Oskarżony ws. wypadku w Przybędzy niezdolny, by stanąć przed sądem
Proces w sprawie wypadku w Przybędzy w woj. śląskim, w którym zginęło osiem osób, a 10 zostało rannych nie rozpocznie się 18 kwietnia, jak planował bielski Sąd Okręgowy. Uniemożliwia to stan psychiczny głównego oskarżonego.
Rzecznik sądu sędzia Jarosław Sablik poinformował, że biegli psychiatrzy wstępnie orzekli, iż oskarżony Janusz S. w obecnym stanie nie może się świadomie bronić.
- Czekamy na ostateczną opinię, ale jest wysoce prawdopodobne, że proces nie rozpocznie się co najmniej przez najbliższe dwa miesiące - powiedział.
Proces miał się rozpocząć na początku lutego. Obrońca Janusza S. mecenas Maciej Zubek złożył wówczas wniosek o przebadanie Janusza S. Wyjaśniał, że jest on pod wpływem środków uspokajających i od czasu wypadku znajduje się pod opieką poradni psychiatrycznej. Wnioskowi obrońcy nie sprzeciwiła się prokuratura. Jedynie pełnomocnik trzech rodzin ofiar oraz trzech osób rannych w wypadku mecenas Szymon Śleziak twierdził, że oskarżony został kompleksowo zbadany w postępowaniu przygotowawczym i jest w stanie uczestniczyć w procesie. Sędzia Wojciech Paluch przychylił się do wniosku obrony i odroczył rozprawę do 18 kwietnia.
Do wypadku doszło 28 marca ub. roku. Górnicy z kopalni "Mysłowice-Wesoła" wracali z pracy busem. W Przybędzy w pojazd uderzył wózek do przewozu drewna ciągnięty przez ciężarówkę, którą kierował Janusz S.
Prokuratura w akcie oskarżenia zarzuciła S., że umyślne naruszył zasady bezpieczeństwa, gdyż zestaw, który prowadził, był w złym stanie technicznym. Kierowca jechał także zbyt szybko, przez co wózek stracił stabilność toru ruchu, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z prawidłowo jadącym busem. Na miejscu zginęło sześciu pasażerów oraz kierowca. Ósma osoba zmarła w szpitalu. 10 osób zostało rannych. Janusz S. został zatrzymany tuż po wypadku; był trzeźwy. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Akt oskarżenia objął też diagnostę stacji badania pojazdów - Romana Sz., który w październiku 2011 r. dopuścił do ruchu uszkodzony wózek. Prokuratorzy wyszczególnili, że pojazd miał "wadliwie wykonane spawania pęknięć ramy, zużyte opony, niesprawny układ hamulcowy i brak świateł obrysowych". Grozi mu kara od grzywny do dwóch lat więzienia.
Sędzia Paluch wyjaśnił, że jeśli Janusz S. nie będzie mógł uczestniczyć w procesie, sprawa Romana Sz. zostanie wyłączona do osobnego postępowania i trafi do Sądu Rejonowego w Cieszynie.