Opinie po wyroku TK: to rewolucja, ale i "zacieranie różnic"
Jako "rewolucję w dobrą stronę", ale też i "zacieranie różnic między pokrzywdzonymi a krzywdzącymi" oceniają politycy środowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, że wszyscy - w tym oficerowie i agenci tajnych służb PRL - mają prawo dostępu do akt Instytutu Pamięci Narodowej. IPN nie obawia się napływu chętnych do obejrzenia teczek po tym wyroku.
27.10.2005 | aktual.: 27.10.2005 18:25
TK uznał w środę, że wszyscy obywatele mają prawo dostępu do zgromadzonych w IPN akt służb specjalnych PRL na swój temat, w tym także oficerowie i agenci tych służb. Wszyscy obywatele mogą też - zgodnie z wyrokiem TK - składać sprostowania bądź uzupełnienia do materiałów tajnych służb PRL.
Zdaniem lidera PO Jana Rokity, oznacza to "rewolucję w dobrą stronę". Orzeczenie de facto wymusza likwidację dotychczasowego mechanizmu lustracji w Polsce i pełne otwarcie archiwów. Pod tym względem spełnia się to, o czym marzyłem od dawna - powiedział.
Podkreślił, że procedury lustracyjne skonstruowano nie na zasadzie, że "kto jest agentem, ten musi ponieść odpowiedzialność", tylko na zasadzie, kto kłamie w sprawie tego, że jest agentem, musi ponieść odpowiedzialność. Skoro każdy może sprawdzić, co dokładnie jest na jego temat w archiwach, to nikt oczywiście nie będzie kłamał - ocenił.
Według niego, w ciągu kilku najbliższych miesięcy trzeba przygotować nową ustawę o lustracji i przeprowadzić konieczne zmiany w ustawie o IPN. Zdaniem Rokity, materiały IPN mają być dostępne dla wszystkich, z wyjątkiem kwestii życia prywatnego.
Jeśli ci, którzy prześladowali, mają mieć dostęp do akt na temat ofiar, to dlaczego ci, którzy stoją z boku, media, nie mogą wiedzieć tego, co wie ubek - powiedział lider LPR Roman Giertych. Zaznaczył, że wyrok TK przyczynia się do zacierania różnic między ofiarami a prześladowcami. I to jest niewłaściwe - ocenił. Aby temu przeciwdziałać - dodał - LPR złożyła w Sejmie projekt ustawy o dekomunizacji.
P.o. Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Andrzej Zoll, który zaskarżył ustawę o IPN, uważa, że po wyroku należy przystąpić do prac nad nową ustawą o IPN - "ustawą, która byłaby zgodna z konstytucją".
Podkreślił, że nie chodzi tutaj o byłych oficerów, ale o osoby, którym IPN nie nadał statusu pokrzywdzonego, w tym także i o takie, co do których była np. jakaś informacja o np. podpisaniu zobowiązania do współpracy, natomiast później tej współpracy nie było. Chciałem na to spojrzeć z punktu widzenia i ojca Hejmy, i pana Przewoźnika, i pani Niezabitowskiej, i innych osób, którym postawiono zarzuty, a które nie mają możliwości bronienia się bez możliwości zobaczenia, co na ich temat w aktach zostało zebrane - powiedział Zoll.
P.o. prezes Instytutu Leon Kieres nie obawia się napływu tłumów chętnych do obejrzenia swych teczek w IPN po wyroku TK, choć liczy się ze wzrostem zainteresowania tymi aktami. Dodaje, że IPN już przygotowuje się organizacyjnie do nowej sytuacji.
Kieres zapewnił, że w nowej sytuacji IPN nie grozi paraliż, choć z pewnością będą musiały być wzmocnione piony archiwalny i prawny Instytutu. Musimy ponadto rozważyć, czy na podstawie projektu budżetu IPN, który już jest w Sejmie, będziemy mogli zrealizować nowe zadania - oświadczył Kieres.
Doświadczenie uczy nas, że po wyroku TK nie będzie raczej tłumów chętnych do obejrzenia swych dokumentów - dodał Kieres. IPN dotychczas odmówił statusu pokrzywdzonego ponad 13 tys. osób (powodem 12 tys. odmów było niezachowanie się materiałów służb PRL na temat danej osoby); 7 tys. osób dostało ten status.
Już w czwartek krakowski oddział IPN otrzymał kilka telefonów od byłych funkcjonariuszy, którzy domagali się dostępu do swych materiałów personalnych - ujawnił szef tego oddziału, rekomendowany na prezesa IPN Janusz Kurtyka. Dodał, że oczywiście na razie nie może im to być udostępnione, bowiem po pierwsze nie mamy jeszcze pełnego, drukowanego tekstu wyroku TK, a po drugie nie są jeszcze opracowane wewnętrzne uregulowania w IPN.