Opasłe mordy, krzywe ryje

Wolność słowa w Polsce kwitnie, a nawet przekwita. Niedawno latami procesowano się o "Goebbelsa stanu wojennego" (Jerzy Urban przeciwko Ryszardowi Benderowi) czy "Płatnych Zdrajców Pachołków Rosji" (byli działacze PZPR przeciwko Leszkowi Moczulskiemu). Teraz Leszek Miller nie zamierza iść do sądu, chociaż na najnowszej płycie Kazik Staszewski śpiewa o niejakim Millerze jako o "kurwie jebanej", która "będzie wisieć".

27.06.2005 | aktual.: 27.06.2005 07:50

Co prawda pod koniec piosenki Miller staje się Mźllerem, szefem gestapo, ale słuchacz nie ma wątpliwości, że to tylko wybieg mający zabezpieczyć Kazika przed ewentualnym procesem. Bo co obchodzi dzisiejszego odbiorcę obsobaczanie niegdysiejszego ulubieńca Heinricha Himmlera, którego przeciętny człowiek kojarzy chyba jedynie dzięki serialowi "Siedemnaście mgnień wiosny"? Politycy są łatwym celem ostrego języka.W dodatku ich obrażanie ma spory potencjał komercyjny. Niedawno grupa posłów z Renatą Beger na czele trafiła na rolki papieru toaletowego reklamowanego jako "przebój nadchodzących wakacji". Z kolei przebojem Internetu stała się strona www. kaczynskimamalegofiutka.org.

O szczegółach anatomii słynnych braci nie dowiadujemy się wiele, za to możemy przeczytać tekst Jacka Żakowskiego "Wszyscy jesteśmy gejami" oraz poważny manifest, ostrzegający przed nadchodzącą dyktaturą faszystów z Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy już patos zaczyna nudzić, nagle ukazuje się jednoznaczny napis: "Spierdalać!!!".

Zaostrzenie języka publicznej debaty to rezultat wolności. Ostry język jest od dawna obecny w krajach dojrzałej demokracji. W Polsce zaczęło się od "bandyty z Pabianic" (Andrzej Lepper o Januszu Tomaszewskim) czy "Pan jest zerem, panie Ziobro" (Leszek Miller o Zbigniewie Ziobrze)
, a twórcy piosenek, stron internetowych czy producenci papieru toaletowego tylko postawili kropkę nad "i".

Coście, skurwysyny, uczynili z tą krainą?

Pierwszą piosenką, która wywołała zamieszanie w politycznym światku III Rzeczypospolitej, była "ZChN zbliża się". Paweł Kukiz śpiewał ją na melodię znanej pieśni religijnej, więc na długie lata przyczepiono mu łatkę antyklerykała. Ta piosenka podzieliła polityczną scenę: prawica była oburzona, lewica - wręcz przeciwnie. "Więcej luzu, więcej humoru!" - nawoływał wtedy Jerzy Jaskiernia, dziś już zapomniany ówczesny lider SLD. Ponad dekadę później mina mu zrzedła, gdy ten sam Kukiz wydał płytę będącą frontalnym atakiem na postkomunistyczną lewicę. "Jak ja was, kurwy, nienawidzę!" - wykrzykiwał z pasją lider Piersi. Tym razem politycy SLD nie mówili o luzie i humorze, lecz o niskim poziomie rockmana.

Do sądu jednak nie poszli.Owszem, wyzwiska pojawiały się w piosenkach już wcześniej, ale adresat był mało konkretny. Najlepszy publicysta wśród wokalistów i najlepszy wokalista wśród publicystów, czyli Kazik Staszewski, już na początku lat 90. dopytywał: "Coście, skurwysyny, uczynili z tą krainą?", ale daleko mu było do własnej najnowszej dosłowności. Wtedy zresztą wielu wychowanych na płytach Kultu i Staszewskiego działaczy NZS miało do niego pretensje za atak na solidarnościowe elity. Szybko przekonali się, że ostre teksty Kazika były trafnym zwiastunem błyskawicznej degeneracji opozycyjnych środowisk.

Igor Zalewski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)