Opozycja o Starachowicach: widocznie były podstawy do oskarżenia
Politycy opozycji oceniają, że skoro prokuratura postawiła w stan oskarżenia uczestników tzw. afery starachowickiej, są do tego podstawy. Wyrażają też nadzieję, że wyrok w tej sprawie nie będzie uniewinniający.
Kielecka Prokuratura Okręgowa skierowała akt oskarżenia przeciwko byłemu wiceministrowi SWiA Zbigniewowi Sobotce i dwóm byłych posłom SLD Andrzejowi Jagielle i Henrykowi Długoszowi w tzw. aferze starachowickiej. Prokurator zarzucił Długoszowi i Jagielle utrudnianie postępowania karnego, a Sobotce - ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej oraz godzenie się na narażenie życia i zdrowia policjantów uczestniczących w tajnej akcji w Starachowicach.
Według szefa klubu PO Jana Rokity, jeśli prokuratura sformułowała akt oskarżenia przeciwko Sobotce, to znaczy, że są podstawy oskarżenia. "Można się spodziewać, że nie będzie wyroku uniewinniającego, przecież prokuratorzy by się nie wygłupiali" -powiedział Rokita dziennikarzom.
Jego zdaniem to, że "SLD broni ludzi zamieszanych w poważne przestępstwa, to źle dla tej partii". "Tak partie nigdy nie budują zaufania. Zaufanie buduje postawa odmienna, wtedy, kiedy partia ma zdolność postawienia przed prokuratorem, sądem i potępienia własnych członków, którzy dopuszczają się przestępstw. Takiej postawy w partiach politycznych w Polsce bardzo potrzeba" - podkreślił Rokita.
W jego ocenie taka "solidarność środowiskowa wewnątrz Sojuszu wyrosła jeszcze z czasów komunistycznych", ale - jak zaznaczył - dobrze, że nie oznacza blokowania aktów oskarżenia. "Cieszyłbym się chociaż z tego. Jak się coś dobrego dzieje, to się cieszmy" - dodał.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, komentując postawienie zarzutów uczestnikom afery starachowickiej, powiedział: "Wszystko wskazuje na to, że materiał dowodowy jest poważny". "Nie sądzę, żeby stawiano zarzuty ludziom znaczącym w skali całego SLD, gdyby nie było poważnego materiału dowodowego" - dodał.
Przyznał, że prokuratorskie zarzuty wobec polityków świadczą o "pewnym postępie". "Ostatnich kilkanaście miesięcy wykazuje, że ten bardzo do tej pory ułomny mechanizm kontroli społecznej w Polsce nieco się ożywił. To było związane z aferą Rywina, z narastaniem krytyki prasowej, z pękaniem systemu, który dotychczas bardzo skutecznie osłaniał ludzi wpływowych od jakiejkolwiek odpowiedzialności" - powiedział Kaczyński.
Dodał jednak, że "od tego momentu, w którym jesteśmy, do sytuacji, którą można by uznać za właściwą, jest jeszcze bardzo daleka droga".
Także wiceszef klubu PSL Zbigniew Kuźmiuk zauważył, że "potwierdzają się zarzuty, które były stawiane wcześniej". Jego zdaniem, akt oskarżenia pokazuje, że "wszystkie zapewnienia panów Sobotki, Jagiełły i Długosza, że w tzw. aferze starachowickiej nic nie wiedzieli, nie były prawdziwe".
Polityk PSL przypomniał niedawne słowa szefa MSWiA Józefa Oleksego, że oczekuje na przyjście Sobotki do pracy. "Teraz wszystko wskazuje na to, że takie rozwiązanie przestaje być aktualne" - ocenił Kuźmiuk.
Oleksy powiedział kilka dni temu, że nadzór nad policją przekaże powołanemu wkrótce nowemu wiceministrowi. Przyznał, że bardzo liczył na Sobotkę, ale nie wie, kiedy będzie on "wolny od zarzutów".
Z kolei lider LPR Roman Giertych powiedział, że z komentarzem w sprawie oskarżenia Sobotki, Jagiełły i Długosza woli wstrzymać się do wyroku sądu. "Na pewno jakieś uzasadnienie musiało być, więc sądzę, że prokuratura wie co robi" - zaznaczył.
Giertych powiedział, że jeżeli zarzut "godzenia się na narażenie życia i zdrowia policjantów", uczestniczących w tajnej akcji w Starachowicach, wobec byłego wiceministra SWiA okaże się prawdziwy, to "poważną odpowiedzialność" powinien ponieść były szef MSWiA Krzysztof Janik. "To przecież on mianował pana ministra Sobotkę" - podkreślił polityk LPR.(iza)