Paradoksy rzeczywistości. Oddanie właścicielowi zgubionego portfela przerosło policję
Zwrócenie komuś czyjejś własności nie zawsze jest łatwe. Przekonała się o tym nasza redakcyjna koleżanka. Podwiozła autostopowicza, a ten opuszczając jej auto, zostawił na siedzeniu portfel. Kiedy chciała oddać zgubę policji, pojawił się problem.
Jest 23:50. Właśnie wróciłam do domu po tym, jak przez godzinę walczyłam o to, żeby ktoś z policji zechciał zaopiekować się portfelem z dokumentami - relacjonowała czwartkową sytuację nasza redakcyjna koleżanka.
Wszystko zaczęło się od tego, że zgodziła się podwiesić autostopowicza do Gdańska Wrzeszcza. Gdy mężczyzna wysiadł, zauważyła, że zostawił portfel. Zawróciła więc, by go odnaleźć, ale się nie udało. Dlatego zwróciła się o pomoc na policję.
- Pojechałam na posterunek do Matarni, bo kiedyś już oddawałam tam znalezione prawo jazdy, ale tym razem miły policjant powiedział, że nie może pomóc, bo takie rzeczy to na komisariacie i odesłał mnie do... Gdyni Chyloni. To kilkanaście kilometrów - opowiedziała. - Na szczęście jeszcze we Wrzeszczu znalazłam radiowóz, ale od funkcjonariuszki usłyszałam, że nie może mi pomóc i muszę udać się na komisariat - dodała.
- Pojechałam na Białą do Wrzeszcza i po raz trzeci opowiedziałam historię dwóm policjantkom na dyżurze - dodała nasza koleżanka. Przeprowadziła z funkcjonariuszkami rozmowę, podczas której dowiedziała się, że jest odważna, nie bojąc się zabierać autostopowicza, zwłaszcza faceta.
Co więcej, policjantki nie rozumiały jej pośpiechu - ich zdaniem mogła zwrócić portfel następnego dnia. I wreszcie dowiedziała się, że funkcjonariuszka, z którą rozmawiała, nie może wysłać portfela do miasta, którego nazwa widniała na dokumentach, bo zajmuje się tym "ktoś u góry".
Nie usłyszała z kolei podziękowań ani informacji, co dalej z portfelem. Nie wie też, o czym rozmawiały funkcjonariuszki między sobą, kiedy jednocześnie naciskały "guziczek wyciszający petentów".
Zobacz też: Jak nie dać się oszukać na ulicy?
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Właściciel zguby został odnaleziony. Dzięki pomocy kolegi naszej koleżanki. Dzielnicowy ma przekazać zgubę.
Co na to policja?
W rozmowie z WP kom. Maciej Stęplewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, powiedział, że "zgodnie z art. 6 Ustawy do najbliższej jednostki Policji oddajemy rzecz, której posiadanie wymaga pozwolenia, w szczególności broń, amunicję, materiały wybuchowe albo dowód osobisty lub paszport". Oczywiście dotyczy to sytuacji, kiedy nie wiemy, kto jest właścicielem rzeczy albo gdy nie znamy miejsca jej pobytu.
Jak zachować się, gdy znajdziemy inne przedmioty? Zawiadamiamy właściwego starostę ze względu na swoje miejsce zamieszkania lub miejsce znalezienia rzeczy.
Jeśli rzecz znajdziemy z kolei w miejscu użyteczności publicznej, np. w centrum handlowym, na dworcu czy w autobusie, powinniśmy udać się do zarządcy obiektu. Ma on obowiązek przechować tą rzecz przez okres 3 dni, a potem przekazać staroście.
Stęplewski w imieniu policjantów, u których nasza redakcyjna koleżanka szukała pomocy, przeprosił za zaistniałą sytuację.