Pacjent jak motyl
W rejestrach przychodni zdrowia coraz mniej jest "martwych dusz", natomiast między poradniami toczy się cichy bój o pacjenta. Od stycznia Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadził obowiązek comiesięcznej weryfikacji tzw. list pozytywnych - pisze "GP".
11.03.2004 | aktual.: 11.03.2004 07:16
Zgodnie z zasadami obowiązującymi w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ), osoby zapisane do przychodni trafiają na tzw. listę pozytywną. Na jej podstawie placówka otrzymuje pieniądze (jest to tzw. stawka kapitacyjna, w tym roku w naszym województwie wynosi 85 zł rocznie na pacjenta), w ramach kontraktu z NFZ.
Jak wyglądały spisy pacjentów, z którymi do konkursu na świadczenia zdrowotne w 2004 r. przystąpili dyrektorzy placówek podstawowej opieki w regionie?
"Świadczeniodawcy dostali od nas dane o pacjentach z początku grudnia. Mogli je uzupełnić o osoby, które do końca roku zapisały się do poradni" - mówi Janusz Janczewski, naczelnik Wydziału ds. Ubezpieczeń w Kujawsko-Pomorskim Oddziale Wojewódzkim NFZ w Bydgoszczy.
Niektóre jednostki wykazywały nieco zawyżone liczby, które uzyskały na podstawie kart. "Kartoteka to nie lista pozytywna. Stąd różnice. Przyznam, że nie miałem poważnych problemów. Nie mogłem pogrozić palcem i powiedzieć: "nie oszukujcie" - zapewnia Janczewski.
Porządek na listach musi być, bo za każdego pacjenta przychodnia dostaje pieniądze. Nawet za takiego, który cieszy się znakomitym zdrowiem i nie odwiedza lekarza. Dlatego od kilku lat trwa weryfikacja rejestrów. "Pacjenci rezygnują z usług jakiejś poradni, zapisują się do innej, ale nadal figurują na liście tej pierwszej. Dlatego uaktualnianie spisów jest konieczne" - twierdzi Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa oddziału NFZ.
Zdarza się, że ktoś rejestruje się do lekarza i... dowiaduje się, że "wypadł z rejestru". "Kiedy chciałam zarejestrować moją mamę, usłyszałam, że nie figuruje w systemie komputerowym poradni. Nie rozumiem tego" - żali się pani Elżbieta z Bydgoszczy.
Przyczyn "wypadania" z list jest kilka. "W poradniach nie wykreślano zmarłych. Fundusz wziął na siebie ciężar dokonania weryfikacji list właśnie pod tym względem. Okazało się, że od 1997 r. umarło w regionie 140 tysięcy osób, które nadal figurowały w ewidencjach. Były również błędy w zapisach nazwisk i numerach PESEL. Teraz jeszcze są zawirowania, ale pomału zbliżamy się do ideału".
Liczba osób figurujących na liście zawsze się będzie zmieniała. "Pacjenci są jak motyle. Zmieniają miejsca pobytu, przeprowadzają się. To rodzi niebezpieczeństwo wprowadzenia podwójnej statystyki" - przyznaje dr Grażyna Różańska, dyrektorka przychodni "Leśna" w Bydgoszczy.