Oskarżony ws. wypadku w Przybędzy niezdolny, by stanąć przed sądem
Proces w sprawie wypadku w Przybędzy w woj. śląskim, w którym zginęło osiem osób, a 10 zostało rannych nie rozpocznie się 18 kwietnia, jak planował bielski Sąd Okręgowy. Uniemożliwia to stan psychiczny głównego oskarżonego.
17.04.2013 | aktual.: 17.04.2013 17:03
Rzecznik sądu sędzia Jarosław Sablik poinformował, że biegli psychiatrzy wstępnie orzekli, iż oskarżony Janusz S. w obecnym stanie nie może się świadomie bronić.
- Czekamy na ostateczną opinię, ale jest wysoce prawdopodobne, że proces nie rozpocznie się co najmniej przez najbliższe dwa miesiące - powiedział.
Proces miał się rozpocząć na początku lutego. Obrońca Janusza S. mecenas Maciej Zubek złożył wówczas wniosek o przebadanie Janusza S. Wyjaśniał, że jest on pod wpływem środków uspokajających i od czasu wypadku znajduje się pod opieką poradni psychiatrycznej. Wnioskowi obrońcy nie sprzeciwiła się prokuratura. Jedynie pełnomocnik trzech rodzin ofiar oraz trzech osób rannych w wypadku mecenas Szymon Śleziak twierdził, że oskarżony został kompleksowo zbadany w postępowaniu przygotowawczym i jest w stanie uczestniczyć w procesie. Sędzia Wojciech Paluch przychylił się do wniosku obrony i odroczył rozprawę do 18 kwietnia.
Do wypadku doszło 28 marca ub. roku. Górnicy z kopalni "Mysłowice-Wesoła" wracali z pracy busem. W Przybędzy w pojazd uderzył wózek do przewozu drewna ciągnięty przez ciężarówkę, którą kierował Janusz S.
Prokuratura w akcie oskarżenia zarzuciła S., że umyślne naruszył zasady bezpieczeństwa, gdyż zestaw, który prowadził, był w złym stanie technicznym. Kierowca jechał także zbyt szybko, przez co wózek stracił stabilność toru ruchu, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z prawidłowo jadącym busem. Na miejscu zginęło sześciu pasażerów oraz kierowca. Ósma osoba zmarła w szpitalu. 10 osób zostało rannych. Janusz S. został zatrzymany tuż po wypadku; był trzeźwy. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Akt oskarżenia objął też diagnostę stacji badania pojazdów - Romana Sz., który w październiku 2011 r. dopuścił do ruchu uszkodzony wózek. Prokuratorzy wyszczególnili, że pojazd miał "wadliwie wykonane spawania pęknięć ramy, zużyte opony, niesprawny układ hamulcowy i brak świateł obrysowych". Grozi mu kara od grzywny do dwóch lat więzienia.
Sędzia Paluch wyjaśnił, że jeśli Janusz S. nie będzie mógł uczestniczyć w procesie, sprawa Romana Sz. zostanie wyłączona do osobnego postępowania i trafi do Sądu Rejonowego w Cieszynie.