Trwa ładowanie...
10-03-2010 07:18

Olechowski: Boję się PO jak cholera

- Dziś nie grozi nam ponowny wybór Lecha Kaczyńskiego, lecz monopol Platformy Obywatelskiej - mówi w rozmowie z "Faktem" Andrzej Olechowski, kandydat w wyborach prezydenckich, były lider Platformy Obywatelskiej.

Olechowski: Boję się PO jak choleraŹródło: PAP, fot: Jacek Turczyk
d3gmtrt
d3gmtrt

Ostatnio coś Pana nie widać. Dlaczego?

– Bo jestem nieatrakcyjny – nie dostarczam haków, kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie ma co mnie zapraszać do jakichś bokserskich meczów.

Media są Panu niechętne?

– Nie. Tylko walka polityczna wymaga innego typu wypowiedzi. Ja natomiast staram się być taki, jaki powinien być prezydent – zdystansowany wobec politycznych kłótni.

Od decyzji, że będzie Pan kandydował minęło ponad dwa miesiące. Jaki ma Pan pomysł na to, by zafunkcjonować w świadomości społeczeństwa?

– Na razie zbieram ludzi, którzy będą mi pomagać w kampanii – zgłosiło się już ponad 500 osób. W kwietniu, maju i czerwcu chcę odwiedzić wszystkie regiony.

A kiedy chce Pan osiągnąć przełom, kiedy pańskie notowania wzrosną?

– Nie znam innego sposobu na kampanię niż praca organiczna. Wierzę, że ostatecznie liczba uściśniętych rąk przełoży się na poparcie w wyborach. Zamierzam uścisnąć bardzo dużo rąk. Nie spodziewam się skoku, liczę raczej na powolny wzrost, który doprowadzi mnie do II tury.

d3gmtrt

Pańscy prawdopodobni konkurenci – kandydaci PO i PiS – będą dysponować prężnymi partyjnymi aparatami. Pomieszało Panu szyki odejście Pawła Piskorskiego?

– Atmosfera wokół Pawła Piskorskiego mi nie pomaga. Liczę oczywiście na wkład jego i Stronnictwa Demokratycznego.

To ono będzie Panu robić tę kampanię?

– Również. Ale to jeszcze zbyt skromna partia, bym mógł się oprzeć tylko na nich. Muszę mieć około 10 tys. ludzi, którzy mi pomogą w kampanii. A SD to 3–4 tys. Reszta to muszą być wolontariusze.

Co dla Pana oznacza rezygnacja Tuska?

– Na pewno zwiększyła prawdopodobieństwo mojego wejścia do drugiej tury. Bo zdjęła z części wyborców poczucie niemal patriotycznego obowiązku poparcia Tuska. Przewiduję, że w drugiej turze zmierzę się z kandydatem PO.

Dlaczego, Pańskim zdaniem, uzasadniając rezygnację ze startu premier zdeprecjonował urząd prezydenta?

– Bo ma wizję prezydenta podporządkowanego premierowi.

d3gmtrt

Tusk to rekin ludojad, jak nazwał go jeden z publicystów? Na miejscu Grzegorza Schetyny by się Pan bał?

– Biorąc pod uwagę losy szeregu polityków wypchniętych z Platformy, nie chciałbym być w skórze pana Schetyny.

Wygra Komorowski czy Sikorski?

– Nie moja partia, nie mam na to wpływu. Rozsądek podpowiada, że z tytułu starszeństwa większe szanse ma Komorowski. Jeden z nich chce pełnić funkcję nadministra spraw zagranicznych i obrony, a drugi – być partnerem premiera w dziedzinie legislacji. Konstytucja jednak zupełnie inaczej określa kompetencje prezydenta.

d3gmtrt

Nie żałuje Pan porzucenia PO?

– Nie odchodziłem ze względów oportunistycznych czy pod wpływem chwili, tylko z powodów pryncypialnych i nic tu się nie zmieniło.

Sławomir Nowak żałował, że odszedł Pan z PO. Bo gdyby Pan pozostał w partii, to byłby Pan jednym z najpoważniejszych kandydatów na kandydata na prezydenta.

– Miło słyszeć. Ale ja siebie widzę jako prezydenta niezależnego, a nie partyjnego.

Mówił Pan niedawno, że poprosi o poparcie Wałęsę i Kwaśniewskiego. Wałęsa poparł Komorowskiego, a Kwaśniewski – Szmajdzińskiego.

– Nadal liczę na ich rekomendacje. Proszę dać mi szansę. Prezydent Wałęsa jest twórcą fantastycznego powiedzenia, że jest za, a nawet przeciw. Będziemy na ten temat rozmawiać pewnie w maju. Ostateczne rekomendacje będą pewnie udzielane niedługo przed tym, jak kandydaci przystąpią do zbierania podpisów.

d3gmtrt

A rozmawiał Pan z Wałęsą i Kwaśniewskim?

– Ostatnio nie.

Aktualny jest scenariusz, o którym Pan mówił, że spośród kandydatów: Nałęcz, Szmajdziński i pan, wybrany zostanie jeden, a pozostali kandydaci go poprą?

– Taki scenariusz jest na pewno pożądany, ale czy realny? Nie umiem powiedzieć. Czas na ostateczne rozstrzygnięcia przyjdzie w maju. Zbyt wiele poważnych osób na ten temat się wypowiedziało – łącznie z prezydentem Kwaśniewskim – by media nie domagały się konkluzji. Pan Nałęcz jest gotów ustąpić na rzecz takiego kandydata, ja również, tylko pan Szmajdziński – nie. Ale on jest najmniej samodzielny.

Napieralski oświadczył, że nie ma mowy, by SLD Pana poparło, bo jest Pan kandydatem prawicy i zakładał Pan Platformę.

– A bardzo wielu polityków prawicowych mówi, że jestem kandydatem lewicowym. Taki jest los ludzi centrum. Dziś mnie – liberałowi – bliżej jest do socjaldemokratów (choć nie socjalistów) niż do konserwatystów.

d3gmtrt

Jak Pan obserwuje ewolucję prezydenta Kaczyńskiego, to daje mu Pan cień szansy na reelekcję?

– To nieudana prezydentura. Poszedł do Pałacu Prezydenckiego z bagażem zobowiązań wobec partii. Dziś jednak nie grozi nam ponowny wybór Lecha Kaczyńskiego, lecz monopol Platformy Obywatelskiej.

Dlaczego to jest groźne?

– Przyjaciel, który zdobył władzę, jest straconym przyjacielem. Partia, która ma absolutną władzę, będzie ją wykorzystywać w sposób bezwzględny. Zgadzam się z opinią Macieja Płażyńskiego, że gdy wszystkie ważne stanowiska obsadzili koledzy, jest silna pokusa chodzenia na skróty.

Szczerze Pan mówi, że powinniśmy się bać Platformy?

– Platformy, która ma monopol władzy, powinniśmy się bać jak cholera.

d3gmtrt

Mieliśmy już precedensy – SLD przy władzy i prezydent Kwaśniewski, a potem jednoczesne rządy PiS i prezydenta Kaczyńskiego.

– I przez dwa lata rządów PiS jeżyły nam się włosy ze strachu.

Grozi nam powtórka z IV RP w wykonaniu PO?

– Może to się będzie nazywało V RP? Kiedy nie ma równowagi we władzach państwa i wszystkie urzędy są obsadzone przez ludzi jednej opcji, to nie sposób sobie wyobrazić, że oni nie ulegną pokusie.

Pokusie korupcji, podsłuchiwania, czego właściwie?

– Korupcji, nieliczenia się z interesem mniejszości. Już dziś PO zachowuje się jak partia władzy.

Wygrała wybory to rządzi. Jakie jej działania tak pana oburzają?

– Afera hazardowa i postawy, jakie ujawniła – pewne siebie, butne, pewne, że nie ma żadnej kontroli. Zachowanie w spółkach skarbu państwa – PO obsadza je ludźmi o zasługach dla siebie, a nie takimi, którzy mogliby być pożyteczni dla tych spółek. Podsłuchy – nie mamy statystyk, ale wydaje się, że obecnie podsłuchują nas bardziej niż za PiS. Swoją drogą, kto mógłby zrobić wiarygodny audyt służb specjalnych w Polsce? Albo działalności sądów – jesteśmy kompletnie pozbawieni bezstronnego urzędu. Takim mógłby być niepartyjny, bezstronny prezydent.

To, co Pan mówi, to żadna nowość. Każda ekipa obsadzała swoimi ludźmi spółki skarbu państwa. A o manię podsłuchiwania i śledzenia oskarżany był też PiS. A poza tym jedna formacja często obsadza całą władzę w państwach zachodnich.

– Tam nie ma mowy o monopolu, tam jest skuteczna kontrola władzy.

Boi się Pan haków w tej kampanii?

– Oczywiście.

Z czyjej strony PiS czy PO?

– Nie mam pojęcia. Może służb specjalnych? Wydaje mi się, że niektóre wydarzenia są inspirowane przez służby specjalne. Za pomocą przecieków.

Ale to chyba Pan jest w dobrych stosunkach z Gromosławem Czempińskim?

– On już chyba ze 20 lat nie jest w służbach.

To chyba jest relacja na całe życie.

– Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że działające bezkarnie, w chaosie, poza kontrolą, służby w jakimś stopniu wpływają na nasze życie publiczne. Ale mam nadzieję, że nie tym razem, że ta kampania będzie nudna. Tę nadzieję wzmacnia reakcja mediów na niedawną "hakową" wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego i ostry, niestosowny język ministra Sikorskiego, gdy inaugurował swą kampanię przedwyborczą.

Jaki będzie Pański główny przekaz w kampanii?

– Niezależna prezydentura oraz przestroga przed monopolem jednej partii. Potem pokażę, co prezydent może zrobić w gospodarce, bo Polakom na niczym bardziej nie zależy niż na wysokich zarobkach.

A co z pieniędzmi na kampanię, z podpisami?

– Podpisy będą zbierać wolontariusze. Jeśli chodzi o pieniądze, to się martwię, bo ich nie mam. Będę musiał sięgnąć do zbiórki. Nie uzbieram tak dużo, jak główne partie, ale w poprzednich wyborach „moje” głosy były najtańsze.

Co by się musiało stać, by się Pan zdecydował na wycofanie się z wyścigu prezydenckiego?

– Musiałbym mieć kiepskie notowania. Gdybym się obijał poniżej 10 proc. i czuł brak zainteresowania tym, co mówię, to bym się wycofał. Nie zawracałbym sobą ludziom głowy.

Wyznaczył Pan sobie jakiś deadline, do którego podejmie pan decyzję?

– Tym deadlinem dla wszystkich jest zbieranie podpisów, czyli formalne przystąpienie do wyborów.

Polecamy w wydaniu internetowym eFakt.pl:
Obetną dotacje dla Małysza i Kowalczyk?

d3gmtrt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3gmtrt
Więcej tematów