PublicystykaOpozycja postawiła na deeskalację. Więc za wzniecanie ognia wziął się Mariusz Błaszczak

Opozycja postawiła na deeskalację. Więc za wzniecanie ognia wziął się Mariusz Błaszczak

Mariusz Błaszczak swoją pozycję polityczną zbudował przede wszystkim na talencie do snucia najbardziej absurdalnych insynuacji z kamienną twarzą. Nie inaczej jest po lipcowej miesięcznicy smoleńskiej, która przebiegła nad wyraz spokojnie. Nie było zadym i większych przepychanek, więc za podsycanie ognia zabrał się właśnie wiceprezes PiS.

Opozycja postawiła na deeskalację. Więc za wzniecanie ognia wziął się Mariusz Błaszczak
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński
Kamil Sikora

11.07.2017 | aktual.: 11.07.2017 11:55

Od kilku miesięcy nakręcała się spirala bezsensownej agresji i przemocy. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu na miesięcznicach pojawiała się grupka najbardziej zagorzałych zwolenników PiS. Nagle zaczęto organizować kontrmanifestacje, co wywołało reakcję: na Krakowskie Przedmieście zaczęły przychodzić tłumy zwolenników PiS. Podczas przemówienia z okazji 87. miesięcznicy Jarosław Kaczyński wręcz dziękował opozycji za frekwencję, która jego zdaniem jest zasługą przeciwników PiS.

I nie tylko: z miesiąca na miesiąc rosła liczba policjantów i zwiększały się koszty zabezpieczenia wydarzenia. Zwiększało się też napięcie pomiędzy dwoma stronami, każda kolejna miesięcznica stawała się areną przepychanek i wyzwisk. Dlatego decyzja, by nie doprowadzić do konfrontacji, a jedynie poprzestać na demonstracji siły, była słuszna. Obywatele RP, KOD i opozycja zrobili krok do tyłu (w przenośni i dosłownie).

Do konfrontacji

Jednak teraz konfrontacyjny kurs wybrał obóz Prawa i Sprawiedliwości. Zamiast stwierdzić "dobrze zrobili" i zamknąć temat, uderzają w tryumfalne tony. Publicyści i politycy PiS piszą o klęsce opozycji, kapitulacji, kompromitacji itd. To może doprowadzić przeciwników PiS do wniosku, że nie warto ustępować. I sprawić, że w sierpniu miesięcznica będzie przypominała tę czerwcową, a nie lipcową.

Szczególnie intensywnie prowokowaniem przeciwników PiS zajął się Mariusz Błaszczak, który teoretycznie ma dbać o spokój i bezpieczeństwo. Szef MSWiA wystąpił w Trzecim Programie Polskiego Radia i snuł swoje insynuacje. - Próbowali, ale w odróżnieniu od tego, co działo się miesiąc temu, odnieśli porażkę. Zachęceni tym, co działo się w Hamburgu kilka dni temu, chcieli powtórzyć Hamburg w Warszawie, ale nie udało im się - mówił polityk. Jakieś dowody? Podstawy do takich zarzutów? Chyba od zwierzchnika policji można takich oczekiwać.

Błaszczak podzielił się też z słuchaczami innym skojarzeniem, które narodziło się w jego głowie. Przekonywał, że zachęcanie do blokowania miesięcznic smoleńskich to "próba wyhodowania drugiego Ryszarda Cyby". Krytyka blokowania smoleńskich pochodów jest w pełni uprawniona, ale zrównywanie tego z morderstwem to opary absurdu. Choć Mariusz Błaszczak od lat twardo udowadnia, że opary absurdu to jego naturalne środowiska życia.

Trudno też zrozumieć, dlaczego w sytuacji poważnej deeskalacji napięcia minister podzielił się pomysłem, by obciążyć uczestników kontrmanifestacji kosztami ochrony. To przypomina uderzanie kijem w kraty, za którymi siedzi dość spokojne zwierzę. Poza tym czy to oznacza, że blokujący marsze KOD narodowcy też płaciliby za zwiększone koszty ochrony? A kibice za udział policji w meczu? Albo uczestnicy koncertów? No chyba, że zapowiadana przez Błaszczaka zmiana w prawie dotyczyłaby tylko miesięcznic i Krakowskiego Przedmieścia.

Mariusz Błaszczak zdaje się wciąż nie zauważył, że jest u władzy, a nie w opozycji. A to co uchodzi politykowi opozycji, nie do końca przystoi wiceprezesowi partii rządzącej, który w dodatku jest zwierzchnikiem policji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)