Papież Franciszek przybył do Boliwii
Papież Franciszek przybył do Boliwii. Na lotnisku w La Paz powitał go prezydent Evo Morales, który od razu zawiesił papieżowi na szyi tradycyjny woreczek na liście koki, które żuje się tam dla zmniejszenia skutków wysokości.
Powitanie na lotnisku w La Paz było wyjątkowo serdeczne. Franciszek wyściskał się z Moralesem, a następnie witał się z Boliwijczykami. Niektórzy z nich płakali na widok papieża.
W przemówieniu powitalnym Franciszek mówił o nadzwyczajnym pięknie Boliwii, o wyżynach, dolinach i - jak dodał - "naszej Amazonii".
- To mi przypomina o tym - stwierdził - że świat to coś więcej niż problem do rozwiązania; jest on radosną tajemnicą, którą podziwiamy w zachwycie oddając chwałę Bogu - powiedział, przywołując słowa ze swej encykliki ekologicznej.
Papież położył też nacisk na bogactwo kulturowe i etniczne tego kraju. Przypomniał o tysiącletniej obecności rdzennych ludów na tej ziemi.
- Na tej ziemi i w tym narodzie zakorzeniło się z mocą orędzie Ewangelii, które z biegiem lat rozświetlało koegzystencję, przyczyniając się do rozwoju ludności i krzewienia kultury - zauważył.
Franciszek przypomniał, że zadaniem chrześcijan jest współpraca na rzecz budowy społeczeństwa "bardziej sprawiedliwego i solidarnego".
Z uznaniem wypowiedział się o postępie, jakiego dokonuje Boliwia w dziedzinie życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Powtórzył, że nie można nikogo wykluczać ani odpychać.
- Nie można wierzyć w Boga Ojca i nie dostrzegać brata w drugiej osobie - mówił.
Z kolei w swym wystąpieniu prezydent Morales powtórzył postulat uzyskania dostępu jego kraju do morza.
W drodze z lotniska do siedziby nuncjatury papież pojechał do miejsca, w którym w 1980 roku znaleziono zwłoki hiszpańskiego jezuity, księdza Luisa Espinala, torturowanego i zamordowanego przez bojówki powiązane z reżimem rządzącym wówczas Boliwią. Papież zatrzymał się tam na krótką modlitwę.
Po odpoczynku papież pojedzie do siedziby władz kraju, gdzie spotka się z prezydentem Moralesem. Następnie uda się do katedry w La Paz, w której wygłosi przemówienie do obecnych tam przedstawicieli różnych władz.
Po bardzo krótkim pobycie w La Paz, ograniczonym do 4 godzin z powodu wysokiego położenia miasta i w trosce o zdrowie papieża, odleci on do Santa Cruz de la Sierra. W papamobile, którym jechał z lotniska, ustawiono na wszelki wypadek butlę z tlenem - podały media.
W czwartek w Santa Cruz de la Sierra papież odprawi mszę.
Szczególne zainteresowanie budzi jego spotkanie z przedstawicielami światowych ruchów ludowych, także niekatolickich, których działalność skoncentrowana jest na walce z ubóstwem i społecznym wykluczeniem. Pierwszy taki zlot odbył się w zeszłym roku w Watykanie, a uczestniczył w nim wtedy - nie jako prezydent, lecz działacz ludowy - Evo Morales.
W piątek w Santa Cruz de la Sierra papież złoży wizytę w zakładzie karnym Palmasola, gdzie osadzonych jest prawie 3 tysiące dorosłych i nieletnich.
Papież: polityka zdominowana przez spekulacje nie rozwiąże problemów ludzkości
Papież Franciszek powiedział w pierwszym dniu wizyty w Boliwii, że gdy polityka zdominowana jest przez spekulacje finansowe, a gospodarka podporządkowana zasadzie maksymalnej produkcji, problemy ludzkości "nie będą ani zrozumiane ani tym bardziej rozwiązane".
W przemówieniu wygłoszonym w katedrze w La Paz do przedstawicieli władz kraju papież mówił: "Tak łatwo przyzwyczajamy się do sytuacji nierówności, która nas otacza; staliśmy się obojętni wobec jej przejawów".
- Mylimy, nie zdając sobie z tego sprawy, dobro wspólne z dobrobytem, zwłaszcza wtedy, gdy sami się nim cieszymy - podkreślił Franciszek.
- Dobrobyt, który odnosi się wyłącznie do obfitości materialnej, budzi egoizm, prowadzi do obrony własnych interesów zamiast myślenia o innych, do ulegania urokowi konsumpcjonizmu - stwierdził. Papież przestrzegł, że tak rozumiany dobrobyt zamiast pomagać niesie możliwe konflikty i podziały społeczne, rodzi "zło korupcji".
Franciszek mówił także o potrzebie sprawiedliwego podziału dóbr. Jest to - jak podkreślił - warunek pokoju społecznego.
Dobro wspólne - wyjaśnił - polega na przejściu od tego to, co jest "lepsze dla mnie" do tego, co jest "lepsze dla wszystkich".
Mówiąc o znaczeniu religii papież powiedział, że wiara nie jest "subkulturą".