Palikot: prezydent powiedział do szefa BOR "won, gnoju"
Jak powiedział na antenie TVN24 Janusz Palikot, przez przypadek ma informację o tym, iż prezydent miał powiedzieć do szefa BOR, generała Mariana Janickiego "won, gnoju". Tak miała się skończyć rozmowa o zawieszeniu ppłk. Krzysztofa Olszowca. Jak mówił poseł Palikot, dowiedział się o tym, przebywając w jednym pokoju z Grzegorzem Schetyną, który odbywał w tej sprawie rozmowę telefoniczną. - Zdradzam informację której nawet nie powinienem znać, a którą usłyszałem przez przypadek - powiedział Palikot.
Dotychczasowy szef ochrony prezydenta ppłk. Krzysztof Olszowiec został zawieszony w czynnościach służbowych w związku z niedzielnym incydentem w Gruzji z udziałem polskiego prezydenta. O tej decyzji Marian Janicki osobiście informował prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Szef MSWiA Grzegorz Schetyna poinformował jednak, że "według jego wiedzy" prezydent Lech Kaczyński zaakceptował oficera, który będzie pełnił obowiązki szefa prezydenckiej ochrony.
- Jeśli chodzi wizytę w Azji, oczywiście pan prezydent będzie chroniony. To mówi ustawa o Biurze Ochrony Rządu, taki jest nasz obowiązek i ten obowiązek zostanie wypełniony. Mam informację od szefa BOR gen. Mariana Janickiego, że prezydent zaakceptował oficera, który będzie zastępował przez ten czas zawieszenia pułkownika Olszowca. Taka jest moja wiedza - mówił w TVP Info Schetyna.
Schetyna podkreślał, że zawieszenie Olszowca nie jest "żadną retorsją" i wynika tylko z tego, że w sprawie niedzielnego incydentu prowadzone są postępowania: wewnętrzne w BOR i prokuratorskie. - To jest ten czas, kiedy pułkownik Olszowiec musi być do dyspozycji tych służb, konkretnie prokuratury - argumentował Schetyna.
Zaznaczył, że decyzja o zawieszeniu Olszowca nie ma związku z "błędami, które zostały popełnione w Gruzji, bo nikt nie przesądza o tym, jak ta historia wyglądała". - Zostawiamy czas na podsumowania. Zostawiamy sprawę prokuraturze. Myślę, że to jest kwestia najbliższych dni, kiedy będziemy wiedzieli, jakie są ustalenia tego postępowania - powiedział Schetyna.
Odnosząc się do zapewnień prezydenta, że nie widzi winy Olszowca w sprawie gruzińskiego incydentu, szef MSWiA zwrócił uwagę, że w czasie tego zajścia "prezydent był daleko od oficerów BOR i nie wie, co robili, a czego nie robili tego feralnego wieczoru w Gruzji".
W niedzielę w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Michaiłem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. - był to nieplanowany wcześniej punkt wizyty Lecha Kaczyńskiego - zawrócili do stolicy Gruzji.
W informacji na temat tego zajścia, przygotowanej dla premiera, uznano, że BOR nie miało czasu na odpowiednie przygotowanie wizyty prezydenta w Gruzji pod względem bezpieczeństwa, nie zostało też poinformowane przed podróżą o zmianach w jej programie. Napisano też, że w czasie samego zajścia polscy funkcjonariusze znajdowali się w dalszej części kolumny i słyszeli jedynie strzały; ochrona gruzińska zabroniła im udania się w kierunku prezydenckiej limuzyny. Zapewniono ich jedynie, że obaj prezydenci są ewakuowani z miejsca zdarzenia.