ŚwiatPani minister, ratuj przed Facebookiem. Nie narodowcy, ale lewak pierwszy złożył skargę

Pani minister, ratuj przed Facebookiem. Nie narodowcy, ale lewak pierwszy złożył skargę

- Pierwszą osobą, która zgłosiła się z zablokowanym kontem nie był ONR-owiec, ktoś związany z Marszem Niepodległości, czy skrajna prawica, ale osoba będąca uosobieniem drugiej strony sporu, przedstawiciel liberalnego światopoglądu - minister cyfryzacji Anna Streżyńska ujawniła motywację napisania przepisów ograniczających cenzorskie zapędy administratorów Facebooka.

Pani minister, ratuj przed Facebookiem. Nie narodowcy, ale lewak pierwszy złożył skargę
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Tomasz Molga

25.08.2017 | aktual.: 25.08.2017 18:20

Okazuje się, że do biura minister wpływają codziennie skargi od administratorów stron, osób publicznych na blokady kont na największym z portali społecznościowych. Po przywołaniu przypadku skargi Streżyńska wyraziła zdziwienie, że serwis zablokował konto osobie, która "wypowiadała się zawsze normalnie". Nie ujawniła jednak, o kogo chodzi. Sprawa ma jednak większy wymiar.

- Piszemy o uchodźcach popełniających przestępstwa w Niemczech. Masakrujemy durne decyzje polityków. Śmiejemy się głupot, jakie pokazują Polacy na portalach społecznościowych. Nie wiem, co mogło zdenerwować adminów Facebooka, ale przed dwoma tygodniami ścięli nam zasięgi postów o 80 procent - skarży się Wirtualnej Polsce autor prawicowego portalu z milionem czytelników. Dodaje, że wszystko to tematy prawdziwe, robione na poważnie, rzetelnie i ważne dla jego czytelników. Mimo to Facebook postanowił go przyblokować. Ograniczenie zasięgów oglądalności postów powoduje, że ze swoimi tekstami dociera do mniejszej liczby osób. Mniej czytelników to także niższe zyski z reklamy. Dlatego wydawca sprawę traktuje bardzo poważnie i nazywa cenzurą.

Czego nie chce Facebook

- Minister nie jest właściwą osobą do rozstrzygania podobnych sporów, jednak ich liczba jest tak wielka, że zamierzaliśmy spróbować to uregulować. Chodzi nam o sytuacje, gdy Facebook blokuje fanpage jakiejś organizacji lub konto użytkownika, powołując się na zapisy własnego regulaminu, mimo że udostępniane w ten sposób treści są legalne - mówi Karol Manys, rzecznik prasowy Ministerstwa Cyfryzacji.

To ciąg dalszy dyskusji, po tym jak wyciekł projekt zapisów mających w zamyśle zmusić Facebooka, by nie ograniczał i nie blokował publikacji, powołując się na swój wewnętrzny regulamin. Na czym polega problem? Jeśli właściciel sklepu, napisze na Facebooku "od dziś gejom wstęp wzbroniony" to serwis zamknie mu stronę w jeden dzień. Powiecie, że to słusznie. Musi być jakaś kara za chamską dyskryminację. Jednak podobne postanowienia polityki redakcyjnej Facebooka często się zmieniają, w zapisach jest dużo nieprecyzyjnych sformułowań, a decyzje adminów są uznaniowe. Blokadę sprowokować może pozornie błahe przewinienie.

Kary mogłyby objąć polskie gwiazdy odchudzania: Ewę Chodakowską czy Konrada Gacę. To dlatego, że aktualnie serwis nie popiera zdjęć zestawiających szczupłą sylwetkę z otyłą. To mogłoby urazić i zasmucić osoby cierpiące na nadwagę.

Kara dla patriotów

Przypomnijmy, w listopadzie z Facebooka zniknęły profile m.in. Marszu Niepodległości, Ruchu Narodowego, Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej. Administratorzy strony zablokowali też profile samych działaczy. Narodowcy winą za usuwanie stron obarczyli pracowników polskiego oddziału Facebooka, których oskarżają o sprzyjanie liberalnym ideom.

Wtedy Richard Allan, odpowiedzialny za politykę publiczną Facebooka oświadczył, że strona Marszu Niepodległości została usunięta z serwisu po publikacji postów naruszających Standardy Społeczności w zakresie mowy nienawiści. Choćby symbol Falangi jest zakazany na platformie "z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści".

Za prawicowcami wstawiła się minister Anna Streżyńska: - Mark Zuckerberg (założyciel Facebooka - przyp. red.) nie ma prawa nie życzyć sobie znaku Falangi i wielu innych znaków, które są legalne w poszczególnych krajach. Facebook naruszył zasadę niestosowania prewencyjnej cenzury, która jest konstytucyjną zasadą - powiedziała dziennikarzom.

Polski Troll vs Facebook

Jak udało nam się dowiedzieć, Streżyńska kilkakrotnie spotkała się menedżerami Facebooka z Dublina. Efekt rozmów jej nie usatysfakcjonował. Stąd inspiracja do napisania ustawy. Przepisy opracowane w Ministerstwie Cyfryzacji okazały się jednak bardzo niedoskonałe. Zrecenzowała je organizacja Panoptykon, działająca na rzecz wolności i ochrony praw człowieka.

- Ministerstwo dostrzegło problem arbitralności działań platform internetowych, które dziś mogą każdego użytkownika i każde konto „wyciąć” w oparciu o uznaniowe i stale się zmieniające postanowienia własnych regulaminów. Portale takie jak Facebook stały się społeczną infrastrukturą komunikacyjną, a więc pomysł zagwarantowania dostępu do nich każdemu, kto porusza się w granicach prawa, jest z gruntu słuszny - ocenia Katarzyna Szymielewicz.

Dodaje jednak, że zredagowanie wielu przepisów pozostawia wiele do życzenia. Zgodnie z proponowanymi przepisami w przypadku zablokowania użytkownika czy strony spór z Facebookiem powinien w szybkim trybie trafić do sądu. Tyle że wówczas sądy zalałaby fala spraw w rodzaju "polski troll vs Facebook".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
facebookcenzurahejt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (87)