"Państwo PiS przyzwala na głoszenie klerofaszyszmu". Eksperci komentują wypowiedzi byłego księdza Jacka M.
"Zdania, które padły w czasie "Marszu patriotów" to oczywisty przykład mowy nienawiści wobec osób innej narodowości i wyznania. W latach 30-tych ubiegłego wieku tego typu mowę traktowalibyśmy jako wezwanie do tworzenia homogenicznego narodu, z którego wykluczamy wszelkie mniejszości i inaczej myślących". To co powiedzieli nam eksperci o wycofaniu aktu oskarżenia wobec Jacka M. zadziwia.
Wrocławski sąd wycofał akt oskarżenia wobec byłego księdza Jacka M., którego oskarżono o nawoływanie do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców w czasie ubiegłorocznego "marszu patriotów" we Wrocławiu. 11 listopada 2016 roku krzyczał do zgromadzonego tłumu, między innymi: "Mówimy nie banderowcom i ci banderowcy zalewają Wrocław, zalewają Polskę", "Gdzie jest Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, który ma siłę iść w żydowskim marszu wzajemnego szacunku od synagogi do synagogi? Czy to jest Polak?", "Czy to przypadek, że Mark Zuckerberg, szef Facebooka jest Żydem i kasuje patriotyczne, katolickie i narodowe profile?", "Nie jest przypadkiem, że jesteśmy obok fabryki kłamstwa, którą steruje ukraiński Żyd, Aron Szechter, zwany Michnikiem. Nie chcemy rasistowskiego talmudu".
W sprawie oskarżonego byłego księdza interweniował sam zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, Krzysztof Sierak. Zarzucił wrocławskim śledczym brak analiz lingwistów, historyków i politologów. Postanowiliśmy więc uzupełnić te braki i zapytaliśmy ekspertów o zdanie.
"Marsz patriotów". Przemówienie byłego księdza Jacka M.
- To bardzo sprytna wypowiedź, widać, że Jacek M, nauczony doświadczeniem życiowym, bardzo pilnował tego co mówi. – skomentował profesor Włodzimierz Gruszczyński, językoznawca z Uniwersytetu SWPS – Proszę zwrócić uwagę, że on w większości wypadków zadaje pytania. Tę samą strategię stosował kiedyś Andrzej Lepper w Sejmie. Z lingwistycznego punktu widzenia są to pytania wymagające rozstrzygnięcia, ale wiadomo, że są to pytania retoryczne. Zgromadzeni doskonale znają odpowiedzi i są one zgodne z intencjami byłego księdza.
Profesor Gruszczyński podkreślił, że w wypowiedzi Jacka M. nie pojawił się żaden wulgaryzm czy słowa powszechnie uznane za obelżywe. – Sami Żydzi nie chcieliby werdyktu sądu, który uznałby słowo "żyd" za obraźliwe – dodał lingwista.
Oburzenia wypowiedzią Jacka M. nie krył Piotr Zychowicz, historyk, redaktor naczelny "Historii Do Rzeczy". - Antysemityzm uważam za wyjątkowo paskudną przywarę, tak jak niechęć do każdego innego narodu – polskiego, niemieckiego czy rosyjskiego. Ludzi należy oceniać indywidualnie, a nie według tego jakiej są narodowości czy jaką wyznają religię. Weźmy choćby sprawę Zuckenberga. Facebook cenzuruje prawicowe strony nie dlatego, że jest w rękach Żydów, ale dlatego, że jest w rękach lewicowców. Nie ma powodu żeby doszukiwać się tu jakiegoś żydowskiego spisku.
Historyk podkreślił jednak jedną istotną kwestię: - Jestem jednak przeciwnikiem ciągania ludzi po sądach za ich poglądy i wypowiedzi. Podobne praktyki są łamaniem wolności słowa. Prokuratura niepotrzebnie wszczynała postępowanie przeciwko Jackowi M., tak jak wcześniej niepotrzebnie wszczynała postępowanie przeciwko Grossowi. Żyjemy w wolnym kraju i każdy może sobie mówić co chce – dodał Zychowicz.
- Państwo PiS przyzwala na głoszenie klerofaszyszmu – powiedział profesor Tadeusz Klementowicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Zdania, które padły w czasie "Marszu patriotów" to oczywisty przykład mowy nienawiści wobec osób innej narodowości i wyznania. W latach 30-tych ubiegłego wieku tego typu mowę traktowalibyśmy jako wezwanie do tworzenia homogenicznego narodu, z którego wykluczamy wszelkie mniejszości i inaczej myślących. Wypowiedzi Jacka M. w czasie "Marszu Patriotów" to typowy komponent myślenia para-faszystowskiego.
Mecenas Roman Giertych nie ma wątpliwości, że sprawa wycofania aktu oskarżenia jest skandaliczna. - Bardzo się dziwię prokuraturze i podkreślę, że jest to praktyka niezwykle rzadko przez nią stosowana. Takie sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki i nie mam wątpliwości, że była to decyzja prokuratora naczelnego - skomentował prawnik. - To, że dzieje się to akurat wobec takiej osoby, jest niezwykle symptomatyczne i jest to dowód na to, że PiS prowadzi nas w kierunku powrotu nacjonalizmu, który widocznie mu pasuje.
Roman Giertych argument o braku oceny ekspertów z dziedziny lingwistyki, historii i politologii uznał za absurdalny. Podkreślił, że bez żadnych przeszkód, sąd mógł powołać biegłych w trakcie trwania procesu.