Palestyńczycy cieszą się ze śmierci Ariela Szarona
Pogrążony w żałobie Izrael oddaje hołd Arielowi Szaronowi, Palestyńczycy z kolei się cieszą. O zmarłym w sobotę byłym premierze mówią jako o "rzeźniku" i "zbrodniarzu".
Szef izraelskiego rządu Beniamin Netanjahu w wydanym oświadczeniu podkreślił, że pamięć o Szaronie na zawsze pozostanie w sercach narodu. "Był odważnym wojownikiem i wielkim dowódcą, jednym z największych w izraelskim wojsku" - napisał Netanjahu.
Tymczasem mieszkańcy Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy od soboty ludzie wychodzą na ulice i palą zdjęcia Ariela Szarona. Wypominają mu współodpowiedzialność za masakrę muzułmańskich uchodźców w Libanie w 1982 roku. Przypominają też, że były izraelski premier pozwalał budować żydowskie osiedla w Autonomii Palestyńskiej.
- Świat stracił rzeźnika, który zarzynał Palestyńczyków. Na szczęście, to koniec tej historii - mówi Mosaab, mieszkaniec wschodniej Jerozolimy. Inny Palestyńczyk Fauad tłumaczy, dlaczego jego rodacy otwarcie cieszą się ze śmierci byłego izraelskiego premiera. - Ten człowiek popełnił zbrodnie na Palestyńczykach. Jeśli więc odchodzi z tego świata, jest to dla nas powód do radości - dodaje.
Jeden z najważniejszych premierów Izraela zmarł w sobotę w szpitalu w Tel Awiwie po ośmiu latach bycia w śpiączce. Szaron miał 85 lat. Jego pogrzeb zaplanowano na poniedziałek.