Opiekun wycieczki na Rysy zarzuca niestaranność TOPR-owcom
Brak należytej staranności w ocenie i informowaniu o zagrożeniu lawinowym zarzucił TOPR-owcom Mirosław Sz., kierownik tragicznej wycieczki tyskich licealistów na Rysy w styczniu ubiegłego roku. W rozpoczętym przed katowickim Sądem Okręgowym procesie w tej sprawie Sz. odpowiada za nieumyślne spowodowanie katastrofy, w której zginęło 8 osób.
11.02.2004 | aktual.: 11.02.2004 17:05
W obszernych wyjaśnieniach oskarżony mówił, że od czasu wypadku nie jest w stanie myśleć o niczym innym, tylko o przyczynach tamtej tragedii. Powiedział, że prowadzi badania dotyczące schodzenia lawin w Tatrach, uwzględniające wszystkie czynniki wpływające na to zagrożenie. Przedstawił też sądowi wykres z prowadzonych badań.
Mirosław Sz. jest zdania, że TOPR-owcy w swoich komunikatach podają mało precyzyjne dane dotyczące lawin. "Albo wykonują swoją pracę niedokładnie, albo rutynowo, albo nie mają odpowiednich kwalifikacji - nie wiem tego" - powiedział.
Podkreślił, że do wielu podobnych wypadków, także do tego, w którym zginęli licealiści, dochodziło w sytuacji, kiedy ogłaszano drugi, czyli umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego. "Dopiero na drugi dzień po wypadku ratownicy ogłaszali trzeci stopień" - zaznaczył i dodał, że przy takim zagrożeniu nie wychodzi się w góry.
Podczas trwającego blisko pół roku śledztwa przesłuchano kilkudziesięciu świadków, m.in. ocalałych uczestników wycieczki, rodziny ofiar i ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Kierując do sądu akt oskarżenia prokuratura podkreślała, że decydujące znaczenie dla wyników śledztwa miała opinia biegłego Polskiego Związku Alpinizmu, według którego, opiekun nie powinien prowadzić tego dnia tak licznej wycieczki na Rysy. Wypadek pod Rysami był najtragiczniejszym w skutkach w historii polskich Tatr.