Oszust leczył raka sfermentowanymi burakami
Za ciężkie pieniądze sprzedawał chorym na nowotwory lekarstwo, które miało im uratować życie. Cudowna mikstura okazała się jednak nieskomplikowaną mieszanką ziół i soków warzywnych. Oszust stanie niebawem przed warszawskim sądem.
Zygmunt B. jest z zawodu budowlańcem, z urodzenia warszawiakiem. W całej Polsce zasłynął jednak jako profesor lub biochemik stojący na czele grupy naukowców pracujących nad nowatorskimi metodami zwalczania komórek rakowych. Mówiono o nim "znachor" lub "szaman".
Dla ludzi z nowotworami, którzy od onkologów wychodzili z wyrokiem śmierci, był ostatnią nadzieją. Za kilkutygodniową kurację, która miała cofnąć zmiany nowotworowe, byli gotowi zapłacić każdą cenę. A lek, który oferował B., do najtańszych nie należał. Koszt dziennej kuracji "znachor" wycenił na blisko tysiąc złotych. Do tego wmawiał swoim pacjentom, że jej skuteczność jest uzależniona od systematycznego zażywania mikstury przez co najmniej kilka tygodni. Zdesperowani ludzie zostawiali u niego po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Rekordzista zapłacił 136 tys. zł. Na zakup płynu ludzie zapożyczali się w bankach i u znajomych. W zamian B. oferował "jedyny lek na tej planecie, który zwalcza raka". Co więcej, wielu z pokrzywdzonych twierdziło, że "szaman" zalecał im przerwanie konwencjonalnych metod leczenia - chemioterapii i radioterapii.