PolskaOszukane za granicą

Oszukane za granicą

Sprawa wałbrzyszanki może okazać się międzynarodową aferą. Historią Violetty W. zainteresował się Interpol, po tym jak niemiecka policja przyłapała ją na kradzieży futer w markecie.

Wiele wskazuje na to, że takich przypadków może być więcej. W śledztwie pomagają policjanci z sekcji kryminalnej wałbrzyskiej policji.

W Polsce nie kradła

24-letnia wałbrzyszanka miała pracować w Niemczech jako opiekunka do dziecka. Na miejscu okazało się, że zamiast pilnować malucha, ma kraść w markecie. Dziewczyna wyjaśniła, że specjalnie dała się złapać, bo nie mogła uciec od swoich prześladowców, którzy – jak mówiła policjantom - zabrali jej paszport i zmuszali do popełniania przestępstw. Wszystko zaczęło się od poszukiwania pracy w Polsce. W jednym z lokalnych tygodników znalazła ogłoszenie, w którym oferowano zatrudnienie za granicą. Według Violetty W., w anonsie podano niemiecki numer telefonu komórkowego. Ktoś poszukiwał pomocy do domu i pilnowania dzieci. Zadzwoniła. Jej rozmówca doskonale posługiwał się językiem polskim. Miała mieszkać ze swoimi chlebodawcami w Essen. Zakwaterowano ją jednak w Stuttgarcie. Mieszkanie nie było opłacone, nie było też dziecka, które miała pilnować.

Zamiast tego musiała kraść...

Po zatrzymaniu w markecie, trafiła do niemieckiego aresztu. Tam będzie przebywać do wyjaśnienia sprawy. Wałbrzyska policja pomaga Niemcom w jej wyjaśnieniu. Nasi funkcjonariusze sprawdzali m.in., czy kobieta była wcześniej notowana i jaką cieszyła się opinią. - Nie figuruje w naszych rejestrach, jest czysta - twierdzą policjanci.

Jak w pułapce

25-letnia Anna z Ząbkowic także odpowiedziała na ogłoszenie w gazecie, miała jednak więcej szczęścia niż Violetta W. Podobnie jak wałbrzyszanka, wyjechała do Niemiec, aby zarobić na pilnowaniu dziecka. - Wpadłam w pułapkę. Okazało się, że będę pracować nie u rosyjskiej, a cygańskiej rodziny. Zmusili mnie, abym została służącą, a nie opiekunką - mówi Ania. Twierdzi, że nie pozwalano jej samotnie wychodzić z domu. Mogła korzystać z telefonu, ale tylko po przełączeniu go na funkcję głośnomówiącą. - Rodzinie nie mogłam zdradzić, gdzie jestem. W końcu udało mi się wymknąć i wrócić do domu - opowiada ząbkowiczanka. Twierdzi, że już nigdy nie skorzysta z ogłoszenia w gazecie. Teraz stara się o legalny wyjazd do Hiszpanii na zbiór truskawek.

Trzeba uważać!

- Korzystanie z ogłoszeń w gazetach i Internecie niesie zawsze ryzyko, że proponowana za granicą praca jest nielegalna. Kobiety mogą zostać na przykład zwerbowane do prostytucji – ostrzega Zenon Pałyska z wałbrzyskiej policji. - Najlepiej przyjść przed wyjazdem do urzędu pracy, gdzie można znaleźć wszystkie informacje o legalnie działających biurach, które pośredniczą między zagranicznym pracodawcą, a osobą zainteresowaną wyjazdem - dodaje Anna Książkiewicz z Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Wałbrzychu. - To gwarancja, że za granicą nic nam się nie stanie.

Ada Szurman

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)