Papież Franciszek w Iraku. "Najtrudniejsza podróż"
Wizyta w Iraku, która trwała zaledwie cztery dni, stała się znaczącym wydarzeniem duchowym i politycznym. To najdelikatniejsza i być może najważniejsza z dotychczasowych 33 podróży Franciszka. [OPINIA]
W ruinach Mosulu, który kilka lat temu banda morderców zwana "Państwem Islamskim" ogłosiła stolicą swojego kalifatu i z którego wyszła zapowiedź ich kampanii przeciwko Rzymowi, stoi starszy człowiek w bieli. Stoi i modli się o pokój i o jedność wszystkich ludzi. Przypomina o drobnych, ale przecież tak wiele znaczących gestach solidarności chrześcijan i muzułmanów pomagających sobie nawzajem; muzułmanów i chrześcijan, którzy przetrwali i odbudowali się. Razem - w cierpieniu i w rozpaczy. "Razem mówimy NIE dla fundamentalizmu, NIE dla sekciarstwa i NIE dla korupcji".
Jak rzadko kiedy, ten 84-letni papież, który w młodości został jezuitą, bo marzył o wyjeździe na misje na Daleki Wschód, by tam ryzykując życiem pracować i bronić Ewangelii, tak jednoznacznie występował w roli misjonarza i bezwarunkowego orędownika pokoju.
Swoim wezwaniem do przebaczenia i postawienia wszystkich ofiar na równi, wymaga on bardzo wiele od chrześcijańskiej mniejszości, która stanowi zaledwie ułamek tej sprzed 20 czy 30 lat.
Podczas uroczystości międzyreligijnych w Ur, Franciszek wyraźnie mówił o cierpieniach wszystkich wspólnot etnicznych i religijnych w czasach terroryzmu, ale w sposób szczególny wyróżnił tylko Jezydów, z ich tysiącami zamordowanych mężczyzn, uprowadzonymi i zniewolonymi kobietami i dziećmi.
Wizja Franciszka dla Iraku
A w Karakosz, jednym z miejsc największego cierpienia chrześcijan w wyniku ataku IS, połączył swoje "nie" dla terroryzmu i dla wszelkiej instrumentalizacji religii z prośbą, a nawet zaproszeniem do przebaczenia. "Wiem, że to bardzo trudne. Ale wierzymy, że Bóg może przynieść pokój tej ziemi". Ciągle na nowo: przebaczenie, braterstwo, współistnienie. Taka jest wizja Franciszka dla Iraku.
Wpisuje się to w rolę, jaką papież - podobnie jak jego poprzednicy - odgrywa w świecie arabskim. Jest on tam postrzegany nie tylko jako przywódca jednego z wyznań chrześcijańskich, ale jako autorytet i wybitna postać religijna. Tym bardziej ważne jest, że spotkanie z szyickim Wielkim Ajatollahem Alim al-Sistanim zakończyło się sukcesem.
Zdjęcia i krótkie filmiki pokazują dwóch dostojnych staruszków, jednego w zwykłej czerni, drugiego w zwykłej bieli. A jednak ta scena udowadnia całemu regionowi od Turcji po Atlantyk, od Oceanu Indyjskiego po Morze Śródziemne, że wspólnota ponad podziałami jest lub powinna być możliwa. Franciszek nie zdążył jeszcze wylądować w Rzymie, gdy jeden z czołowych przedstawicieli szyitów z Nadżafu ogłosił, że wkrótce do Rzymu przybędzie szyicka delegacja.
"Bóg jest miłosierny i największą obrazą i bluźnierstwem jest sprofanowanie jego imienia przez nienawiść do brata lub siostry. Wrogość, ekstremizm i przemoc nie wypływają z duszy religijnej - są zdradą religii" - mówił Franciszek kilka godzin wcześniej w Ur, tym "źródle wiary".
"My, wierzący, nie możemy milczeć, gdy terroryzm nadużywa religii". Przez wiele dziesięcioleci Irak - podobnie jak inne kraje regionu - był trudnym, ale dobrze funkcjonującym miejscem współistnienia wielu religii i wyznań. To jest to, na co Franciszek nalega, na co ma nadzieję.
Irytująca rola przywódców politycznych w Bagdadzie
Przy tylu pochwałach dla tej pielgrzymki, dla wielkich przemówień i małych gestów, można pozwolić sobie na tę czy inną krytyczną uwagę, tym bardziej, że każda z nich wskazuje tylko na to, jak trudna i delikatna musiała być organizacja tego wyjazdu.
Irytujące jest przede wszystkim zachowanie przywódców politycznych w Bagdadzie, którzy sprawiali wręcz wrażenie, jakby Franciszek nie odwiedził Iraku, tego wieloreligijnego i wieloetnicznego państwa, a jedynie jego stolicę.
Kiedy Franciszek wyjechał do Nadżaf i Ur, a na drugi dzień udał się do Kurdystanu, do Mosulu, Karakosz i Erbilu, nie było widać u jego boku żadnego wysokiego przedstawiciela władz Iraku, nie było z ich strony słychać ani słowa poza zapowiedzią, że w przyszłości 6 marca będzie obchodzony corocznie jako "Dzień Tolerancji i Współistnienia". Wiele drobnych przykładów, które podawał Franciszek, pokazało, jak ważne są tolerancja i współistnienie w życiu codziennym.
Pamięć o Abrahamie mogła zjednoczyć
I pozostaje jeszcze brak jakiegokolwiek przedstawiciela żydów na międzywyznaniowych obchodach. Jasne, Franciszek wyraźnie wymienił żydów i mówił tak, jakby żydzi byli z nim na podium. Ale ani członek irackiej, zanikającej społeczności żydowskiej, ani oficjalny przedstawiciel żydowski w delegacji papieża nie pojawił się na scenie w Ur w Chaldei, gdzie pamięć o Abrahamie jako praojcu religii monoteistycznych mogła zjednoczyć żydów, chrześcijan i muzułmanów. Także to, jak można było usłyszeć nieoficjalnie, zablokowane zostało przez rząd w Bagdadzie.
Ale jedno przynajmniej stało się jasne - świat znowu wie, jak bardzo ten kraj - Irak - był i powinien być krajem wieloreligijnym. Franciszek powierzył nie tylko chrześcijanom, ale wszystkim mieszkańcom i przywódcom politycznym zadanie kontynuowania pracy w tym zakresie.
Autor: Christoph Strack
Przeczytaj także: