PolskaOskarżony w sądzie: jestem ofiarą! Sensacyjny proces

Oskarżony w sądzie: jestem ofiarą! Sensacyjny proces

Nie udało się zacząć procesu w głośnej sprawie "przemytu" w 2009 r. do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. Była to "prowokacja policyjna" USA, Kolumbii i Polski w celu ujęcia dystrybutorów narkotyku na Europę - cudzoziemców, którzy są teraz sądzeni. Gdy w 2010 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie zgodził się na ekstradycję jednego z oskarżonych do USA, powołał się na twierdzenia Amerykanów, że miał on organizować transporty kokainy do Polski. - To prowokacja DEA. Jestem ofiarą! - krzyczał wtedy w sądzie.

W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek obrony - która kwestionuje legalność całej operacji - odroczył rozprawę do 23 września. Wniósł o to jeden z obrońców mec. Krzysztof Stępiński, bo tylko jeden z pięciu podsądnych (są w areszcie od zatrzymania w lutym 2009 r.) dostał zawiadomienie o rozprawie. Adwokat domagał się też, aby każdy oskarżony miał swego tłumacza, najlepiej kabinowego, bo tłumaczenie na bieżąco na kilka języków powoduje szum w sali sądu.

Obrona wniosła także, aby sprawę zwrócić prokuraturze, która powinna uzupełnić braki w materiale (jego część jest tajna i zawiera m.in. płyty CD). Adwokaci chcą ponadto by sprawę - z powodu jej skomplikowania - prowadził skład trzyosobowy, a nie jednoosobowy, jak obecnie.

Prokuratura Apelacyjna w Warszawie przychyliła się do wniosku o odroczenie procesu. Sprzeciwiła się zaś zwrotowi jej sprawy i dopuściła możliwość sądzenia sprawy przez skład jednoosobowy.

Sędzia Urszula Krzynówek przyznała, że nie zachowano ustawowego terminu 7 dni na zawiadomienie oskarżonych o terminie rozprawy. Pozostałe wnioski obrony zostaną rozpatrzone później.

Cała sprawa - niemal gotowy scenariusz filmu sensacyjnego - dotyczy transportu 1,3 tony kokainy o wartości ok. 100 mln zł z Kolumbii do Polski z lutego 2009 r. Była to wspólna operacja specjalna amerykańskiej Agencji do Walki z Narkotykami (DEA), kolumbijskiej policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - największa w historii polskich służb.

W lutym 2009 r. w Warszawie zatrzymano sześciu obcokrajowców, głównie pochodzenia południowoamerykańskiego, którzy przyjechali do Polski w celu zorganizowania dalszej dystrybucji kokainy. Jak pisały media, nakładem dużych kosztów ABW przygotowała wielką operację, aby uwiarygodnić sytuację. Handlarzom wmówiono, że za wszystkim stoi wpływowy "generał SB". Kokainę trzymano w magazynie strzeżonym przez ABW. Oskarżeni zostali ujęci, gdy wzięli z niego próbki towaru. Za "próbę wprowadzenia kokainy do obrotu w Polsce" grozi im do 10 lat więzienia. Sprawę ogłoszono w 2009 r. jako wielki sukces ABW. Według mediów narkotyki zniszczono na polecenie prokuratury i za zgodą stołecznego sądu.

W maju br. proces przeniesiono ze stołecznego Sądu Rejonowego do SO. Chciała tego obrona, która kwestionuje legalność operacji oraz podkreśla, że oskarżeni nie weszli w posiadanie kokainy. Sąd Apelacyjny w Warszawie uzasadnił przeniesienie m.in. tym, że wymaga analizy "czy służby specjalne nie przekroczyły granic dozwolonej prawem prowokacji". W sprawie są czterej tzw. świadkowie anonimowi, zapewne oficerowie którejś ze służb.

W lipcu karze 5 lat więzienia i 100 tys. zł grzywny poddał się jeden z oskarżonych obywatel Kolumbii Enrique Hernan N. SO uwzględnił wniosek N. i bez procesu oraz za zgodą prokuratury wymierzył mu karę. - Przyznaję, że popełniłem błąd - oświadczył sądowi N., według służb USA - organizator przerzutów narkotyków do Europy. N. zeznał, że nie był pośrednikiem narkotykowym żadnej grupy, był jedynie kierowcą zatrzymanego wtedy cudzoziemca, o którym złożył szczegółowe zeznania. - Kazał mi zawieźć kogoś w pewne miejsce, to zawiozłem - dodał N.

Oskarżeni są ścigani także i w USA, a polskie sądy zgodziły się już na ich wydanie do Stanów - ale dopiero po tym, jak odbędą ewentualne wyroki skazujące w naszym kraju. - Wydanie N. do USA po odsiedzeniu kary w Polsce zablokował niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu - powiedział obrońca N. mec. Ryszard Berus. Dodał, że ETPC zakazał polskiemu ministrowi sprawiedliwości wydawania N. USA - do czasu rozstrzygnięcia przez Strasburg skargi N. na decyzję polskich sądów o jego ekstradycji. Obrona N. w skardze podnosi, że w USA byłby sądzony za ten sam czyn, co w Polsce - a tego zabrania prawo.

Gdy w 2010 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie zgodził się na ekstradycję N. do USA, powołał się na twierdzenia Amerykanów, że miał on organizować transporty kokainy do Polski. - To prowokacja DEA. Jestem ofiarą! - krzyczał wtedy N. w sądzie. Jego obrona podkreślała, że w lutym 2009 r. "odstąpił on od udziału w sprawie", bo zapewne zorientował się w sytuacji; zatrzymano go, gdy jechał już w stronę granicy.

"Strona amerykańska twierdzi, że 20 stycznia 2009 r. przelana została kwota 100 tys. dolarów z Meksyku do Wschodniego Okręgu Michigan w Stanach Zjednoczonych Ameryki w celu opłacenia polskiego urzędnika konsularnego stacjonującego w Kolumbii" - ujawnił SA, zgadzając się na ekstradycję N. Według Amerykanów N. "wierzył, że ten polski urzędnik zgodził się na udział w przewozie 1000 kg kokainy do Polski z Kolumbii". Polskie media twierdzą, że ok. miliona zł kosztowało wysłanie na cztery lata oficera ABW do Ameryki Płd., który przyjął rolę konsula podatnego na korupcję.

Do wniosku ekstradycyjnego USA wobec N. dołączono zeznania agenta DEA Gary'ego Gallowaya, który w USA zeznał, że transport do Polski zorganizowali "funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości Kolumbii i USA". Z wniosku USA, opartego m.in. na "legalnie przechwyconych rozmowach telefonicznych i wiadomościach elektronicznych", wynikało, że od 2007 do 2009 r. w Michigan N. miał uczestniczyć w handlu narkotykami i brać udział w praniu brudnych pieniędzy. Pod takimi zarzutami sąd z Michigan wydał nakaz jego aresztowania. Mieszkający w Szwajcarii N. był monitorowany cały czas przez DEA i nie wiedział, że "przemyt" organizują tajne służby. USA odmówiły przyjazdu agentów DEA do Polski, by mogli zeznawać.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)