P2P: co Ci wolno, a za co pójdziesz siedzieć?
"Każdy konsument ma prawo do wykonania kopii legalnie nabytej płyty CD czy DVD. Jeśli zastosowane na płycie zabezpieczenia uniemożliwiają to, można - w ramach praw konsumenckich - poprosić producenta płyty ( wydawcę ) o dostarczenie kopii płyty" - mówi w rozmowie z PCWK mec. Aleksander Stuglik, ze spółki prawniczej B. Żuradzka Kancelaria Prawna. Naszego rozmówcę spytaliśmy również o to, czy w myśl polskiego prawa legalne jest udostępnianie w sieciach P2P muzyki i filmów ( okazuje się, że w pewnych okolicznościach nie jest to zabronione ), a także o to, czy za korzystanie z nielegalnego oprogramowania można w Polsce iść do więzienia. A. Stuglik powiedział nam również, że raczej mało prawdopodobne jest, by znana z USA taktyka pozywania użytkowników sieci P2P dotarła do Polski...
15.02.2006 | aktual.: 15.02.2006 15:52
Aleksander Stuglik jest prawnikiem ze spółki prawniczej B. Żuradzka Kancelaria Prawna Sp.K. - http://www.lawyers.neostrada.pl w Katowicach, która specjalizuje się w zagadnieniach własności intelektualnej ( kancelaria posiada ofertę usług prawniczych dla firm informatycznych - pakiet IT Legal ). Na dorobek A. Stuglika składają się m.in. opracowania i artykuły publikowane w Zeszytach Naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego PWOWI, Radcy Prawnym, Palestrze, Monitorze Prawniczym, Rzeczpospolitej oraz Gazecie Prawnej, Twoim Biznesie oraz Komputerze w Firmie.
PCWK: Czy kopiowanie za pośrednictwem sieci bezpośredniej wymiany plików chronionych prawem autorskim filmów, muzyki i oprogramowania jest w myśl polskiego prawa zabronione?
Aleksander Stuglik Sprawy te normują przepisy ustawy z 1994 o prawie autorskim i prawach pokrewnych zawarte w rozdziale 3 oddziale 3 tejże ustawy. Są to przepisy o tzw. dozwolonym użytku osobistym. Wedle tych przepisów, w szczególności art. 23, dopuszczalne jest "dzielenie się" utworami w ramach tzw. użytku osobistego. Pod pojęciem tym kryje się zarówno korzystanie z danego utworu przez nabywcę egzemplarza utworu, licencji itp., jak również przez osoby pozostające w związku osobistym, takim jak pokrewieństwo, powinowactwo, stosunek towarzyski.
A zatem, jeśli dochodzi do wymiany plików za pomocą sieci peer-to-peer pomiędzy osobami pozostającymi w związku osobistym, to wydaje się, iż przepisy ustawy o prawie autorskim tego nie zabraniają. Należy jednak zwrócić uwagę na kilka obostrzeń, jakie zawiera ustawa. Po pierwsze dozwolony użytek został wyłączony w odniesieniu m.in. do programów komputerowych ( zob. art. 77 ustawy ). Oznacza to, że nie tylko nie wolno w świetle ustawy wymieniać się programami komputerowymi w sieci, ale także udostępniać ich do korzystania osobom innym, niż uprawniony z licencji na program komputerowy. Przy czym warto wskazać, iż ustawa o prawie autorskim nie daje definicji programu komputerowego. W nauce prawa autorskiego jest on rozumiany najczęściej jako "zespół komend przeznaczonych do wykonania przez komputer, zapisany w języku zrozumiałym dla tego komputera". Tak więc ujęcie programu komputerowego jest bardzo wąskie. Kiedy przyjrzymy się ustawie o prawie autorskim, to zauważymy, iż odróżnia ona niektóre kategorie tego, co
powszechnie rozumie się jako program komputerowy. W ustawie na przykład wyróżnia się program komputerowy i elektroniczną bazę danych. Wynika z tego, iż ustawodawca stoi na stanowisku, iż baza danych w formie elektronicznej, będąca przecież programem komputerowym, tym programem w świetle ustawy nie jest. Jaki z tego wniosek? Ano, taki, że na gruncie prawa autorskiego rozróżnia się poszczególne grupy wytworów informatycznych. Istnieją obok siebie programy komputerowe, bazy danych, gry, pliki z muzyką czy video ( nie będące programami komputerowymi ).
Zatem dozwolony użytek de facto wyłączony jest w stosunku do programów komputerowych ujmowanych bardzo wąsko. Jednak ta konkluzja nie może nas doprowadzić do błędnego wniosku, iż wszystko jest dozwolone w sieciach peer-to-peer. Należy bowiem spojrzeć jeszcze na art. 35 ustawy, zgodnie z którym dozwolony użytek nie może godzić w słuszne interesy twórcy, takie jak np. prawo do wynagrodzenia za utwór. Podsumowując, zgodne z prawem jest podzielenie się muzyką z koleżanką z klasy, ale już niekoniecznie udostępnienie tej muzyki w taki sposób, aby osoby nie związane z udostępniającym mogły ją ściągać.
Obiegowa opinia mówiąca, iż udostępnianie plików w sieci peer-to-peer jest nielegalne jest właściwa tylko w tej części, w jakiej udostępniamy te pliki osobom nieznanym ( nie pozostającym z nami w stosunku towarzyskim czy rodzinnym ). Z kolei, jeśli idzie o ściąganie plików, to nie może się to odbywać z naruszeniem interesów twórców.
Jaka grozi za to kara? Czy za korzystanie z P2P można w Polsce iść do więzienia? Czy może to kwestia kary finansowej?
Teoretycznie rozpowszechnianie i zwielokrotanianie plików w sieci, wbrew wyżej omówionym zasadom dozwolonego użytku, jest traktowane jako przestępstwo ( art. 116 i 177 ustawy o prawie autorskim ). Popełnienie tych przestępstw zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności, i ewentualnie więzienia. Przy czym przepisy te ostrzej traktują sytuacje, gdy uczyniliśmy sobie z wymiany plików stałe źródło dochodu.
W praktyce, gdy udostępnianie plików nie jest naszym źródłem dochodu, zagrożenie karne jest dość iluzoryczne. Groźniejsze w skutkach mogą się za to okazać tzw. roszczenia cywilnoprawne, jakie może wobec udostępniającego pliki ( lub je ściągającego ) skierować poszkodowany artysta. Może bowiem domagać się zaniechania naruszenia, wydania uzyskanych korzyści albo zapłacenia w podwójnej, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione, potrójnej wysokości stosownego wynagrodzenia z chwili jego dochodzenia; twórca może również żądać naprawienia wyrządzonej szkody, jeżeli działanie naruszającego było zawinione. Niezależnie od tych roszczeń, uprawniony może się domagać, ażeby sprawca zawinionego naruszenia dokonanego w ramach działalności gospodarczej podejmowanej w cudzym albo we własnym imieniu, choćby na cudzy rachunek, uiścił odpowiednią sumę pieniężną z przeznaczeniem na Fundusz Promocji Twórczości. Suma ta nie może być niższa niż dwukrotna wysokość uprawdopodobnionych korzyści odniesionych przez sprawcę z
dokonanego naruszenia.
Ujmując zagadnienie praktycznie, twórca może się domagać od osoby, która ( nie działając w ramach dozwolonego użytku osobistego ) ściągnęła plik z muzyką dwu, lub trzykrotnej wysokości wynagrodzenia, jakie by otrzymał za ten plik. Innymi słowy, jeśli Mandaryna za każdy ściągnięty ze sklepu z mp3 plik otrzymuje złotówkę, to ma prawo domagać się 2 lub 3 złotych odszkodowania. W przypadku osoby udostępniającej pliki, to odszkodowanie mogłoby być wielokrotnością ilości ściągniętych plików razy należne wynagrodzenie. Jednak do tej pory takich procesów brak, więc trudno powiedzieć, jak rzecz wyglądałaby w rzeczywistości.
Co sądzi Pan o ogłoszonym niedawno planie wprowadzenie tzw. opłaty rekompensacyjnej za korzystanie z Internetu? Pomysł ten przewiduje, że internauci płacili by dobrowolnie "podatek" za korzystanie z P2P, który za pośrednictwem organizacji takich jak ZAIKS przekazywany byłby artystom. W zamian internauci nie musieliby obawiać się pozwów ze strony wydawców muzyki i filmów?
Na ten temat zabierałem głos w artykule "Doisz z P2P, wydoją i ciebie?" - http://www.pcworld.pl/news/87053.html. Powtórzę w tym miejscu, iż moim zdaniem wprowadzenie opłaty rekompensacyjnej wywrze odwrotny skutek. Internauci uznają, iż skoro już "płacą" frycowe w postaci wyższej stawki abonamentowej za dostęp do sieci, to nie musza płacić dodatkowo za ściągane filmy czy piosenki. kwestia jest tylko taka, że stawki za dostęp do Internetu, i tak wysokie w Polsce, jeszcze wzrosną, co spowoduje wolniejsze rozprzestrzenianie się możliwości uzyskania dostępu do niego. Po drugie, uważam, że na rekompensacie nie skorzystają wszyscy twórcy, a jedynie ci, którzy należą do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, jak stowarzyszenie J. Skubikowskiego, które jest inicjatorem pomysłu. zarobią wyłącznie członkowie tych organizacji no i same organizacje mające z tytułu pośrednictwa prowizje. Co więcej, oplata będzie dotyczyła wszystkich korzystających z Internetu, a
nie tylko tych co korzystają z utworów. W końcu znaczący odsetek internautów korzysta jedynie z informacji, te zaś nie są traktowane jako utwory.
Wreszcie, pragnę wskazać, iż wprowadzenie tej opłaty spowoduje negatywny stosunek do samych twórców i ich organizacji, którzy próbują na swoją korzyść opodatkować resztę społeczeństwa, co jest nieetyczne i niesprawiedliwe. Podobnie mamy już obecnie z Instytutem sztuki Filmowej, na który muszą się składać wszyscy kinomani bez względu na to, czy chcą i lubią oglądać polskie filmy w stylu "Tylko mnie kochaj".
Czy Pana zdaniem znana z USA taktyka pozywania użytkowników sieci P2P może zostać zastosowana również w Polsce?
Teoretycznie jest to możliwe. W praktyce raczej nie będzie to miało miejsca - zważywszy na sposób działania polskich sądów ( opieszały ), koszty związane z postępowaniem sądowym ( wpis wynosi około 8% kwoty, której się domagamy ), trudności z ustaleniem zobowiązanego do zapłaty odszkodowania, a także fakt, iż w Polsce nie mamy systemu precedensów sądowych, a system prawa kontynentalnego, w którym sądy w takim samym stanie faktycznym mogą wydać różne wyroki.
Być może jednak organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi wpadną na pomysł, by próbować pozywać wytwórców oprogramowania wspomagającego ściąganie plików P2P. jednak w tym przypadku podstawa roszczenia ( umożliwianie naruszania interesów twórców ) jest jeszcze bardziej wątpliwa. Na podobnej zasadzie można bowiem ścigać producentów noży. Oprogramowanie P2P może bowiem tak samo dobrze służyć do celów legalnych ( wymiana plików w ramach dozwolonego użytku osobistego ), jak i nielegalnych.
W USA organizacje takie jak RIAA czy MPAA przed złożeniem formalnego pozwu przeciwko osobie podejrzewanej o nielegalne udostępnianie plików w P2P muszą złożyć anonimowy pozew, na podstawie którego sąd nakazuje operatorowi internetowemu ujawnienie danych personalnych internauty - wynika to z tego, że MPAA i RIAA dysponują z reguły jedynie adresem IP internauty. Czy w Polsce ta procedura wyglądałaby tak samo? Czy może rodzimi operatorzy internetowi mają obowiązek udostępniać takie dane?
W zasadzie może to nastąpić wyłącznie na żądanie organów państwowych. Art. 18 ust. 6 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną mówi, iż ISP ma obowiązek udzielić informacji o danych osobowych użytkowników organom państwa na potrzeby prowadzonych przez nie postępowań. Dodatkowo art. 21 tej samej ustawy mówi, iż w przypadku niedozwolonego korzystania z usług przez użytkownika, ISP może zgromadzić jego dane w celu ustalenia odpowiedzialności użytkownika. Jednak bezpośrednio brak jest w przepisach zezwolenia umożliwiającego udostępnienie danych osobowych samym poszkodowanym ewentualną wymianą plików P2P i w celu ich udostępnienia musieliby się zwrócić do organów państwowych.Czy w myśl polskiego prawa użytkownik może legalnie wykonać kopię kupionej w sklepie płyty CD lub DVD z filmem, muzyką czy oprogramowaniem?
Tak. Zezwalają na to przepisy o dozwolonym użytku osobistym, w odniesieniu zaś do programów komputerowych, przepisy ich dotyczące.
Czy w takim razie firmy wprowadzające do sprzedaży płyty zabezpieczone przed kopiowaniem nie popełniają przypadkiem przestępstwa, polegającego na pozbawieniu konsumenta prawa do pełnego dysponowania legalnie nabytym produktem?
Kwestia ta jest sporna. Z jednej bowiem strony nabywca winien mieć zapewnione prawo do korzystania z utworu, w którego posiadanie wszedł legalnie, a z drugiej strony trzeba też wziąć pod uwagę argumenty firm płytowych, iż takie zabezpieczenie ma na celu nie tyle pozbawienie nabywcy płyty prawa do korzystania z tej płyty, ale ochronę interesów majątkowych twórców ( i firm płytowych ). Niewątpliwe jest bowiem, że przepisy o dozwolonym użytku bywają naginane i twórcy mogą na tym tracić. Dodatkowo wskazać należy na przepisy ustawy o prawie autorskim, wedle których karalne jest usuwanie technicznych zabezpieczeń przez nabywców płyt ( por. art. 1181 ust. 2 ustawy o prawie autorskim ). Moim zdaniem, w przypadku nabycia takiej płyty należałoby wezwać firmę płytową do dostarczenia kopii płyty na koszt tej firmy, albo do zdjęcia zabezpieczeń pod rygorem, iż skorzystamy, jako konsumenci, z uprawnień nadanych ustawą o tzw. sprzedaży konsumenckiej, wedle której sprzedawca jest odpowiedzialny za zgodność towaru z umową.
Jeśli płyta nie będzie nadawała się do skopiowania, to towar nie będzie zgodny z umową i nabywcy płyty będą przysługiwały określone w ustawie roszczenia ( żądanie wymiany towaru, lub doprowadzenia towaru do zgodności z umową ).
Kilka tygodni polski Internet zelektryzowała informacja o konflikcie pomiędzy firmą Gutek Film a dwoma serwisami udostępniającymi napisy do filmów w formacie Divx. Jeden z owych serwisów zawiesił od razu działalność, jednak drugi - mimo wystosowanego przez GF ultimatum - działa do dziś. Czy to znaczy, że nie ma podstaw prawnych jego zamknięcia?
Sprawa jest wątpliwa. Z jednej bowiem strony tłumaczenie listy dialogowej jest opracowaniem cudzego utworu ( oryginalnej listy dialogowej ), i jako opracowanie może być wykorzystywane wyłącznie za zezwoleniem twórcy ( lub jego przedstawiciela, czyli Gutek Film ), z drugiej strony jednak należy zwrócić uwagę na prawo do tworzenia utworów inspirowanych cudzym utworem. Przede wszystkim jednak trzeba zwrócić uwagę na cel, w jakim powstają listy dialogowe. Chodzi o na ogół nielegalne korzystanie ze ściąganych filmów, to zaś nie może podlegać ochronie prawa.
Organizacje zajmujące się walką z piractwem "software'owym" ( takie jak np. BSA ) kontrolują w Polsce praktycznie wyłącznie firmy i instytucje - czy to znaczy, że korzystanie z pirackiego oprogramowania na użytek własny jest w myśl polskiego prawa legalne?
Nie jest legalne. Trudno jest kontrolować wszystkie gospodarstwa domowe i stąd być może organizacje typu BSA czy Polski Rynek Oprogramowania kontrolują wyłącznie przedsiębiorców. Wspomnieć jednak należy o tym, iż organizacje te mają bardzo ograniczone uprawnienia i nikt nie musi się poddawać ich kontroli, zwłaszcza w kontekście żądanych przez te organizacje informacji dotyczących ilości i rodzaju oprogramowania. Takie informacje to tajemnica handlowa przedsiębiorcy. Można sobie łatwo wyobrazić sytuacje, gdy organizacje te handlują informacjami o tym, jakie oprogramowanie ma przedsiębiorca.
Jaką karę przewiduje polskie prawo za korzystanie z nielegalnego oprogramowania?
Cóż. Kary te - niestety - nie są wysokie. Wziąwszy pod uwagę fakt, iż nikt nie musi korzystać z "piratów", bo prawie zawsze można znaleźć darmowe, lub prawie darmowe zamienniki oprogramowania komercyjnego, kary te powinny być znacznie wyższe i do tego połączone z obligatoryjnym przepadkiem sprzętu, na którym programy pirackie zainstalowano. Ustawa o prawie autorskim mówi, iż karami mogą być grzywna, ograniczenie wolności, lub więzienie do lat 5 w przypadku, gdy z korzystania z nielegalnego oprogramowania sprawca uczynił sobie źródło dochodu.