Pacjent na marzec
W niektórych łódzkich przychodniach i poradniach specjalistycznych rejestratorki nie zapisują już chorych, bo najbliższy wolny termin to... marzec.
04.11.2003 08:51
Najwięcej pacjentów zgłasza się na konsultacje okulistyczne i kardiologiczne. Równie trudno dostępnymi specjalistami są stomatolog, ortopeda i psychiatra. Oczywiście, można skorzystać z porady „poza kolejką”. Wystarczy zapłacić, w zależności od przychodni, od 30 do 40 zł za wizytę. Jednak nie wszystkich na to stać.
– Jestem emerytką, mam 900 zł miesięcznie – żali się Mirosława Albinowska. – Jestem zapisana w poradni nr 6 przy ul. Sierakowskiego, ale na odległy termin. W tej sytuacji w ubiegłym tygodniu musiałam zapłacić za wizytę prywatną u ginekologa 80 i u stomatologa – 150 zł. Już nie mogłam czekać... – mówi z rezygnacją w głosie. – Skrupulatnie zapisuję wydatki na leki, ultrasonografię jamy brzusznej, badanie piersi. Zapisuję i wiem, że połowę emerytury zostawiam w przychodniach i aptekach.
– Do lekarza pierwszego kontaktu wchodzę bezpłatnie, ale wydobycie od niego skierowania na densytometrię (badanie gęstości kości), prześwietlenie lub inne badania diagnostyczne jest już niemożliwe – mówi Dorota Kraneczko, bezrobotna zarejestrowana w przychodni na Bałutach. – Zawsze słyszę, że skończyły się limity. A co to nas, pacjentów, obchodzi? Żeby się wyleczyć, musiałam zapożyczyć się u rodziny.
Zapisy do okulisty w Miejskiej Przychodni „Lecznicza” wstrzymano do odwołania.
– Muszę zobaczyć, jaki kontrakt podpisze ze mną łódzki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia – tłumaczy Danuta Rakowska, dyrektor placówki. – W zeszytach mamy już chętnych wpisanych na marzec. Dochodzi do absurdów. W tym roku okuliści w mojej poradni przyjęli już ponad dwa tysiące pacjentów poza limitem. Jestem ciekawa, kto mi za to zapłaci. Przecież nie możemy pracować bez pieniędzy – stwierdza dyrektor. – Takich, którzy decydują się zapłacić za konsultację u jakiegolwiek specjalisty 30 zł, mogę policzyć na palcach. Ludzie, jeśli mogą, wolą czekać.
Ale nie zawsze wizytę można odwlekać – na przykład u stomatologa. Zresztą tu cennik najbardziej poraża.
– Ci, którzy zamiast wypełnień amalgamatem, chcą mieć plomby światłoutwardzalne, muszą zapłacić za to 50 zł – mówi Gerard Wyszyński, stomatolog zatrudniony w ZOZ dla szkół wyższych „Palma”. – Podobnie jest z leczeniem kanałowym – wypełnienie jednego kanału kosztuje 30 zł. Zresztą bezpłatnych usług w stomatologii jest niewiele.
Starsi pacjenci na protezę górną i dolną muszą uskładać... 600 zł. Zwykle zbierają na to rok.
(jxb)