Otwarte granice ułatwiają Polkom przerywanie ciąży
Na nic się zdadzą lamenty Kościoła i prawicy
- aborcja, dzięki otwarciu granic, staje się dla Polek coraz bardziej dostępna mimo jednej
z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych na świecie -
pisze "Trybuna".
26.01.2008 | aktual.: 26.01.2008 04:00
liberalne prawo w pozostałych krajach UE i powszechne stosowanie tam pigułek wczesnoporonnych sprawiają, że słynnego "kompromisu" w sprawie przerywania ciąży praktycznie w Polsce nie ma - stwierdza gazeta.
Ostatnio w dyskusję o aborcji włączył się rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który zapowiedział możliwość zaskarżenia do Trybunału Konstytucyjnego przepisu ustawy antyaborcyjnej pozwalającego na przerwanie ciąży, gdy zagraża ona zdrowiu kobiety.
Ostatecznie, po spotkaniu z ekspertami i przedstawicielami organizacji pozarządowych, rzecznik wycofał się z tego pomysłu. Ponoć przekonano go, że nie należy burzyć "kompromisu" obowiązującego w Polsce od kilkunastu lat. Czyli czegoś, czego praktycznie nie ma.
Przede wszystkim dlatego, że kwestionowany przez rzecznika przepis jest w dużej mierze martwy - zastraszeni przez tzw. obrońców życia i Kościół lekarze po prostu boją się przeprowadzać aborcje w interesie zdrowia kobiety.
Taka sytuacja jest w Polsce nie do utrzymania. Chyba że nasz kraj chce się stać pośmiewiskiem na kontynencie, gdy Europejski Trybunał Praw Człowieka zaleje fala podobnych spraw co Alicji Tysiąc.
I nawet gdy polscy sędziowie - także zasiadający w Trybunale Konstytucyjnym - boją się przeciwstawić "moherowej armii", to pozostaje możliwość odwołania do europejskiego trybunału, który nie czuje takiego respektu przed "obrońcami życia" i hierarchami Kościoła katolickiego. Niedługo zajmie się on kolejną sprawą polskiej obywatelki Renaty R., której odmówiono aborcji, mimo że u płodu stwierdzono nieodwracalną chorobę - czytamy w "Trybunie". (PAP)