Ona nie lubi określenia "pierwsza dama"
Kiedy była najszczęśliwsza? Co zabrał jej Sierpień? Dlaczego nie lubi określenia "pierwsza dama"? Piotr Adamowicz opowiada w "Polsce The Times" o tym, jaka jest żona Lecha Wałęsy.
Danuta Wałęsa od kilku lat nosiła się z zamiarem opowiedzenia o swoim życiu. Przez dziesięciolecia pozostawała w cieniu męża. Świadomie przyjmując postawę zawsze pół kroku z tyłu. Po latach, będąc dojrzałą kobietą, stwierdziła: "Mnie jakby w tym wszystkim nie było. A przecież byłam".
Owa skrytość i pozorne jednak zamknięcie się na obcych pozwoliło jej postawić tamę między wielką polityką a rodziną. Chciała jedynie chronić rodzinne gniazdo. To osoba, której siłą jest naturalność. Mówi tylko to, co chce powiedzieć. Operuje językiem prostym i zdecydowanym. Ma swoje sądy i oceny, niekiedy bardzo bezkompromisowe. Często powtarza: "Nie zadowolę wszystkich. Nie chcę być poprawna. Albo mnie bierzecie taką, jaka jestem, albo.... trudno". Przede wszystkim jednak zobaczyłem osobę, która nie poddała się PR-owej obróbce, nie pozwoliła się przepuścić przez marketingową maszynkę. Co współcześnie jest rzadkością. Danuty Wałęsy nie sformatował marketing. Sformatowało ją życie.
- Praca nad książką utwierdziła mnie w przekonaniu, że to bardzo silna osobowość. Kobieta, która szybko podejmuje decyzje i nie żałuje niczego, co się wydarzyło w przeszłości. Zawsze idzie do przodu, mimo przeciwności losu. Należy jej się wielki szacunek za to, że wytrzymała przez te wszystkie lata. Bo łatwo nie było - mówi Adamowicz.
W kolejnym zdaniu twierdzi, że bez Danuty Lech nie byłby tym, kim jest. Zresztą ona tę wielką politykę, która wkroczyła w ich życie, bardzo poważnie odchorowała. To ją potem wiele kosztowało. Wcześniej żyli sobie skromnie, bardzo skromnie na Stogach, z pięciorgiem dzieci na trzydziestu kilku metrach. Męża wyrzucano z pracy. A usłyszałem, że to były najpiękniejsze lata w jej życiu. Te Stogi właśnie - opowiada.
Ale jeśli pamiętamy początek lat 80., to wiemy, że w Polsce cały czas się coś działo. Strajki, spotkania. Lecha Wałęsy prawie nie było w domu. I znowu wszystko na jej barkach. Ona wie, że nie ma się co roztkliwiać. Życie toczy się dalej. Dzieci są najważniejsze. Miała nadzieję, że mąż zostanie na ten jeden dzień zwolniony z interny. Ale na kilkanaście godzin przed uroczystością przychodzi jakiś smutny pan, mówiąc, że Wałęsy nie wypuszczą. Te samotne chrzciny naprawdę ciężko przeżyła.
Podczas internowania męża zdecydowała się być jego rzecznikiem. Po powrocie z widzeń przekazywała dziennikarzom zachodnim informacje. Ale kiedy został zwolniony, wróciła do roli matki i żony. Tylko raz publicznie w tamtym czasie zaistniała, odbierając w imieniu Lecha Wałęsy Pokojową Nagrodę Nobla. O tym, że pojedzie do Oslo, dowiedziała się z... Radia Wolna Europa. Mąż nie skonsultował z nią tego. Zresztą nie konsultował z nią także i tego, że zamierza kandydować na urząd prezydenta.
Danuta Wałęsa nie lubi określenia "pierwsza dama". Jest panią Danutą albo panią prezydentową. Czasy prezydentury męża bardzo źle wspomina. Podkreśla, że rodzina zapłaciła ogromną cenę.
- Mamy do czynienia z bardzo silną kobietą. Jej siła ma dwie mocne podstawy. Jedna to prawdy życiowe wyniesione z domu. Prosty podział na dobro i zło. Druga to wiara. Danuta Wałęsa jest osobą głęboko wierzącą i bardzo religijną. Modlitwa jej pomaga. Wiele osób obserwowało, że w wolnych chwilach czyta w domu Biblię. Cały osobny rozdział w książce poświęcony jest Ojcu Świętemu. To był dla niej ktoś szalenie ważny. Pani Danuta powiedziała nawet, że Jan Paweł II był dla niej kimś więcej niż biologiczny ojciec - relacjonuje Piotr Adamowicz.