Oszukani przez holenderskiego dewelopera
Blisko stu krakowian, którzy stracili od 30 do 250 tys. zł, płacąc za nigdy niepowstałe mieszkania na Osiedlu "Żubr" w Niepołomicach, otrzymuje wyrazy współczucia od konsula niderlandzkiego w Polsce oraz od rządu holenderskiego. Holenderski deweloper Marcelis Boer zniknął, a konkretna pomoc nie nadchodzi.
16.09.2009 | aktual.: 17.09.2009 10:25
Urszula Górka jest zrozpaczona. Niedawno urodziła dziecko, właśnie straciła pracę i jeszcze musi spłacać kredyt za mieszkanie, które prawdopodobnie nigdy nie zostanie wybudowane. W czerwcu tego roku zamierzała się wprowadzić. Tymczasem w tym momencie pod jej przyszły dom zalane są dopiero fundamenty, budowa całego osiedla od roku nie drgnęła. Wniosek o upadłość spółki "Żubr" (spółka - córka Providentii Invest), leży w sądzie, a ludzie którzy wpłacili pieniądze deweloperowi, nie mają mieszkań i zmuszeni są spłacać zaciągnięte na nie kredyty, powoli tracą nadzieję, że uda się im odzyskać choć złotówkę.
- Zaciągnęłam kredyt hipoteczny i w transzach wpłaciłam na konto dewelopera około 100 tys. zł - mówi Marta Bartoszek, która również kupiła mieszkanie na osiedlu "Żubr". - Co miesiąc płacę do banku 500 zł raty odsetkowej, ale od początku przyszłego roku będę musiała spłacać całą ratę albo zamknąć kredyt. Marta jest załamana, podobnie jak inni niedoszli mieszkańcy osiedla "Żubr". Rekordzista, Łukasz Gaździk, stracił 250 tys. zł, czyli kwotę, za którą bez problemu mógłby obecnie kupić dwupokojowe mieszkanie w Krakowie.
Deweloper zebrał od klientów ok. 12 mln zł i od roku nie zrobił kompletnie nic, poza zamknięciem swoich biur w Polsce. Marcelis Boer zmienił numer telefonu komórkowego i nie można się z nim w żaden sposób skontaktować. Nikt nie odbiera telefonu w jedynym obecnie biurze spółki w Warszawie.
- Providentia Invest jest nam winna ponad 17 mln zł, dlatego chcemy dokończyć budowę - mówi Paweł Szczepański, przedstawiciel Admy-Staszów, firmy która budowała osiedle "Żubr". - Jednak deweloper celowo, konsekwentnie i skutecznie nam to utrudnia, dlatego złożyliśmy wniosek o jego upadłość.
Szczepański zaznacza, że to jedyna nadzieja na to, by dobudować osiedle. Wierzyciele zawrą układ i wtedy ludzie nie stracą wpłaconych pieniędzy, a warunki dokończenia budowy ustalą wspólnie. Obawia się jednak, że Boer, jako udziałowiec, może celowo przeciągać sprawę w sądzie. A czas działa na niekorzyść, bo niektórych budynków, bez kosztownych badań technicznych, nie będzie można dobudować już za 4 - 5 miesięcy.
Niedoszli mieszkańcy w lutym br. złożyli wniosek do prokuratury w Krakowie o podejrzenie popełnienia przestępstwa przez dewelopera. Prokuratura przesłuchała kilkanaście osób. Napisali również pismo do rządu polskiego z prośbą o zainteresowanie się ich sprawą i pomoc. Odpowiedzi udzieliła kancelaria prezesa Rady Ministrów, pisząc iż nie ma on możliwości udzielenia pomocy, gdyż "merytoryczne rozpatrzenie sprawy nie leży jego w gestii". Nie może również ingerować w stosunki umowne między deweloperami a ich klientami.
Podobną prośbę skierowali także do konsula niderlandzkiego w Polsce oraz do rządu holenderskiego. Konsul zapewnił ich o swoim współczuciu, jednak wyraził bezradność, gdyż spółka "Żubr" została założona w Polsce, wobec czego on nic nie może zrobić, gdyż podlega ona polskiemu sądownictwu. Natomiast rząd holenderski obiecał zbadać sprawę i przekazać ją odpowiednim instytucjom.
Poinformował też, że w sprawie firmy JKE Vastgoed, jaką wiosną 2009 r. Boer proponował jako inwestora, który zamiast Admy miałby dokończyć budowę osiedla "Żubr", Holenderski Urząd Rynków Finansowych prowadzi postępowanie wyjaśniające. Wyraził też nadzieję, że zapobiegnie to "dalszym malwersacjom" popełnianym przez tę spółkę.
- Dziwi nas opieszałość polskiej prokuratury, która do tej pory nie przesłuchała jeszcze Boera, ale tylko poszkodowanych, a także sądu, który jeszcze nie ogłosił upadłości spółki "Żubr" - mówi Marta Bartoszek.