Pan minister z o.o.
Dariusz Szymczycha łamie ustawę antykorupcyjną. Pracując w Kancelarii Prezydenta, ma większościowe udziały w prywatnej spółce. Z kolei prezesa tej firmy prokuratura podejrzewa o kilka przestępstw i już postawiła zarzuty. Grozi mu kilka lat więzienia
Żołnierz prezydenta. Wysyłany do radia i telewizji, by odpierać, zwłaszcza w ostatnim, gorącym dla Aleksandra Kwaśniewskiego okresie, wszelkie ataki opozycji usiłującej zburzyć dobry wizerunek głowy państwa. Dariusz Szymczycha zawsze z pasją i zaangażowaniem broni Aleksandra Kwaśniewskiego. Potrafi rozmawiać z dziennikarzami, w świecie mediów czuje się jak ryba w wodzie. Skończył przecież studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Potem w latach 80. pracował jako dziennikarz. Pisywał do gazet, prowadził programy w telewizji. Pracował w "Trybunie", gdzie doszedł do stanowiska redaktora naczelnego. Stał się powszechnie znany w 2000 roku, gdy w czasie wyborów prezydenckich był rzecznikiem komitetu Aleksandra Kwaśniewskiego. Mało kto jednak wie, że Dariusz Szymczycha próbował też sił w biznesie. W 1995 roku został współwłaścicielem spółki Makro Media. Udziały w niej ma do dziś, choć prawo mu tego zabrania.
Dziennikarz, polityk, biznesmen
Po zwycięskich dla Kwaśniewskiego wyborach Szymczycha podjął pracę w telewizji Polsat. Nie trwało to jednak długo. Kwaśniewski nie zapomniał o wiernym współpracowniku i w styczniu 2002 roku Szymczycha został powołany na stanowisko sekretarza stanu w prezydenckiej kancelarii.
Szymczycha był wtedy udziałowcem spółki Makro Media, która według założycielskiego aktu notarialnego miała się zajmować między innymi produkcją radiowo-telewizyjną i reklamową, doradztwem, wydawaniem książek i czasopism. Z chwilą nominacji do kancelarii prezydenckiej nie pozbył się swoich udziałów. A według ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, zwanej ustawą antykorupcyjną, powinien to zrobić. - Wszystkie osoby piastujące kierownicze stanowiska w państwie, na przykład takie jak sekretarz stanu, objęte są tą ustawą. Tym samym nie mogą między innymi posiadać w spółkach więcej niż 10% udziałów bądź akcji - mówi doktor habilitowany Krzysztof Rączka z Uniwersytetu Warszawskiego, autor wielu publikacji poświęconych prawu pracy, specjalista z zakresu prawa urzędniczego. Według dokumentów spółki Szymczycha jest właścicielem 53 udziałów. Pozostali wspólnicy mają w sumie zaledwie 27 udziałów. Zapytany przez nas minister potwierdził, że ciągle jest
współwłaścicielem firmy. Dodał, że poinformował o tym szefową minister Jolantę Szymanek-Deresz.
Choć w rozmowie z nami szefowa kancelarii zgodziła się, że ustawa antykorupcyjna formalnie zakazuje posiadania udziałów w prywatnych spółkach osobom piastującym kierownicze stanowiska w państwie, to jednak przyjęła tłumaczenie Szymczychy, że faktycznie nie prowadzi on żadnej działalności gospodarczej, nie czerpie ze swoich udziałów korzyści, że nie mógł ich sprzedać, a firma jest obecnie w stanie likwidacji.
Makro co?
Na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta Szymczycha dokładnie opisał, co robił i czym się zajmował od ukończenia studiów. O spółce Makro Media słowem nie wspomniał. Czy dlatego, że jeśli chodzi o działalność firmy, to naprawdę nie ma się czym chwalić? W dokumentach spółki Makro Media przechowywanych w warszawskim sądzie gospodarczym odnaleźliśmy kilka pism z Urzędu Kontroli Skarbowej (UKS) informujących o wszczęciu w firmie kontroli oraz odmowie wydania przez jej władze dokumentacji ilustrującej działalność spółki. Rzecznik UKS, zasłaniając się tajemnicą skarbową, odmówił nam jakichkolwiek informacji o kontroli.
Udało nam się jednak dotrzeć do dokumentów, z których wynika, że spółka Makro Media od roku 1997 do 2000 nie płaciła należnych podatków, przez co jej zadłużenie wobec państwa urosło do kwoty około 7 milionów złotych. O wszczęciu kontroli UKS w spółce Makro Media trzy lata temu - gdy Szymczycha jako szef Agencji Informacyjnej Polsatu nie piastował stanowiska publicznego - informowała również "Gazeta Polska", która opisała, jak w latach 1997-2000 na konta spółki Makro Media poprzez łańcuszek firm wpłynęły dziesiątki milionów złotych z kasy państwowych instytucji za rzekome usługi z zakresu doradztwa finansowego, reklamy, konsultingu.
Gdy sprawa wyszła na jaw, Szymczycha tłumaczył dziennikarzom, że nic nie wie o tych transakcjach, gdyż wedle jego wiedzy spółka w 1996 roku zawiesiła swoją działalność.
Do dziś w dokumentach firmy zgromadzonych w warszawskim sądzie gospodarczym nie ma jednak o tym żadnej informacji. Są za to dokumenty świadczące o czymś wręcz przeciwnym. Odnaleźliśmy wniosek z maja 2002 roku o rejestrację firmy w Krajowym Rejestrze Sądowym zawierający listę wspólników, którą otwiera Dariusz Szymczycha. Jest też protokół z walnego zgromadzenia wspólników, które w lutym 2002 roku - po objęciu posady w Kancelarii Prezydenta - prowadził Dariusz Szymczycha.
Nie mogąc się doprosić o dokumentację spółki, kontrolerzy UKS zawiadomili o przestępstwie prokuraturę. Ta wszczęła wobec prezesa firmy Marka K. śledztwo. - Prokuratura postawiła mu zarzuty z dwóch artykułów, w tym poświadczania nieprawdy w dokumentach. Otrzymał zakaz opuszczania kraju, zatrzymano mu paszport i został objęty dozorem policji. Na razie dalsze działania prokuratura zawiesiła do ostatecznego zakończenia kontroli UKS - powiedział nam Maciej Kujawski, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Nieoficjalnie prokuratorzy przyznają, że zawieszenie postępowania w czasie trwających kontroli skarbowych staje się ostatnio praktyką. Prokuratorzy wolą poczekać nawet w sprawach oczywistych na uprawomocnienie się decyzji UKS. Nie chcą być posądzeni, że nie wyciągnęli wniosków ze słynnej sprawy Romana Kluski.
Napięty kalendarz ministra
Minister Szymczycha w telefonicznej rozmowie z nami potwierdził, że nadal jest głównym właścicielem spółki Makro Media. Działalność Marka K. określił jako niegodziwą, dodając, że czuje się przez niego oszukany. Twierdzi, że mimo iż był większościowym udziałowcem, nic nie wiedział o jego działaniach, bo nie interesował się firmą od 1996 roku, kiedy to, jak podkreśla, wraz ze wspólnikami podjął decyzję o "zawieszeniu działalności firmy".
Sam Szymczycha pytany o dokumenty z 2002 roku, które odnaleźliśmy w sądzie, odparł, że kiedy tylko się dowiedział z prokuratury, że Marek K. pod szyldem Makro Media działa nadal, postanowił ostatecznie firmę zlikwidować i właśnie w 2002 roku na walnym zgromadzeniu, które prowadził, zapadła decyzja o otwarciu procesu likwidacji spółki.
Zapytaliśmy, dlaczego narażając się na złamanie ustawy antykorupcyjnej, nigdy nie pozbył się udziałów w Makro Media. - Byłoby to uciekaniem od całkowitego wyjaśnienia sprawy - tłumaczy Szymczycha.
Chcieliśmy z ministrem Szymczychą wyjaśnić wiele innych wątpliwości. Zapytać, czy decyzja o likwidacji spółki nie była podyktowana raczej kondycją firmy i trwającą kontrolą UKS, a nie nowymi obowiązkami Szymczychy, co wynika właśnie z dokumentów spółki oraz pismach kontrolerów do władz firmy przechowywanych w sądzie gospodarczym. Minister odparł, że nie pamięta wielu szczegółów. Poprosiliśmy o spotkanie. Odparł, że w ciągu najbliższego tygodnia nie znajdzie na to czasu. Poprosiliśmy więc o dłuższą rozmowę telefoniczną. I na to Szymczycha nie miał czasu, wymawiając się natłokiem zajęć.
Obowiązująca od 1997 roku ustawa antykorupcyjna to kosa, którą jako broń na samych siebie skonstruowali politycy. W czasie rządów Leszka Millera skosiła już ze stanowisk kilku jego doradców i kilku wysokich urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie jest to więc pusty dokument, o którego istnieniu wie niewiele osób. Ale najwyraźniej politycy wiedzieć o nim po prostu nie chcą. A ich tłumaczenia można skwitować cytatem z jednej z kultowych komedii Barei: "Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem". Być może Szymczycha miał nieuczciwych partnerów w biznesie. Być może nie wiedział o ich pokątnych interesach. Być może. Ale dostając propozycję objęcia posady w Kancelarii Prezydenta, mógł poprosić o czas, by rozwiązać problem swojej obecności w spółce Makro Media w myśl zasady rozdziału świata polityki od biznesu. Zasady, o którą w imieniu prezydenta tyle razy w mediach apelował.
Grzegorz Indulski