Oto "tajemnica" sukcesu Platformy Obywatelskiej
Obojętność wobec jakości państwa powoduje, że PO, mimo że źle rządzi, wciąż ma dobre notowania. Zapaść państwa jest tolerowana jak długo sami, bezpośrednio, nie czujemy się zagrożeni - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski wskazując, że demokracja sprzyja bierności, a w Polsce, w odróżnieniu do państw zachodnich, brakuje mechanizmu, który by ją wspomagał.
21.12.2010 | aktual.: 27.12.2010 12:03
Demokracja - paradoksalnie - sprzyja bierności. Demobilizuje, bo zbyt wiele oczekuje się od procedur i zasady reprezentacji. A pokomunistyczne państwo, pozbawione już groźnej magii arbitralnej władzy, dalej traktowane jest jako dokuczliwy intruz. A nie - dobro wspólne. A rozkład naszego państwa, przy obojętności społeczeństwa, dotyka wciąż nowych dziedzin. M.in. infrastruktury technicznej, sfragmentaryzowanych i nieudolnie skomercjalizowanych instytucji publicznych (PKP)
, służby zdrowia, wojska.
Naruszana jest elementarna przyzwoitość. Nie tylko w tolerowaniu korupcji. Także w sprawach fundamentalnych, jak całkowite zlekceważenie przygotowań wizyty Prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. A potem - tchórzliwe i niezgodne z prawem oddanie śledztwa stronie rosyjskiej. Amortyzatorem - przy braku strategii rozwojowej - i nastawieniu rządu na doraźne trwanie i księgowe tylko sukcesy - staje się obniżanie standardów we wszystkich dziedzinach i przerzucanie wciąż nowych kosztów na społeczeństwo. Ostatnio rozważane - dotyczy kosztów modernizacji sieci przesyłowych w energetyce, mimo że są tam już prywatne firmy ciągnące olbrzymie zyski (jedne z najwyższych cen elektryczności na świecie).
Obojętność wobec jakości państwa powoduje, że PO, mimo że źle rządzi, wciąż ma dobre notowania. Zapaść państwa jest tolerowana jak długo sami, bezpośrednio, nie czujemy się zagrożeni.
Jednym z powodów takiego stanu jest fakt, iż w Polsce brakuje mechanizmu, który - w krajach, gdzie system działa dobrze - wspomaga demokrację. W wypadku Niemiec jest to skomplikowana sieć korporacji poszczególnych profesji, grup zawodowych i pracodawców - ale także kościołów, które służą stałej samorefleksji. Czyli - redefiniowaniu własnego interesu w zmieniających się okolicznościach i w powiązaniu z interesem całości i jej przyszłym rozwojem. To fundament partii politycznych, stale korygujący działanie państwa ale też, wymuszający stały namysł o jego stanie.
Bo państwo, zgodnie z wizją Bismarcka, jest traktowane jako instytucja wyrażająca siłę gospodarczą i wolę polityczną społeczeństwa. I zadaniem państwa jest służenie rozwojowi tej siły. A nie, jak u nas, reprodukowaniu władzy określonej ekipy rządzącej w imieniu wąskiej "klasy politycznej". W USA z kolei podstawą takiej "zasady społecznej" wspomagającej demokrację jest kontraktualność. Nic - oprócz wolności jednostki (w granicach prawa) nie jest traktowane jako absolutne. Ale obywatel, aby uczestniczyć w tym systemie, sam musi mieć zdolność zawierania kontraktu. Chodzi o skrupulatnie monitorowaną uczciwość. Także w ramach tzw. moralności publicznej - wobec instytucji. Kiedyś mówiło się w Polsce o tzw. zdolności honorowej i związanych z nią obowiązkach w sferze publicznej. Dziś wywołałoby to tylko ironiczny uśmiech.
PiS próbuje wiązać moralność z polityką, ale głównie w sferze symboli: polityka historyczna czy - hasła łączenia wolności z solidarnością. A potrzebny jest konkret - alternatywny projekt instytucjonalny i odnoszenie oceny posunięć rządu do precyzyjnie zdefiniowanych interesów. I sprowadzenia zasad moralności publicznej na poziom jednostek - zaczynając od siebie. Przełamanie obojętności wobec własnego państwa, nasilające się w kolejnych pokoleniach, jest konieczne. Inaczej zapanuje pełny brak odpowiedzialności, cynizm i dalsza korozja standardów. Także w naszym podejściu do nas samych.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski