Panowanie bezprawia
Jedno jest pewne. W państwie demokratycznym
nie do przyjęcia jest przetrzymywanie trzynaście godzin przez
prywatnych ochroniarzy pod okiem policji ekipy telewizyjnej.
Nikogo nie zabito, nie okradziono. Kwestia, czy dziennikarze
znaleźli się na drodze prywatnej czy publicznej, czy powinni
zdezynfekować tylko ręce czy również nogi, powinna była zostać
rozstrzygnięta na miejscu szybko i jednoznacznie. Nie znalazł się
jednak nikt, kto by przerwał panowanie bezprawia - pisze Krzysztof
Gottesman na łamach "Rzeczpospolitej".
07.05.2004 | aktual.: 07.05.2004 07:01
Dziennikarze przygotowywali program o działalności firm senatora Henryka Stokłosy. Niedawno wewnętrzna kontrola Ministerstwa Finansów potwierdziła, że dwaj wysocy urzędnicy tego resortu naruszyli przepisy, wydając decyzje podatkowe korzystne dla Stokłosy. Gdy sprawę ujawniła "Rzeczpospolita" latem zeszłego roku, ten odpowiedział donosem o popełnienie przestępstwa przez dziennikarzy. Dziś, wraz z odsetkami, chodzi o sumę ponad czterdziestu milionów złotych - podaje publicysta dziennika.
Inny polski biznesmen, Roman Kluska, przez lata był prześladowany przez wszelkie możliwe władze. W końcu w sądzie wygrał, ale wcześniej był zmuszony do sprzedaży firmy, szantażowany, zatrzymany przez policję, a część jego majątku była zablokowana. To są dwie strony tego samego zjawiska. Nasza ordynacja podatkowa sankcjonuje interpretacje urzędników jako obowiązujące prawo. Jak to wygląda w praktyce, pokazują przypadki Stokłosy i Kluski. Tak długo, jak prawo się nie zmieni, tak długo będzie dochodziło do takich patologii. Trudno nie odnieść wrażenia, że znacznej części polityków zależy na utrzymaniu takiego stanu rzeczy. Uznaniowość buduje korupcję. Ten, kto chce z nią walczyć, powinien jak najszybciej wziąć się za zmianę tego chorego prawa - konkluduje publicysta gazety. (PAP)