Oszuści pukają do drzwi mieszkańców Jeleniej Góry
Nieuczciwi sprzedawcy na jeleniogórskich osiedlach sprzedają drzwi i okna, które są nic niewarte - pisze "Polska Gazeta Wrocławska".
04.12.2009 | aktual.: 04.12.2009 11:22
Grażyna Szymańska, mieszkanka Cieplic, za wymianę wejściowych drzwi, które w sklepie kosztowałyby najwyżej 300 zł, zapłaciła pięć razy więcej.
W zamian firma, która zapukała do jej mieszkania, obiecała w promocji gratisowy odkurzacz. Padła też propozycja wstawienia nowych okien. Kobieta jednak odmówiła, bo na ich wymianę nie było jej stać. Mimo to przedstawiciel krążącej po jeleniogórskich osiedlach firmy z okolic Bierutowa pod Wrocławiem podetknął jej do podpisu umowę. Niechcianych okien nie zamontowano do dziś, Grażyna Szymańska ma jednak za nie zapłacić 2 tys. zł. W sumie razem z odsetkami kredytu ma do spłacenia ponad 4 tys. zł. Obiecanego odkurzacza też nie dostała.
Firma twierdzi, że kobieta nie wpuściła monterów do mieszkania.
Miejski rzecznik praw konsumenta w Jeleniej Górze codziennie przyjmuje podobne skargi na domokrążców, sprzedających wprost u klienta: okna, drzwi, piecyki i kuchenki gazowe.
Wspólną cechą tych firm jest to, że nie mają siedzib w Jeleniej Górze.
- Przyjeżdżają z Lubania, Oleśnicy, okolic Zgorzelca. Ofertę zawsze przedstawiają ustnie. Proponują np. świetne dębowe drzwi z zamkiem typu Gerda. Po montażu okazuje się, że drzwi są z tektury, a zamek nie jest markowy. Zdarzało się, że próg zrobiono ze zwykłego gipsu, który kruszył się już pierwszego dnia - mówi Jadwiga Reder-Sadowska, rzecznik praw konsumenta.
Z jej doświadczenia wynika, że na taką ofertę najczęściej dają się nabierać ludzie starsi lub niezaradni życiowo, ale zdarzają się też prawnicy. O tym, że ktoś wcisnął im drogiego bubla, dowiadują się, gdy sprawdzą ceny w sklepach. Bywa on jeszcze kosztowniejszy, gdy na zakup został zaciągnięty wysoko oprocentowany kredyt. Omamieni klienci często podpisują umowę, nie czytając treści. Dopiero gdy z banku przychodzą dokumenty, dowiadują się, że raty, owszem, są niskie, ale trzeba je płacić przez kilka lat.
- Zdarzali się klienci, którym nie zostawiono żadnych faktur lub umów. Przedstawiciele firm zabierają je ze sobą. To niedopuszczalne - tłumaczy Reder-Sadowska.
Według niej domokrążcy, by złapać klientów, stosują różne sztuczki. Np. by się uwiarygodnić, powołują się na współpracę z administracją budynku. Twierdzą, że przyszli wymienić drzwi, proszą, by podać dane i podpisać papiery. Dokumenty okazują się później umową kredytową.
W inny sposób sprzedawano w Jeleniej Górze np. czujniki gazu, które okazały się pustym kartonowym pudełeczkiem. Oszuści przyklejali je do sufitu za 299 zł.
- Brano ludzi na strach. Sprzedający tzw. czujniki, wchodzili do mieszkań i mówili, że czuć gazem i należy się zabezpieczyć - wspomina rzeczniczka.
Co roku do biura miejskiego rzecznika praw konsumenta w Jeleniej Górze zgłasza się po poradę prawie 3000 osób. W ponad 300 sprawach rzecznik podejmuje działania.
Gdy Cię nabrali
By nie zostać oszukanym, najlepiej odmówić skorzystania z oferty domokrążców. Gdy jednak daliśmy się jej skusić i później tego żałujemy, ważne, żeby mieć dokumenty potwierdzające wykonanie usługi. Bez nich nie będziemy mogli dochodzić swych praw. Od każdej umowy można odstąpić w ciągu 10 dni. Należy jednak wysłać do firmy, z którą ją zawarliśmy, stosowne oświadczenie. Przedsiębiorstwa handlujące poza swoją siedzibą oraz banki mają nawet obowiązek, by zostawić swym klientom gotowy druk takiego dokumentu wraz z adresem, na który mogą go odesłać. Klient ma się tylko na nim podpisać. Koszty związane z przywróceniem stanu sprzed zawarcia umowy pokrywa sprzedający. Gdy umowa dotyczy np. wymiany kuchenki, powinien zabrać urządzenie, którego nie chcemy, i zamontować poprzednią kuchenkę. Można też negocjować obniżenie ceny, gdy jakość wyrobu jest niska.