestiach kulturowych. - To nie jest tak silny konserwatyzm jak w przypadku środowisk narodowo-katolickich czy nawet jak w przypadku PiS-u, ale na pewno jest to ugrupowanie dużo bardziej konserwatywne niż partie lewicowe - podkreśla. Jego zdaniem, ta specyfika poglądów PSL powoduje, że z każdym może znaleźć pewną formułę porozumienia.
Faktycznie partia Waldemara Pawlaka nigdy nie zajmuje skrajnych pozycji, znajdując się niemal dokładnie pośrodku polskiej sceny politycznej, podobnie jak wyborcy tego ugrupowania. - Elektorat PSL-u jest wewnątrz trójkąta, którego narożniki stanowią PiS, PO i SLD. Może nawet bliżej wyborców PiS-u - wyjaśnia dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W jego opinii, elity ludowców, które rządziły już wcześniej i są w sporej części zakorzenione w aktywności publicznej, mają możliwą nić porozumienia z każdym z pozostałych ugrupowań. Ponadto ich wyborcy też mogą być bliscy innym partiom w jednej z perspektyw ideowych. A to dlatego, że są niedaleko prawicy jeżeli chodzi o sprawy wspólnotowo-obyczajowe, a po drodze im z lewicą w kwestiach gospodarczych, z PiS-em zresztą też.
Partia niezatapialna
Choć Polskie Stronnictwo Ludowe regularnie co jakiś czas ląduje w sondażach pod kreską, nie ulega wątpliwości, że partia ta jest w badaniach niedoszacowana. Już nie raz wieszczono jej ostateczne zatonięcie, ale do tej pory we wszystkich wyborach parlamentarnych bez większych problemów utrzymywała się na powierzchni. Na ten niezaprzeczalny sukces składa się kilka elementów. Przede wszystkim należy pamiętać, że PSL będąc spadkobiercą Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (komunistycznej przybudówki PZPR w czasach PRL-u), przejęło jego niemałe partyjne zaplecze. Dzięki temu już na starcie miało pieniądze, bazę strukturalną i członków - a było ich wtedy, przynajmniej nominalnie, ok. 200 tysięcy. Do tej pory partia Pawlaka jest największą w Polsce ze 128 tysiącami zarejestrowanych sympatyków. A paradoksalnie niskie poparcie w badaniach może nawet pomagać PSL, bo mobilizuje jego elektorat do pójścia na wybory.
Według dr. Rafała Chwedoruka, ten specyficzny rodowód Polskiego Stronnictwa Ludowego sprzyjał wysokiej zdolności koalicyjnej tego ugrupowania w nowej rzeczywistości. Politolog przypomina woltę, jaką w 1989 roku wykonał przedostatni prezes ZSL Roman Malinowski, formułując pod egidą Lecha Wałęsy, razem z solidarnościową opozycją, rząd Mazowieckiego. W ten sposób ludowcy otworzyli sobie możliwość porozumienia w podziale typowym dla lat 90., czyli zarówno ze środowiskami postsolidarnościowymi, jak i postpezetpeerowskimi. - Zresztą do PSL-u weszło też trochę działaczy ludowych o rodowodzie solidarnościowo-opozycyjnym - przypomina dr Chwedoruk. Innym elementem składającym się na siłę PSL jest głębokie zakorzenienie w agencjach rolnych i innych instytucjach (takich jak KRUS czy Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska), przez które przechodzą miliony złotych i dają pokaźną pulę stołków do obsadzenia. Te synekury polityczne, jak nazywają je bez ogródek niektórzy publicyści, to pokaźny kawałek tortu, którym można
obdzielić własnych zwolenników, zwłaszcza na biedniejszej wsi, gdzie państwowa posada jest na wagę złota. Tygodnik "Polityka" swego czasu pisał, że ludowcy bardzo boleśnie odczuli czystki przeprowadzone kilka lat temu przez Samoobronę, ale w trakcie rządów z PO odzyskali stracone wpływy. PSL wielokrotnie był oskarżany o niepohamowany apetyt na stołki, rażące przypadki nepotyzmu czy czerpanie zysków ze styku prywatnego z publicznym. Na dłuższą metę nie szkodziło to jednak całemu ugrupowaniu.
Partia wsi
- PSL jest partią wsi. Ludowcy są szczególnie mocno reprezentowani w infrastrukturze wiejskiej, to znaczy w całym sektorze obsługującym rolnictwo: kółka rolnicze, spółdzielczość, pracownicy administracji i różnych agencji, pracownicy samorządowi, nauczyciele wiejscy itd. To jest przede wszystkim zaplecze PSL-u - potwierdza dr Chwedoruk. Wskazuje, że stąd bierze się paradoks, iż wyborcy partii Pawlaka są bardziej zainteresowani wyborami samorządowymi niż innymi, ponieważ od tego głosowania zależy często ich miejsce pracy czy ewentualnie dostępność do zewnętrznego finansowania danej gminy czy powiatu.
Do tego PSL dba o to, by mieć w regionie, blisko ludu, silną reprezentację. Zjawisko "spadochroniarzy" na listach wyborczych PSL praktycznie nie istnieje - partia kieruje się żelazną zasadą, że politycy startują tam, gdzie mieszkają. To procentuje, ponieważ jej działacze to przeważnie ludzie związani z lokalną społecznością - radni, wójtowie, prezydenci miast. Obywatele widzą, że są skuteczni i czują z nimi bezpośredni związek, a ci po przejściu do wielkiej polityki nie zapominają o swoim mateczniku, dbają o jego interesy i hojnie wspierają. To wszystko powoduje, że ludowcy o znacznie lepiej wypadają w wyborach samorządowych - w ostatnich zdobyli niemal 16% głosów i zostali trzecią siłą w kraju, choć niektóre sondaże dawały im zaledwie kilka procent poparcia.
PSL jest ukierunkowany ku kilku wybranym grupom społecznym i charakterystyczna struktura tego elektoratu powoduje, że główne partie, które jednak przede wszystkim walczyły o wyborcę miejskiego, a zwłaszcza wielkomiejskiego, z reguły nie widziały w ludowcach bezpośredniego zagrożenia. Ponadto wszyscy sobie zdają sprawę, że poprzez taki, a nie inny skład wyborców PSL-u, partia ta nigdy pewnego progu nie przeskoczy, nigdy nie stanie się tym większym w koalicji. Jak podkreśla dr Jarosław Flis, w zachodniej Polsce więcej wyborców od PSL zgarnia na wsi Platforma Obywatelska, a w południowo-wschodniej PiS. - Trzeba jednak pamiętać, że w ostatnich wyborach jedna szósta głosujących na PSL to mieszkańcy miast na prawach powiatu, także to nie jest elektorat zupełnie zaniedbywany z punktu widzenia tego ugrupowania - mówi.
Partia centrum
Ludowcy dbali o to, żeby uchodzić za partię centrum, ciągle powtarzali, że mogą wchodzić w alianse polityczne zarówno z lewicą, jak i prawicą. Zajęli pozycję ugrupowania będącego języczkiem u wagi, charakterystycznego dla proporcjonalnych systemów wyborczych. Rdzeniem programu PSL jest walka o utrzymanie oraz rozszerzenie rozmaitych gwarancji i przywilejów dla mieszkańców wsi - w tym obszarze jest on niemal nienegocjowalny. Pozostałe postulaty nie wychodzą poza ramy głównego nurtu polskiej polityki. I jak pokazuje przeszłość, ludowcy z łatwością przechodzili nad nimi do porządku dziennego, jeżeli udało im się utargować wystarczająco dużo dla siebie i swojego elektoratu.
- Wszystkie partie mają obecnie program trochę na pokaz, ale w przypadku PSL szczególnie nie przyciąga on uwagi, bowiem jest to partia, która bazuje nie na identyfikacji z konkretnym programem czy przedsięwzięciami, ale na pozycji publicznej swoich aktywistów w środowiskach wiejskich oraz na przywiązaniu do dziedzictwa ruchu ludowego - tłumaczy dr Flis. - To nie jest oczywiście rzecz dominująca, ale istotna. Z jednej strony ludzie, z drugiej środowisko jako pewna tradycja, to są kluczowe elementy. Wyborcy PSL to taki elektorat, który myśli, że i tak wiadomo, o co liderzy będą zabiegać, a szczegóły, to się zobaczy - dodaje. Nie można zapominać, że o charakterze tego ugrupowania i prowadzonej przez niego polityki w dużym stopniu decyduje mentalność wyborców, a w konsekwencji, także działaczy. Dr Chwedoruk przypomina, że ludność wiejska w Polsce zawsze była ostrożna, przezorna i tylko momenty kryzysowe wywoływały w niej wstrząsy (stąd na przykład pojawiła się Samoobrona). Generalnie jest niechętna
eksperymentom, nieufna temu, co przychodzi ze świata zewnętrznego, aczkolwiek akceptuje modernizację.
- To też jest coś, co jakby otwiera PSL na różne koalicje. To znaczy jest to partia z jednej strony trochę konserwatywna, umiarkowana, niechętna zmianom, tak jak wyborcy, ale ci wyborcy akceptują na przykład powszechność edukacji, są bardzo silnie demokratyczni i egalitarni, czyli zdradzają klasyczne cechy promodernizacyjnych ruchów politycznych - przekonuje politolog UW.
Partia władzy
W najnowszej historii Polski PSL dogadywał się prawie z każdym. Prawie, bo wyjątek stanowią rozmowy z Prawem i Sprawiedliwością w 2006 roku. Choć ludowcy byli kuszeni przez Jarosława Kaczyńskiego, który stał przed groźbą sprawowania rządów mniejszościowych, nie ulegli. Mówi się, że Pawlak czuł, iż sympatie społeczne przesuwają się w stronę Platformy, albo przewidywał, że jego partię może spotkać los "przystawek" - Samoobrony i LPR. Wodził prezesa PiS za nos przez długi czas, a gdy na jaw wypłynęła osławiona afera taśmowa, wykorzystał ją jako pretekst do zerwania rozmów. Zresztą ludowcy byli i tak zniechęceni do Kaczyńskiego, który wcześniej podpisał umowę koalicyjną z rozłamowcami z PSL (którzy utworzyli PSL "Piast"), co miało służyć rozbiciu partii Pawlaka, a poza tym przez cały czas czynił zabiegi, by odebrać im elektorat. Mimo to, niczym wytrawny kupiec, oferty PiS wysłuchali - w końcu to nic nie kosztuje.
Tamta odmowa otworzyła drzwi do późniejszej koalicji PSL z ugrupowaniem Donalda Tuska. Zdaniem dr. Chwedoruka ten polityczny alians to fenomen. - Te partie są tak różne od siebie i społecznie, i ideologicznie, że ta koalicja jest najbardziej egzotyczną z możliwych koalicji w Polsce - uważa politolog. Dr Flis z kolei tłumaczy, że ludowców połączyło z PO zagrożenie ze strony PiS-u oraz los jego "przystawek", głównie Samoobrony. Choć nie tylko. – Wyborcy PSL z punktu widzenia stosunku do Kościoła i spraw wspólnotowo-obyczajowych są podobnie w centrum jak Platforma, choć nieco bardziej po prawej stronie. Ale też są za utrzymaniem statusu quo, to znaczy nie traktują tych problemów, jako kluczowych elementów swej tożsamości, tak jak czyni to Prawo i Sprawiedliwość w relacji do Kościoła i PRL-u - wyjaśnia socjolog.
Czy koalicję PO-PSL, która przetrwała już niemal cztery lata, uda się powtórzyć po wyborach? W dużej mierze wszystko będzie zależało właśnie od wyniku ludowców. - Mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy tak dużo nie zależało od wyniku PSL-u jak w tych wyborach. Tworzenie przyszłej koalicji może być bardzo skomplikowanym zadaniem, ze względu na wynik SLD. W tym momencie każdy mandat PSL-u jest dla Platformy na wagę złota. I chyba dlatego tak często oglądamy ministra Sawickiego na ekranach telewizorów - mówi dr Rafał Chwedoruk.
Z kolei zdaniem dr. Jarosława Flisa, kilka elementów wskazuje na to, że PSL może uzyskać nawet lepszy wynik niż przed czterema laty. Podkreśla, że jako partia władzy zdecydowanie się umocnił, ponieważ ludowcom rządzenie sprzyja bardziej, niż zasiadanie w ławach opozycji. - Ludzie PSL-u są bardziej widoczni, umacniają swoje pozycje, i partia ma więcej możliwości rekrutowania na swoje listy osób o wyrobionej pozycji publicznej - tłumaczy. Ponadto przypomina, że PSL jest w zarządach wszystkich województw. - Jeśli był w stanie osiągnąć wynik w 2007 roku bez takiego zastrzyku, to w tej chwili jest możliwe, że teraz osiągnie jeszcze lepszy rezultat - podsumowuje socjolog.
Tomasz Bednarzak, Wirtualna Polska