Oskarżona kasjerka białostockiego kuratorium oświaty
Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe skierowała we wtorek do sądu akt oskarżenia w sprawie byłej kasjerki białostockiego kuratorium oświaty, która w ciągu kilka lat pracy przywłaszczyła 183 tys. zł z kont tej instytucji.
Ponieważ chodzi o przywłaszczenie dużej kwoty, oskarżonej grozi do dziesięciu lat więzienia - poinformowała szefowa prokuratury Bożena Kiszło.
Sprawa przestępstwa wyszła na jaw, gdy na początku roku do kuratorium zgłosiła się firma, która nie otrzymała pieniędzy za bony towarowe, jakie przekazała tej placówce. Chodziło o blisko 100 tys. zł. Okazało się wówczas, że potwierdzenia przelewów bankowych zostały sfałszowane.
Jedna z pracownic zespołu finansowo-ekonomicznego kuratorium, odpowiedzialna za kontakty z bankami i przelewy, wyszła wtedy z pracy "na kilkanaście minut załatwić swoje sprawy" i już nie wróciła.
Przez kilka dni, zanim wraz z adwokatem zgłosiła się do prokuratury, była poszukiwana przez policję. Okazało się wtedy, że w tym czasie rozważała ucieczkę za granicę.
Prokuratura postawiła jej zarzut fałszowania dokumentów i zagarnięcia mienia znacznej wartości. Początkowo kasjerka (zwolniono ją z pracy, gdy sprawa wyszła na jaw) przyznała się do przywłaszczenia około 150 tys. zł. Dokładna kontrola księgowości finansowej kuratorium wykazała jednak, że kwota była wyższa.
Pieniądze zagarniała w latach 2001-2004, przede wszystkim realizując czeki. Albo nie wpisywała ich do specjalnych rejestrów w księgowości kuratorium, albo je wpisywała, by następnie anulować, albo pobierała większą kwotę niż wpisywaną (np. 11 tys. zł, a wpisywała 1,1 tys. zł).
W pojedynczych przypadkach były to kwoty rzędu kilku- kilkunastu tysięcy złotych. Jak zeznała, pieniądze przeznaczała na własne potrzeby.
Jak dodała prokurator Kiszło, w śledztwie pojawił się też wątek zagarnięcia pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej kuratorium. Zostało to wyłączone do odrębnego postępowania prokuratorskiego.