Palestyńczycy o sytuacji w Ramallah i Betlejem
W centrum Ramallah i Betlejem na Zachodnim Brzegu dochodzi do poważnych starć izraelsko-palestyńskich. Mieszkaniec Ramallah Ajman Al-Azrak powiedział we wtorek Informacyjnej Agencji Radiowej, że wojsko izraelskie wdziera się do mieszkań Palestyńczyków.
02.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wojsko szturmuje mieszkania - mówił Al-Azrak. Dodał, że w całym mieście nie ma prądu i wody. Karetki pogotowia docierają na miejsce z trudnościami i po wielu godzinach. W tym czasie ludzie umierają.
Według Ajmana Al-Azraka, w walkach o kwaterę Arafata w ciągu dwóch ostatnich dni zginęło 30 Palestyńczyków. W mieście stacjonuje 400 izraelskich wozów opancerzonych i 10 tys. żołnierzy.
Dyrektor pogotowia ratunkowego w Ramallah Muhamad Awad powiedział, że wszyscy pracownicy Czerwonego Półksiężyca z miasta al-Birah przylegającego do Ramallah zostali aresztowani przez wojsko izraelskie. Dodał, że chorzy i ranni w walce nie otrzymują pomocy medycznej, a aresztowanych pracowników stara się zastąpić wolontariuszami. Próbujemy posiłkować się ochotnikami i młodzieżą - mówił. Zaznaczył, że jest to bardzo trudne, gdyż ludzie boją się wychodzić na ulicę.
Równie trudna sytuacja panuje w Betlejem. Izraelscy żołnierze wtargnęli do centrum Betlejem, a izraelskie czołgi znajdują się zaledwie kilkdziesiat metrów od Bazyliki Narodzenia na miejscu tradycyjnie czczonym jako miejsce narodzenia Chrystusa - powiedział mieszkaniec Betlejem Izaat Abdallah. Dodał, że od kilku dni większość Palestyńczyków nie opuszcza swoich mieszkań w obawie przed izraelskim wojskiem.
Azaat Abdullah powiedział, że jego rodzinie jedzenia i wody wystarczy tylko na trzy dni.
Według Izaata Abdullaha w Betlejem jest 8 karetek. Żadna z nich od czasu wtargnięcia wojsk izraelskich do miasta nie wyjechała do chorych. (mk)