Partia Lud Wolności przestała istnieć
Przewodniczący włoskiej Izby Deputowanych Gianfranco Fini oświadczył, że nie ma już partii Lud Wolności, którą utworzył razem z premierem Silvio Berlusconim. Ostre przemówienie Finiego jest dowodem całkowitego rozejścia się dróg obu polityków.
05.09.2010 | aktual.: 06.09.2010 01:09
W wystąpieniu podczas spotkania ruchu swych zwolenników o nazwie Przyszłość i Wolność (Futuro e Liberta) w Mirabello, na północy Włoch, Fini definitywnie przeciął spekulacje na temat możliwości zasypania podziałów w centroprawicowym ugrupowaniu rządzącym po rozłamie, do którego doszło na przełomie lipca i sierpnia na tle polityki gabinetu Berlusconiego.
- Nie można wrócić do partii, której już nie ma - powiedział Fini. Jego zdaniem Lud Wolności, utworzony w 2009 roku z Forza Italia Berlusconiego i z kierowanego przez Finiego Sojuszu Narodowego przestał istnieć 29 lipca. Tego dnia kierownictwo tej partii ogłosiło utratę zaufania do szefa Izby Deputowanych i wezwało go do ustąpienia ze stanowiska zarzucając mu, że zachowuje się jak opozycja.
- Partia ta skończyła się nie dlatego, że ktoś z niej odszedł, ale dlatego, że zabrakło konfrontacji idei, która jest solą demokracji - mówił Gianfranco Fini powtarzając - Ludu Wolności już nie ma.
O swoim wyrzuceniu z Ludu Wolności powiedział - Tylko w najgorszych czasach stalinowskich można było kogoś wyrzucić bez żadnej dyskusji i z powodów, które są absolutnie śmieszne.
W nawiązaniu do stylu rządów Silvio Berlusconiego Fini stwierdził zaś - Rządzenie nie może nigdy, w żaden sposób oznaczać wydawania rozkazów.
Zapewnił o swej wdzięczności wobec Berlusconiego za to, co zrobił, przede wszystkim w 1994 roku, gdy wszedł na włoską scenę polityczną. Ale - jak dodał Fini - wdzięczność nie może oznaczać tego, że za każdym razem kiedy się krytykuje albo wyraża inne opinie, powinniśmy się czuć jak oskarżeni o obrazę majestatu.
- Nie może być prawa o obrazie majestatu, bo nie ma narodu poddanych - powiedział Fini. Wezwał premiera, by "nie mylił przywództwa z własnością". - Nie damy się zastraszyć - zapewnił Fini.
Razem z nim z Ludu Wolności odeszło 33 deputowanych i 10 senatorów, co osłabiło to koalicyjne ugrupowanie, ale na razie nie zagroziło poważnie jego stabilnej pozycji w parlamencie.