PAH: Kamil Qandil, którego nie wpuszczono do Izraela, będzie pracował w Warszawie
Wolontariusz Kamil Qandil, którego nie wpuszczono do Izraela, cieszy się zaufaniem PAH i będzie kontynuował pracę nad projektem zaopatrzenia w wodę palestyńskich mieszkańców Zachodniego Brzegu z biura w Warszawie - poinformowała Polska Akcja Humanitarna.
19.09.2013 | aktual.: 19.09.2013 17:40
W poświadczeniu PAH - odnosząc się do nieścisłości, które pojawiały się w mediach - przypomniała, że Qandil nie został "wydalony czy deportowany z Izraela", lecz odmówiono mu wjazdu do tego państwa.
- Kamilowi Qandilowi nie postawiono żadnych zarzutów, nie został także o nic oskarżony. Wolontariusz PAH miał w każdej chwili możliwość powrotu do Polski, postanowił jednak odwołać się od decyzji najpierw w sądzie rejonowym, a następnie poprzez złożenie apelacji do Sądu Najwyższego - podkreśliła PAH.
Organizacja dodała, że Qandil chciał na drodze sądowej uzyskać wyjaśnienia o powodzie odmowy wjazdu oraz otrzymać pozwolenie na dalsze koordynowanie projektu w Palestynie. - Jedyną znaną przyczyną odmowy wjazdu, podaną przez izraelskie służby, było ogólne stwierdzenie, że stoją za tym "kwestie bezpieczeństwa". Ani Qandil, ani jego prawnik nie uzyskali wglądu do materiałów - przypomniała Akcja.
Organizacja poinformowała, że Qandil "kompetentnie koordynował projekt remontu cystern w regionie południowego Hebronu na Zachodnim Brzegu", a "kontakty Qandila jak i wszystkich pracowników humanitarnych PAH ze społecznością palestyńską są bezpośrednio związane z realizacją projektów".
- Projekt koordynowany przez Kamila Qandila był pod stałym nadzorem przełożonych. Doceniamy pracę Kamila Qandila i darzymy go pełnym zaufaniem. W związku z zaistniałą sytuacją Kamil będzie kontynuował pracę nad projektem z warszawskiego biura PAH - zapowiedziała PAH.
W ubiegłym tygodniu izraelski Sąd Najwyższy zdecydował o zakazie wjazdu Kamila Qandila do Izraela "z powodów bezpieczeństwa". Polski wolontariusz od ponad tygodnia przebywał na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie.
Sąd uzasadniał decyzję pojawieniem się nowych informacji dotyczących kontaktów Qandila z "elementami terrorystycznymi", które nie były znane w momencie, gdy przyznawano mu wizę. Rozprawa odbywała się częściowo przy drzwiach zamkniętych. Zdaniem sędziego Qandil mógł nawet nie wiedzieć, że kontaktował się z osobami uznanymi za zagrożenie dla Izraela. Sąd poinformował, że za rok Qandil może ponownie ubiegać się o zgodę na wjazd.
Sam Qandil, syn Polki i Palestyńczyka, zapewniał, że nie zrobił niczego, co mogłoby zaszkodzić państwu Izrael, a adwokat polskiego obywatela powiedział, że ani on, ani jego klient nie zostali poinformowani, czego dotyczą podejrzenia izraelskich służb.
Qandil na początku września wracał z kilkudniowego urlopu w Polsce, by kontynuować pracę nad remontem cystern na wodę dla palestyńskich mieszkańców Hebronu. Miał wymagane pozwolenia i wizę. Na lotnisku w Tel Awiwie odmówiono mu wstępu do Izraela. Qandil nie skorzystał z możliwości natychmiastowego powrotu, odwołał się od decyzji i na czas rozpatrywania odwołania trafił do aresztu deportacyjnego. Polskie MSZ wysłało do Izraela notę dyplomatyczną z prośbą o wyjaśnienia.
Po decyzji izraelskiego sądu prezes PAH Janina Ochojska powiedziała, że sprawa nie wpłynie na pracę związaną z pomocą humanitarną w strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu.