Orzekł zgon żyjącej kobiety
Do Sądu Rejonowego w Głogowie trafił akt
oskarżenia przeciw Andrzejowi J., byłemu lekarzowi pogotowia z
Góry (woj.dolnośląskie), który orzekł zgon żyjącej kobiety. W
wyniku pomyłki lekarza, we wrześniu 2002 roku, 78-letnia kobieta
trafiła do prosektorium, gdzie została zraniona w głowę i zmarła.
"Mężczyźnie postawiliśmy zarzut nieudzielenia pacjentce pomocy, do jakiej był zobowiązany z racji swego zawodu, i narażenia jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Grozi mu za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia" - poinformował w piątek PAP Piotr Białoń z prokuratury rejonowej w Głogowie.
Wszystko zaczęło się od wezwania górowskiego pogotowia do mieszkanki Ślubowa, cierpiącej m.in. na chorobę wieńcową. Na miejsce przyjechał Andrzej J., który kierował wtedy ekipą "erki". Lekarz uznał, że pacjentka nie rokuje szans na przeżycie i chciał ją pozostawić w domu. Jednak rodzina zażądała, by zabrał ją do szpitala.
Podczas jazdy do oddalonego o 7 km szpitala, lekarz rozpoczął reanimację chorej. W jej trakcie uznał, że pacjentka już nie żyje. Po przybyciu do szpitala kobieta najpierw przeleżała dwie godziny przykryta prześcieradłem na łóżku, a następnie przewieziono ją do prosektorium.
Jej syn, którego zawiadomiono o zgonie, zauważył po przyjeździe do prosektorium ranę na głowie matki, której nie miała ona przed przyjazdem do szpitala. Zaczął dociekać, jak to się stało, zwracając się o pomoc do policji i prokuratury.
"Rozpoczęliśmy postępowanie i powołaliśmy w sprawie biegłych, którzy orzekli, że rana z takim krwotokiem musiała powstać, gdy kobieta jeszcze żyła, wskazywał na to rodzaj krwawienia, które byłoby zupełnie inne, gdyby ranę odniósł człowiek martwy"- powiedział prokurator Białoń.
Jak wyjaśnił, w śledztwie ustalono, że kiedy kobietę przywieziono do prosektorium, był tam tylko jeden pracownik, który miał trudności z przeniesieniem kobiety i nie był przy tym zbyt ostrożny. Wtedy prawdopodobnie doszło do zranienia.
Wypowiadający się w sprawie biegli stwierdzili, że wieziona karetką pogotowia kobieta miała, ze względu na podeszły wiek i chorobę serca, znikome szanse na przeżycie. Ustalono, że przed śmiercią przeszła zawał. Jednocześnie jednak biegli orzekli, że z pewnością do zranienia kobiety doszło w prosektorium, gdy jeszcze żyła. Działanie lekarza uznali za błąd w sztuce.
47-letni Andrzej J. pochodzi z Bogatyni, jest lekarzem z blisko 20-letnim stażem pracy, ze specjalizacją I stopnia z chirurgii ogólnej. W związku z inną sprawą został w listopadzie 2003 roku prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Otrzymał też 3-letni zakaz wykonywania zawodu. Sąd w Głogowie wymierzył mu taką karę za narażenie w listopadzie 2002 r. pacjentki na utratę życia. 88-letnia kobieta zmarła wówczas, ponieważ medyk był tak pijany (miał we krwi ponad 3,8 promila alkoholu), że nie był w stanie udzielić jej pomocy.