PolitykaOpinie po debacie: jego występ to dramat

Opinie po debacie: jego występ to dramat

Panie minister z rządu Donalda Tuska jak tygrysice, "dramat" Andrzeja Sośnierza z PJN - tak w rozmowie z Wirtualną Polską komentują dzisiejszą debatę specjaliści. Zdaniem dr. Rafała Chwedoruka z UW występ Jarosława Kaczyńskiego można uznać za "umiarkowany sukces".

Opinie po debacie: jego występ to dramat
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

Przeczytaj też: Na ten moment czekali niemal wszyscy - relacja

- Z reguły po debatach z ostatnich lat trudno wskazać zdecydowanego zwycięzcę, ze względu na perfekcyjne przygotowanie polityków i daleko posuniętą reżyserię debat przez sztaby wyborcze - mówi dr Rafał Chwedoruk z UW. - Tym razem jednak po debacie tych czterech polityków, jak rzadko kiedy widać wyraźnego zwycięzcę w postaci Marka Balickiego. Jego przekaz jako jedyny spośród tej czwórki był klarowny, to jego przesłanie sprowadzające się do stwierdzenia "szpital to nie fabryka", zapamiętali wyborcy niezaangażowani na co dzień w politykę. Więcej można było się spodziewać po pani minister Kopacz, która do tej pory wypadała dobrze w polemikach. Pani minister Fedak ma ciekawą przypadłość, w odróżnieniu od większości polityków, u niej treść góruje nad formą, często nie potrafi przekazać ważnych treści. Występ przedstawiciela PJN, z całym szacunkiem, należy określić mianem dramatu. Trudno było zrozumieć, o co chodzi tej partii, jaką alternatywę przedstawia wobec koncepcji PO, SLD i innych formacji. To niewątpliwie
był absolutny przegrany tej debaty - twierdzi dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

- Panie z koalicji miały niewielką przewagę nad panami z opozycji - uważa Cezary Michalski, publicysta "Krytyki Politycznej" - Zaskakująco dobra Fedak. Komunikatywna, broniąca rządu, a nie tylko PSL, obdarzona refleksem schodziła z niewygodnych tematów i podrzucała wygodne. Najsłabszy Sośnierz. Zbyt żargonowy, przez to powolny, nigdy nie był w stanie zdążyć do pointy - uważa Cezary Michalski.

"Były jak dwie tygrysice"

Małgorzata Subotić z "Rzeczpospolitej" także wskazuje na wyraźną przewagę minister Fedak i Kopacz - Obie panie miały dużą przewagę nad swoimi rozmówcami - mówi Subotić. - Były jak dwie tygrysice, przyćmiły nawet niekwestionowanego specjalistę od służby zdrowia i dobrego polityka, Marka Balickiego. Widać było, że i minister Kopacz, i minister Fedak miały czas na przygotowanie się do tej debaty. Prawdopodobnie ich dzisiejsze wystąpienie poprzedziło wiele godzin wspólnych ćwiczeń - obie panie bardzo dobrze współpracowały podczas rozmowy. Widać było jednak mniejsze doświadczenie Jolanty Fedak, która co jakiś czas zerkała na minister Kopacz, żeby sprawdzić, jak ta reaguje na jej wypowiedzi. Podczas debaty królowała Ewa Kopacz, Andrzej Sośnierz był zupełnie wycofany, zrobiło mi się go nawet żal w momencie, gdy nie dostał od Balickiego programu SLD - mówi Subotić.

Mniejsze wrażenie na publicystach zrobiła rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim - W meczu dziennikarze kontra Kaczyński przegrali dziennikarze - uważa Cezary Michalski z "Krytyki politycznej" - Nie zmusili go do powiedzenia niczego, czego wcześniej byśmy od niego nie słyszeli. Ten wywiad to miał być show, który "zakryje" nudniejszą merytoryczną debatę. Ale gdy o 19.25 przeskakiwałem z Polsat News na TVN24, robiłem to bez poczucia, że tracę atrakcyjne widowisko. A kiedy w przerwach debaty na TVN24 wracałem na Polsat, słyszałem: "nikt nie szanuje kraju na kolanach...", "media były stroną przeciwko PiS-owi...", "kiedy ginie 96 osób...". Moim zdaniem debata niespodziewanie wygrała z wywiadem.

Umiarkowany sukces Kaczyńskiego

Tego samego zdania jest Małgorzata Subotić z "Rzeczpospolitej" - Wywiad prezesa PiS w Polsacie był reklamowany jako debata, jednak moim zdaniem ta rozmowa nie zasługiwała na takie miano - Rzucał się w oczy brak przygotowania dziennikarzy, widocznym było, że wywiad zorganizowano w ostatniej chwili - prowadzący nie mieli czasu na zgranie się, w pewnych momentach przeszkadzali sobie nawzajem. Prezes PiS zapewne liczył, że jest przygotowany na wszystkie pytania, nie udało mu się jednak osiągnąć najlepszego efektu. Kaczyński nie powiedział w tej debacie niczego nowego, choć jest niewątpliwie doskonałym mówcą - uważa Małgorzata Subotić.

- Jarosław Kaczyński komunikował się głównie ze swoim elektoratem, używał słów kluczy "Tusk wywiesił białą flagę", "sięgnąć do głębokich kieszeni" - uważa dr Norbert Maliszewski, ekspert ds. wizerunku politycznego - W jego wystąpieniu "tym złym" są banki, deweloperzy. Podkopywanie zaufania do takich instytucji to czysty populizm i jest sposób komunikowania się z elektoratem bardziej wrażliwym socjalnie. Kaczyński mówił do swojego elektoratu i do wyborców niezdecydowanych, mało zorientowanych w polityce i wrażliwych na postulaty socjalne, czasami wręcz z takim sentymentem do socjalizmu, czyli "źli są ci bogaci", a pomóc należy się słabszym i biedniejszym. Nie było wizji jak funkcjonować ma państwo, pojawiło się za to sporo obietnic - mówi dr Maliszewski.

Podobnego zdania jest również dr Rafał Chwedoruk. 80% tego, co mówił Jarosław Kaczyński, można usłyszeć z ust każdego socjaldemokratycznego polityka w Europie. Odwołanie się do Szwecji uchodzącego za kraj socjaldemokratyczny jest pewnym novum, to pokazuje paradoksy polskiej polityki.

Zdaniem obu ekspertów, wystąpienie Kaczyńskiego można uznać za umiarkowany sukces. - Jarosław Kaczyński wypadł dosyć dobrze, nie powiedział nam nic nowego, ale odnoszę wrażenie, ze chce zebrać punkty za swoją konsekwencję i to zapewne jest głównym atutem jego wystąpienia - mówi dr Rafał Chwedoruk. Polacy cenią sobie polityków konsekwentnych w tym co mówią. To, co najłatwiej było zapamiętać, to stwierdzenie o "nie sięganiu do płytkich kieszeni". Nie wiem, na ile Jarosław Kaczyński zyska nowych wyborców, natomiast na pewno nie straci żadnego spośród tych, których do tej pory miał - twierdzi dr Chwedoruk.

Według dr. Maliszewskiego, występ Jarosława Kaczyńskiego nie był bardzo udany, ale jego strategia może przynieść rezultaty. - Kaczyński ma problemy osobowościowe, znów był arogancki, przerywał dziennikarzom. Myślę, że niewiele zyskał. Walczył sam z sobą, bo jednak nie jest osobowością telewizyjną. Będzie miał problem w czasie debaty z Donaldem Tuskiem, który dużo lepiej radzi sobie w studiach telewizyjnych. Przyszła debata będzie dla Kaczyńskiego trudna, być może nawet do niej nie dojdzie. Ta strategia stawiania warunków i unikania debat z Tuskiem, sprzyja PiS. Konflikty, zniechęcające debaty o debacie, chaos, sprzyja niskiej frekwencji. Przy niej, podobnie jak w 2005 roku, zmobilizowany elektorat PiS i kilka procent zdobytych niezdecydowanych, może dać zwycięstwo tej partii 9 października - wyjaśnia dr Maliszewski.

Anna Korzec, Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wyborydebatasłużba zdrowia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)